|
Barlinek w fotografii : Ciężkie czasy dla księgarni : Dom Dziecka : Dzieci Wojny : Dzień Seniora - Złota sobota : Festyn w Dziedzicach : Finał konkursu fotograficznego : Fotoplastikon : Kryminałki : Lekcja historii regionalnej : Lekkoatletyka - po sezonie : Listy do redakcji : Ogłoszenia drobne : Otwarcie boisk : Piast zmienia statut : Powyborcze informacje : Proza życia : Rozmaitości : Sen o potędze - BTBS : Sesja Rady Miejskiej : Sport : Stypendyści Premiera : Szpital - dosyć narzekania : Tuzinkowa rocznica EB : Usc : Wiadomości wędkarskie : Wiadomości ze szkół : Wyborcze Pleple : Wywiad z dyr. LO I : Z lamusa Raptusa (PO)Wyborcze ple, ple, ple...
Jak po każdych wyborach otrzymaliśmy wiele telefonów (o skrajnie bardzo różnych opiniach), ale także korespondencji. Szkoda, że nie podpisanych. Bo co to znaczy: „Wielbicielka Barlinka”, „Stała czytelniczka”, „Wku...ny Barlinianin” i parę innych ciekawych pseudonimów, za którymi kryją się ludzie zawiedzeni, rozczarowani, często zacietrzewioni w swych poglądach. Można by rzec: zwykła sprawa. Tak było zawsze, tak jest i tak długo jeszcze będzie. Tak długo, aż nie zaczniemy podpisywać listy, przestaniemy podawać w rozmowach cudze numery telefonów i nazwiska, i jak długo nie będziemy żądać od swoich kandydatów, poza obietnicami, także informowania nas w jaki sposób chcą realizować swoje plany. Mógłbym machnąć ręką i dać sobie z tym artykułem spokój zgodnie z zasadą, że na anonimy nie reagujemy, ale nie można przecież udawać, że nie ma sprawy, skoro jest. Dlatego wyrażę tu swoje osobiste zastrzeżenia do odbytej kampanii wyborczej.
Przez cały okres kampanii napływały do mnie ciurkiem różne foldery, biuletyny, gazetki, fotosy i ulotki prześcigające się w obietnicach, a nawet oszczerstwach. Te ostatnie mnie nie zaskoczyły, bo pełno ich w telewizyjnych audycjach, w gazetach, ale urządzanie mi wspaniałej przyszłości, to dla mnie ważna sprawa. Kto by nie chciał żyć jak król? Każdy. Jest tylko pytanie: skąd weźmie taki kandydat na radnego pieniądze na: - walkę z korupcją; - równy dostęp do nauki dla wsi i miast; - ograniczenie bezrobocia; - na ekologię; - na uruchamianie szerokiego zakresu produkcji i usług; - na bezkolizyjny dostęp do specjalistów lekarzy; - na poprawę warunków bytu mieszkańców wsi, miasteczek, miast itd. itp. Wszystko to tak samo piękne, co nie realne, o co nikt jakoś nie pyta. Czytam i nie wierzę. Wszyscy chcą tego samego, ich programy są kropka w kropkę, takie same, każdy kandydat bez wyjątku, jak leci, zapewnia mnie, że zrobi to najlepiej. Wielu z nich już miało takie szanse i co? Oni wiedzą, że to nie jest takie proste, co nie przeszkadza zapewniać mnie, że dla nich to pestka, trzeba ich tylko wybrać, a już będzie raj w gminie, leków w bród, lekarzy specjalistów jeszcze więcej, o sprzedanie zboża nie będzie prosił rolnik, bo punkty skupu będą się pchać do rolnika i oby tylko chciał im sprzedać za każdą cenę. Brać, przebierać w propozycjach, nie spieszyć się - jest ich w bród, trzeba tylko wybrać właśnie jego i tylko jego (przecież tak pięknie i przekonywująco mówi), bo on ma receptę na wszystko, a skoro tak mówi, to na pewno jest prawda. Wszyscy inni są fe, po prostu brzydcy i kłamczuchy. A my idziemy, wybieramy i nie pytamy o nic - skąd, za co, kiedy... Za cztery lata upiorny taniec pomówień i obietnic zacznie się od nowa, a my nie mamy odwagi się zapytać: jak to jest, że jeden z drugim nie potrafi sobie zabezpieczyć własnego bytu, a na chama próbuje go urządzać innym? W najlepszym razie, obrażeni nie wiadomo na kogo, nie pójdziemy do wyborów. Komu zaszkodzimy? Podobnie jak dziecko, które mamusi chciało zrobić na złość i odmroziło sobie uszy, tak my po prostu obrazimy się i nie będziemy wybierać, i, przez swoją niby to obojętność, pozwolimy następnym spragnionym władzy usiąść na stołku radnego, bo przecież jakieś tam, nawet nie wielkie - kilkaset złotych nie chodzi piechotką i zawsze się przyda, prawda?... WK
|