Barlinek w fotografii : Bezpieczne miasto : BHP Squad : Bitwa o LO : Co w Domu Dziecka : Gmina w statystyce : Goździk dla Ewy : Historia - Statek ms Barlinek : Kryminałki : List otwarty Poradni : Listy do redakcji : Mistrzostwa Polski w warcabach : Otwarcie NETTO : Poeci w Maxi - Musik : Pogoń przed sezonem : Proza życia : Przegląd PARA : Roma w Kanie : Rozmaitości o mieście : Salonik poetycki : Sport : Spotkanie TMB : Studniówka w LO : To był bal : USC : Wiadomości wędkarskie : Wiadomości ze szkół : Wywiad z prymusem : Z lamusa Raptusa : Zimowisko w Zakopanem


Listy do redakcji

Światowy Dzień Chorego

 Z okazji Światowego Dnia Chorego Stowarzyszenie Opiekuńcze przy współpracy dyrekcji Domu Kultury oraz Ośrodka Pomocy Społecznej w Pełczycach zorganizowało spotkanie z osobami niepełnosprawnymi i chorymi z gmin Barlinek i Pełczyce.

W spotkaniu uczestniczyło około 60 osób. Przy akompaniamencie zespołu muzycznego Amam oraz grupy teatralnej Elastopatia dzieci i młodzież oraz dorośli bawili się wspaniale. Członkowie Stowarzyszenia prowadzili gry i zabawy sportowe. Każdy z uczestników spotkania otrzymał poczęstunek a sportowcy nagrody i upominki.

Dzięki uprzejmości ZEASz-u oraz Tadeusza Jabłońskiego mieliśmy dodatkowo dwa pojazdy, które woziły podopiecznych na to spotkanie. Ciastkarnia-Piekarnia pana Szrama oraz Piekarnia państwa Golińskich z Pełczyc bezpłatnie udostępniły ciastka i ciasto.

Wkład finansowy Stowarzyszenia wyniósł 65%. Pozostałą część wnieśli sponsorzy, ludzie dobrej woli. Warto kontynuować taką działalność. Trzeba mieć na uwadze, że organizacje pozarządowe robią to małym kosztem z gminy. Swoją działalność wzbogacają gminę. Uwrażliwiają społeczność lokalną na potrzeby drugiego człowieka.

Szkoda tylko, że w tym dniu nie byli obecni zaproszeni przedstawiciele obu gmin i powiatów. Mamy nadzieję, że Stowarzyszenie realizując powyższy program spotkań integracyjnych, będzie w przyszłości gościć przedstawicieli władzy. W swojej działalności nadal zapraszamy ludzi dobrej woli, wolontariuszy do włączania się w pracę na rzecz pomocy drugiemu człowiekowi. Zamiast siedzieć w domu - warto wyjść do ludzi.

Grażyna Cimochowska

„Detektyw – histeryk” czy lekarz,  czyli jak  traktuje się  pacjentów w Ośrodku Zdrowia w Przelewicach...

 

Nie od dziś wiadomo, że polska służba zdrowia przeżywa głęboki kryzys. Lekarze tłumaczą się brakiem podstawowych funduszy, odpowiedniego sprzętu  a pacjenci  na własnej skórze odczuwają skutki licznych „braków”. Jednak co dociekliwsi zadają sobie pytanie: „Czy problem ma jedynie finansowe podłoże?..”

Z całą pewnością  wyczerpującą odpowiedź na powyższe pytanie zna Cezary N. – dwudziestolatek, który czternastego lutego jechał do swojej dziewczyny – Anny S. Niedaleko miejscowości Jesionowo samochód, którym kierował wpadł w poślizg. Oblodzona nawierzchnia drogi uniemożliwiła  uniknięcie kolizji – samochód uderzył w drzewo. Chłopak wyszedł z samochodu, zabezpieczył miejsce zdarzenia. Następnie  świadkowie kolizji zaprowadzili go do pielęgniarki środowiskowej, która opatrzyła mu rękę. Stamtąd też zadzwonił do ojca a zaraz potem wrócił na miejsce zdarzenia. Po kilku minutach przyjechała tam jego dziewczyna Anna S. wraz z ojcem oraz znajomy ojca Cezarego. Zgodnie ustalili, że Cezary musi zostać przebadany . Polecili więc Annie  aby zawiozła chłopaka do najbliższego Ośrodka Zdrowia, który to znajduje się w Przelewicach. Sami natomiast zajęli się usuwaniem rozbitego samochodu, tarasującego przejazd, z drogi.

