Październik 2002

Barlinek w fotografii : Dzień bez samochodu : Fair Play dla Barlinka : Festyn - Zakończenie lata : Fotoplastikon : Kryminałki : Kto w wyborach : Listy do redakcji : Nie zaśmiecać wąwozu : Niechciane prezenty : Ogłoszenia drobne : Okiem pacjenta : Pożegnanie z Barlinkiem : Puchar LOP w Barlinku : Replika na pomysły : Rozmaitości : Skarby w piasku : Sport : Stypendium im. A. Ligockiego : Śmierć superintendenta : Święto Słonecznika : Święty spokój : Tour de Pologne i nie tylko : Uliczna informacja : Usc : Wywiad z Janem Peszkiem : Wywiad z marszałkiem województwa : Wywiad z Romą Kaszczyc : Wzorowe działki : X Lato Teatralne : XX lat Młyństwa : Z dnia na dzień : Z lamusa Raptusa :


Aktor to jest król

 

Z Janem Peszkiem, gwiazdą X Barlineckiego Lata Teatralnego rozmawia Elżbieta Chudzik.

 

E.Chudzik – „Gniew jest elementem teatralnej kariery”, „Aktor musi posiadać umiejętność ciągłego dziwienia się” to są wypowiedzi Bertholda Brechta. Jan Peszek – Pod obydwiema z całą pewnością podpisuje się w całej rozciągłości, chociaż przyznaję, że pierwszy raz słyszę tę wypowiedź Brechta. Mówię o tym często ze swoimi studentami, chociaż tutaj gniew zastąpiłbym ekscytacją. Wchodzeniu na scenę, oczekiwaniu nieznanych relacji między publicznością i aktorami towarzyszy jakiś rodzaj ekscytacji i z całą pewnością nie jest ona stanem obojętnym. Czyli jest to stan aktywności, powiedziałbym pozytywnej i w ramach niej gniew znajduje swoje naturalne miejsce. Przy czym gniew kojarzy się raczej z pewnym jednostronnym atakiem i z pewnym rodzajem desperacji. Niemniej niewątpliwie jest nieodłącznym towarzyszem gry aktorskiej i w związku z tym również przynosi mu karierę. To dość specyficzny wątek i nie wiem czy warto go rozwijać. Kariera to jest akurat coś, co towarzyszy aktorowi i jeśli jest on uczciwy, lojalny i bardzo dobry w swojej pracy to niekoniecznie musi ją uzyskiwać poprzez gniew. Umiejętność ciągłego dziwienia się – bardzo mnie cieszy i wzrusza to stwierdzenie Brechta. Zdziwienie jest główną cecha towarzyszącą dziecku. Granie w teatrze jest to proces twórczy. Dla mnie aktor, mimo, że posługuje się cudzym tworzywem np. literackim, mimo, że pracuje pod batutą reżysera nigdy nie jest odtwórcą odklepującym jakieś wzorce. Jest w całej rozciągłości twórcą i jego działaniu jest niezbędne towarzyszenie stanu dziecka. Dziecko, które cały czas się dziwi, które jest aktywne i ciągle w najdrobniejszych nawet akcjach poprzez zdziwienie pobudza swoją wyobraźnię, jest niezwykłym odkrywcą. Taki stan jest stanem najbardziej sprzyjającym istotnemu aktorstwu. Często mówię swoim aktorom, że aktor – nie dotyczy to wiary ani przekonań religijnych – aktor, który nie potrafi się żarliwie modlić nie może być aktorem. Temu stanowi musi towarzyszyć pokora, pewien rodzaj właśnie żarliwości, otwartości i powiedziałbym czystości. Zdziwienie jest wkalkulowane w tę czystość. Posiadać je to prawdziwie wysoka, aktorska sztuka i wcale nie mam tu na myśli tylko aktorów zawodowych. Istnieją jeszcze amatorzy i jest to słowo wiele razy sponiewierane. Dla mnie amator, mówimy o kategoriach aktorskich oczywiście, to raczej amator teatru tak jak są amatorzy np. dobrego jedzenia. Bardzo często się zdarza, że zawodowi aktorzy nie są amatorami teatru. I to jest koniec teatru. 

