|
Barlinek w fotografii : Baśniowe spotkanie w TMB : Bezdomny z wyboru : Co w Domu Dziecka : Co z BOMETEM : Czasy i obyczaje : Fotoplastikon : Gmina w statystyce : Konferencja nauczycieli : Konkurs Barlinek ma 725 lat : Listy do redakcji : Miejskie gody : Miejskie rozmaitości : Nowe władze Pogoni : Noworoczne TMB : Obelisk pionierom Barlinka : Ogłoszenia drobne : Orkiestra zagrała : Picasso - nieśmiertelna potęga sztuki : Poznajemy parki krajobrazowe : Program Mistrzostw Polski w Warcabach : Proza życia : Relacja z sesji Rady Miejskiej : Rola i etos radnego : Sport : Szkolne koło TMB : Trudny budżet gminy : Usc : W trosce o umiejętności uczniów : Wiadomości wędkarskie : Wiadomości ze szkół : Wspomnienie Edwarda Kowalka : Z lamusa Raptusa: Czasy i obyczaje
Zmieniły się czasy, sposób życia i myślenia a z nimi obyczaje. Może właśnie dlatego w czasach rozwoju techniki, życiowej gonitwy i zdobywania pieniędzy za wszelką cenę, żeby się zupełnie nie zatruć, powinniśmy szanować tradycję we własnym kształcie i nie sprowadzać jej do komercji. To tradycja nadaje narodom osobowość i charakter. Czujemy potrzebę powrotu do korzeni i pielęgnowania cech narodowych, ale też nie sposób oprzeć się wrażeniom, że nasze sentymenty służą wielu do wyciągania pieniędzy i niewiele mają wspólnego z prawdziwą polską tradycją, świadcząc raczej o ignorancji. Już tydzień przed świętami tarabanią do drzwi grupy młodocianych „kolęników” i to nie z koszem, w który kiedyś gospodynie wkładały pierniki, orzechy, kołacze i inne smakołyki, ale po prostu ze skarbonką podsuwaną pod nos otwierającego. Na nic tłumaczenie, że według tradycji kolędnicy przychodzą w drugi dzień świąt. Przebierańcy zagłuszają głośnym „kolędowaniem”, a bywa, że odpowiadają w sposób grubiański i nie odejdą, dopóki nie dostaną pieniędzy od chcących pozbyć się intruzów gospodarzy. Chodzą też całkiem małe dzieci (bez opieki), które w tym czasie powinny oglądać dobranockę. Być może na polecenie rodziców. Nawet całkiem małe dziewczynki zarabiają na święta, nie mając pojęcia ani o tradycji, ani o śpiewaniu. Dawnymi czasy chętnie goszczono w domach kolędników (chodzili od św. Szczepana do Trzech Króli), wierząc, że przyniosą szczęście swoimi życzeniami, które miały zapewnić urodzaj, obfite plony i zdrowie. Kolędnikami byli mężczyźni lub chłopcy, którzy przebierali się również w szaty kobiece. ponieważ wierzono, że kobiety przynoszą nieszczęście. Wiele dni wcześniej opracowywali specjalne teksty, życzenia, kolędy lub całe przedstawienia jasełkowe. Chodzili przebrani za diabła, anioła, Heroda, śmierć, niedźwiedzia i inne jasełkowe postacie, i nosili ze sobą gwiazdę, turonia itp. Świecącą gwiazdę na kiju, symbolizującą gwiazdę betlejemską niósł „gwiazdor”, prowadząc kolędników. Za kolędę dostawali smakołyki do kosza lub worka, który nosili ze sobą. Skarbonki nie mieli, gdyż nie chodziło o zarobek, a raczej o zabawę, radowanie się z narodzin życia i przypominanie historii dzieciątka, ubarwionej zwyczajami regionalnymi. Zapewne też chodziło o zademonstrowanie możliwości twórczych i pomysłowości. Okres Bożego Narodzenia kończy się dniem Matki Boskiej Gromnicznej, kiedy to w kościołach święci się woskowe świece zwane gromnicami. Gromnicę należało donieść z kościoła do domu zapaloną. Zatknięta zwykle nad łóżkiem, przy świętym obrazie, chroniła przed uderzeniem pioruna, pożarem i innymi klęskami. Od Nowego Roku zaczynały się zapusty, a kończyły w ostatkowy wtorek. Był to czas tańców, hulanek, swawoli, kuligów, skubania pierza kończącego się muzyką i sutym poczęstunkiem. Najweselszy był ostatni tydzień karnawału, od tłustego czwartku (w tym roku 27 lutego) do kusego wtorku (w tym roku 4 marca). Ucztowano wtedy w domach i w karczmie, a „do uczty wchodziły koniecznie pączki, na smalcu w domu smażone lub chrust, czyli faworki, ciastka podługowate, kruche, na smalcu smażone” (O. Kolberg) oraz różnego rodzaju bliny, „pampuchy”, racuchy. W tłusty czwartek w niektórych regionach od świtu odbywały się (np. na ulicach Krakowa) tańce i pijatyki kobiet, polujących na nieżonatych mężczyzn. Złapanego przywiązywały do kloca, a uwalniały dopiero po wykupieniu się wódką. Krążyły też pochody przebierańców, a młode mężatki „wkupywały się do bab” wiezione taczkami do karczmy, która w ostatki stawała się centrum życia towarzyskiego. Tańce miały zapewnić obfitość zbiorów, bowiem ruch był przejawem życia. Obyczaje przez wieki uległy pewnym zmianom bo i warunki życia się zmieniły, ale ich sens był zachowany, ponieważ owe „spektakle” miały przypominać ważne wydarzenie i powinny nadal służyć przypisanej im idei. R. K |