Tymczasem Anna i Cezary dojechali do Ośrodka, gdzie zajęła się nimi pielęgniarka. Zmierzyła ciśnienie, zadała kilka podstawowych pytań i razem czekali na lekarza. Po chwili pojawiła się pani doktor. Jej zachowanie było co najmniej  nietypowe: „I co żeście narobili?! Może ty piłeś? Zapewne uciekliście z miejsca wypadku!!!” – mówiła uniesionym głosem. Na jej  oskarżenia  odpowiadała jedynie Anna S. Cezary N. był jeszcze w szoku, poza tym mówienie utrudniała mu opuchnięta i zakrwawiona warga. Odezwał się dopiero gdy pani doktor zaczęła oskarżać Annę S.  słowami: „Kręcisz!!! Inaczej będziecie oboje gadać jak wasi rodzice przyjadą!”. Z ust Cezarego padła wówczas krótka i rzeczowa informacja: „Jechałem do dziewczyny na Walentynki. Rodzice już wszystko wiedzą. Nikt inny nie ucierpiał. Tylko ja.” Po takiej dziwnej, jak na opisywane okoliczności wymianie zdań pani doktor przystąpiła do bardzo oględnego (chyba aż za bardzo..) badania. „Boli cię głowa?” – zapytała. Ręką zmierzyła tętno i wyszła. Z Anną i Cezarym pozostała pielęgniarka. Po kilku pomiarach ciśnienia stwierdziła, że ono stale rośnie. Poza tym zauważyła, że chłopak ma wiotkie ręce i  narzeka, że jest mu coraz zimniej. Tymczasem przyjechali już znajomi Cezarego i zasugerowali, aby pielęgniarka wezwała pogotowie, co też w końcu zrobiła. Po czterdziestu pięciu minutach nerwowego oczekiwania na karetkę z lekarzem i aparaturą znajomi Cezarego ujrzeli na drodze prowadzącej do Ośrodka Zdrowia powoli zbliżający się samochód z napisem: „PRZEWOZY SANITARNE” . Nie trzeba chyba wyjaśniać, co to oznacza.  A przecież przez ten cały czas  mieli do dyspozycji trzy samochody, którymi sami dojechali do tegoż ośrodka. Sami mogli zawieźć Cezarego do szpitala i z całą pewnością trwałoby to krócej! Czekali jednak cierpliwie, licząc na przyjazd kompetentnego do wykonywania swoich obowiązków lekarza. Cóż... zawiedli się po raz kolejny.

Cezary trafił ostatecznie do szpitala w Barlinku, gdzie w końcu należycie się nim zajęto. Początkowo jednak lekarze mieli pewien problem - Cezary N., odpowiadając na ich pytania oznajmił, że na parę minut przed przyjazdem karetki dostał zastrzyk w Ośrodku Zdrowia w Przelewicach. Jednak personel tegoż ośrodka nie przekazał ani Cezaremu,ani Annie, ani też kierowcy karetki odpowiednich informacji, w skutek czego lekarze barlineckiego szpitala nie wiedzieli, co podano Cezaremu N. !  Pytali jednak dalej: „Nie utraciłeś przytomności? Wymiotowałeś?...”, itd. Wykonali podstawowe badania, zrobili prześwietlenie głowy, klatki piersiowej  i zatrzymali go na krótką obserwację. Dostał również zastrzyk przeciw tężcowi. Po stwierdzeniu, że wszystkie wyniki są zadowalające, lekarze wypuścili go do domu.

Słowem, Cezary jest zdrowy,  nie doznał żadnych poważniejszych obrażeń. Jednak, w kilka dni po zdarzeniu wszyscy, zainteresowani losami tego chłopaka zgodnie twierdzą, że od razu sami powinni zawiadomić pogotowie a nie liczyć na łaskę bądź niełaskę personelu miejscowego ośrodka zdrowia. Logiczne jednak jest, że w tego typu sytuacjach  nie zawsze myśli się w sposób  najbardziej racjonalny. Właśnie wtedy   liczy się na profesjonalizm lekarzy, pielęgniarek...Różnie można określić zachowanie pani doktor, mającej wówczas dyżur w Ośrodku Zdrowia w Przelewicach  ale z całą pewnością nie należy go łączyć z pojęciami: „PROFESJONALIZM” czy „RZETELNE WYKONYWANIE SWOICH OBOWIĄZKÓW”..! Pani doktor przeprowadziła„mini – śledztwo”, sama osądziła, wprowadzając co najmniej nerwową atmosferę a dopiero na samym końcu zrobiła coś, do czego tak naprawdę była uprawniona – przebadała pacjenta (szkoda tylko, że tak oględnie).

Zapewne wiele osób zastanawia się po co w ogóle o tym pisać?! Przecież nic nikomu się nie stało! Często spotykam się z takim podejściem do sprawy i prawie zawsze zastanawiam się, skąd to się bierze? Przecież tego typu naruszenia często są zwiastunami jakiejś tragedii. Czy naprawdę tego nie zauważamy?! Lekarze stają się negatywnymi bohaterami prasy czy telewizji dopiero wtedy, gdy dojdzie, w skutek ich zaniedbania do czyjejś śmierci. Może pora w końcu zmienić takie typowe dla Polaków zachowanie, oparte na mechanizmie: REAGUJEMY DOPIERO PO TRAGEDII.  Może  przyszła w końcu pora aby zapobiegać tragediom, a nie biernie na nie czekać...?!

Imię i nazwisko znane redakcji

 

*Imiona i inicjały nazwisk zostały zmienione