E.Chudzik. – Pojęcie wzruszenia jako jedynego warunku istnienia dzieła sztuki i jego odbiorcy. W budowaniu spektaklu najważniejsze jest budowanie „pola wzruszenia”. Przyznaję, że te stwierdzenia Tadeusza Kantora są mi niezwykle bliskie i bardzo istotne w mojej pracy z młodzieżą.

 Jan Peszek – Tak się składa, że jestem ogromnym wielbicielem twórczości Tadeusza Kantora. Miałem możliwość obejrzenia większości jego spektakli. Miałem również szczęście realizować „Wariata i zakonnicę” w Krzysztoforach, właśnie tam gdzie ten spektakl zrealizował Tadeusz Kantor. Pod jego manifestami podpisuję się całą duszą. Teatr właściwie zaczyna się i kończy na wzruszeniu. Ja nie chcę nic w teatrze rozumieć, ja chcę mieć jakąś refleksję po to, aby do teatru jeszcze wrócić i jeszcze pełniej poprzez właśnie wzruszenie przyjąć na siebie to doświadczenie. Ja myślę, że Kantor miał w tym momencie na myśli taką podstawową funkcję teatru, jaką jest katharsis, czyli oczyszczenie, które może się odbyć tylko przez wzruszenie. Nie ma teatru bez wzruszenia tak jak nie ma stanów wyższego rzędu bez wzruszenia, bo takie stany nie odbywają się w rozumie i nie mają czystego aspektu intelektualnego.

 E.Chudzik – To mi przypomina jeszcze jedno stwierdzenia Kantora z „Metamorfoz”: „ Wobec wiedzy muszę pozostać naiwnym laikiem, aby utrzymać konieczny stan imaginacji”, Eliot z kolei napisał coś takiego: „Wiedza narzuca wzór przez to wypacza” i jeszcze Magdalena Abakanowicz „Reguły są wrogami wyobraźni”.

 Jan Peszek – A Leonardo da Vinci „Wyobraźnia jest mieszkaniem duszy”.  Te wszystkie stwierdzenia dotyczą bezpośrednio tego stanu dziecka, o którym już mówiliśmy. Im starszym jestem aktorem tym bardziej pielęgnuję w sobie i to jest paradoksalne, stan niewiedzy. Kiedy byłem młodym aktorem czytałem mnóstwo książek na temat przeróżnych aspektów budowania roli. Dość szybko się zorientowałem, że to nie ma kompletnie żadnego mostu z praktyką. To są zupełnie inne przestrzenie i obecnie jestem wrogiem tych reżyserów, którzy praktykują długie tzw. próby analityczne, stolikowe. Im więcej wiem o postaciach i relacjach między nimi tym bardziej ten bagaż wiedzy mnie paraliżuje. To jest tak jakbym miał jakiś plan do wykonania i moja cała wrażliwość, moja wyobraźnia i moja uwaga przenoszą się na teren wykonania planu. Ja przestaje być żywy, zamykam w sobie podstawową funkcję, czyli impulsy. A przecież takie elementy jak spontaniczność nawet ryzyko są niezbędne w procesie tworzenia. Oczywiście trzeba być w miarę dobrze nastrojonym instrumentem, trzeba rozróżniać, częściowo przez praktykę, częściowo intuicyjnie wadliwie używane tony. Ale od tego jest również reżyser, który czuwa, ale i daje wolność. Tak, to z całą pewnością wielka prawda, że wiedza paradoksalnie, ogranicza.

 E.Chudzik – Kilkadziesiąt lat temu Antoine de Saint-Exupery w swoim ostatnim utworze „Twierdza” rzucił dramatycznie: „Kiedyś wydawało mi się, że łatwiej w moim królestwie zjednoczyć ludzi uczuciem niż umysłem, który nad uczuciami panuje”. To jakieś potworne rozczarowanie dla autora „Małego Księcia”. Czy w naszych czasach jest jeszcze miejsce dla Małego Księcia?

 Jan Peszek – Ja jestem niepoprawnym optymistą. Myślę, że to nie czasy powodują w nas takie ostateczne lęki i zawody. Czasy obojętnie, jakie są zawsze są trudne dla wrażliwej osoby. Pewne zjawiska, z którymi trudno jest się nam pogodzić przytłaczają nas, przerażają i wydaje nam się, że jeszcze nigdy w takiej skali takiego zła nie było. A przecież tak naprawdę wcale nie wiemy jak wyglądały napięcia i wrogość jakieś np. 100 lat temu. Myślę, że Exupery myśli raczej o jakiejś dojrzałości człowieka, o łańcuchu łączącym poszczególne etapy życia i o tym między innymi stara się mówić teatr. Teatr tak naprawdę mówi ciągle o dwóch antynomicznie złożonych zjawiskach, czyli o narodzinach i śmierci oraz o miłości i nienawiści. Są jeszcze oczywiście warianty, kombinacje, ale zawsze dotyczą one tych absolutnie fundamentalnych dla człowieka spraw. Exupery mówiąc ze smutkiem, że gubimy Małego Księcia tak naprawdę mówi o losie człowieka, który jest nieunikniony. Rozpoczynamy go od stanu dziewiczej czystości, nieświadomości nawet wolności, a potem przechodzimy w stan świadomości gubiąc po drodze te wszystkie cechy. Dojrzałość często zmienia się w cynizm. Wreszcie wchodzimy w wiek finalny... Często obserwuję starych ludzi, ludzi pogodnych, wyspokojonych. Oni jakby zamykają to koło życia i na powrót wracają do dziecka. To często spowodowane jest chorobą, brakiem pamięci, ale nie zawsze. Często jest to właśnie jakaś jasność, która ogarnia człowieka pogodzonego z nieuniknionością własnego losu. My Małego Księcia nie gubimy on nam tylko na jakiś czas znika z pola widzenia. Ja, dlatego tak kurczowo trzymam się teatru, nie wyobrażam sobie abym mógł robić coś innego. Każda rola – korzystając z metafory, która mi pani podpowiedziała –każde zdarzenie teatralne pozwala mi się spotkać z Małym Księciem. Człowiek często wstydzi się naiwności, prostoty boi się narazić na śmieszność. Żyjemy w świecie bezwzględnym, a teatr daje taką tarczę, za którą człowiek dotyka i przywołuje w sobie pewne stany wstydliwe, których nie odważyłby się przywołać w swoim prywatnym życiu.

 E.Chudzik, – Co pan sądzi o, jak się wyraził jeden z krytyków, „artystycznych igraszkach” młodych reżyserów ( i nie tylko) Czy aby dotknąć prawdy w teatrze koniecznie trzeba się tak bardzo, „wybebeszać”.

 Jan, Peszek – W Polsce w ostatnich latach nastąpił pewien szok, można to nawet nazwać rewolucją i nie myślę tu o zmianach politycznych. Teatr nie bardzo umie sobie poradzić z tym, co się tak gwałtownie wylało. Ta gwałtowność spowodowała, że przede wszystkim wylało się błoto, rynsztok. Do głosu dochodzą ludzie o najniższych instynktach i niestety oni często wpisują siebie w zakres działalności sztuki. Za wszelką cenę próbują zwrócić na siebie uwagę sądząc, że jeśli powtórzą w swoich „dziełach” życie w jego najbardziej wulgarnej postaci to osiągną sukces i aprobatę widza. Bogusław Schaffer wyraźnie mówi i ja się z nim zgadzam: „ Im bardziej sztuka przylega do życia tym bardziej wulgarne produkty tworzy.” Teraz jesteśmy świadkami takiego wypieku wulgarnych produktów.

 E.Chudzik – Czy ma pana na myśli również tak modną ostatnio twórczość Sarah Kane?

 Jan Peszek – Sarah Kane to żadna dramaturgia. Mówię to młodym reżyserom, że marnują swój czas i pracują na kompletnie jałowym biegu biorąc na warsztat twórczość Sarah Kane. Jej problemy nie są problemami społeczeństwa, świata ani nawet człowieka: są problemami Sarah Kane. Są tylko malutką częścią natury ludzkiej. Ktoś, kto się daje zgwałcić takiej literaturze jest albo słaby albo chce zrobić karierę na kimś podejrzanego autoramentu i to jest obrzydliwe i właściwie powinno być karalne.

E.Chudzik – Intelektualiści polscy i nie tylko podnoszą larum w związku z zanikiem tzw. kultury wysokiej i zalewająca nas zewsząd bajecznie kolorową komercją.

 Jan Peszek – Intelektualiści słusznie protestują, ale na Boga ten stan nie może trwać wiecznie. Jeżeli dołączymy do nich i padniemy na kolana waląc głową w mur to faktycznie zaleje nas mierzwa, która ma potworną miażdżącą siłę. Jest niemożliwe, żeby do końca całe społeczeństwo miało gust byle, jakiego sitcomu.

To między innymi my ja i pani jesteśmy po to, aby na tych najmniejszych nawet szańcach bronić się dla tej ostatniej tratwy wysokiej sztuki, która ma przepłynąć

Mój instynkt samozachowawczy wiedzie mnie ku temu, żeby tworzyć choćby te najmniejsze elity. Dlatego między innymi przyjeżdżam do takich Ośrodków jak ten państwa, aby dowiedzieć się, że istnieją jeszcze miejsca gdzie robi się wartościowe rzeczy, które nie maja nic wspólnego z błotkiem, które mnie otacza. My w naszej pracy musimy pamiętać, że widz dotknięty i wzruszony to jest widz, który przechodzi na naszą stronę.

 E.Chudzik – Podczas warsztatów powiedział pan, ze teatr jest działaniem, a aktor musi być zawsze przygotowany do ataku, czyli musi posiadać tyle technik aktorskich, aby móc bronić się, kiedy pozostaje sam na sam z widzem. Czy pan jest dobrze przygotowany do takiej walki?

 Jan Peszek – Jestem na tyle przygotowany, aby bez żadnych stresów być gotowym niemal na wszystko w sztuce. Absolutnie wykluczam możliwość, samopoczucia, że już nic przede mną. Wprost przeciwnie. Teraz mając do dyspozycji jako tako nastrojony instrument, jakim jest moje ciało, uświadomioną osobowość i wrażliwość, którą można sterować mimo 60 na karku wcale nie czuję się staro. Teraz właśnie mogę w pełni spożytkować to, co zbierałem przez całe życie i mogę o tym opowiedzieć innym ludziom, do czego zresztą jestem powołany jako aktor. Ale aby to robić swobodnie i nie dać się zepchnąć z wybranej drogi, muszę być silny, aktywny. Młodzi ludzie idąc do teatru nie zdają sobie sprawy z tego, że idą tam po to aby mieć władzę choćby przez małą chwilę kiedy w ciemności na scenie panują nad garstką czasem ludzi. Aktor to jest władca to jest król.

 E.Chudzik – Nad czym pan obecnie pracuje.

 Jan Peszek – Jak pani wie nie jestem zatrudniony na stałe w żadnym teatrze. Obecnie przygotowuje ze studentami w szkole aktorskiej dyplom i będzie to współczesna sztuka pt. „Po deszczu” Równolegle będę pracował nad „Dziennikami” Witolda Gombrowicza w reż. Mikołaja Grabowskiego, który przygotowuje swoją pierwszą premierę jako dyrektor Teatru Starego. Premiera przewidziana jest na grudzień. Dużo wyjeżdżam za granicę między innymi z teatrem Grzegorza Jarzyny oraz z Teatrem Wielkim gdzie gram Eugeniusza Oniegina ciekawostka – zupełnie bez tekstu.

 E.Chudzik – Dziękuję za rozmowę i życzę wielu jeszcze wspaniałych przedsięwzięć teatralnych