|
Barlinek w fotografii : Biuro Carrefour : Dni Eksjo : Francuski partner : Listy do redakcji : Minister gospodarki w Barlinku : Regaty rodzinne : Sport : X Festiwal Szachowy pamięci Laskera : X Lato Teatralne : Żużlowcy na barlineckim stadionie : 40-lecie Romany Kaszczyc : Aktywni emeryci : Bezpieczeństwo w mieście : Kobiety w działaniu : Kryminałki : Miasto dla rowerów : Nowe inicjatywy młynarzy : Odpowiedzialność czy hipokryzja : Ogłoszenia drobne : Pomysły dla nowej kadencji : Poszły konie przed wyborami : Proza życia : Replika staroście : Rozmaitości : Spacerkiem po mieście : Szkolna statystyka : Śmieciowe abecadło : USC : Wdzięczność prezesowi Pogoni : Wiadomości wędkarskie : Wizja przyszłości gminy : Z dnia na dzień : Z lamusa Raptusa : Zakorkowane miasto : Żegnamy wakacje : Rodziny pod żaglami
Rywalizowało ze sobą 12 załóg. Stworzono dla nich dwie kategorie: jachty mieczowe i kabinowe. W pierwszej grupie startowało 9 obsad, w drugiej - 3.
Ścigali się dwa dni, 24 i 25 sierpnia, w ramach Regat
Rodzinnych zakończenia wakacji 2002, na rodzimym jeziorze. Wystąpiły znane
wszystkim klubowiczom zestawy rodzinne. Wymogiem podstawowym była obsada złożona
z trzech osób, w tym, z co najmniej dwóch należących do jednej rodziny. Oznacza
to, że pływały zróżnicowane składy, bo na kilka łajb załapali się „obcy”. W sobotę 24, powołano sędziego głównego w osobie p. Henryka Drążyka. Pod jego dyktando rozstawiono boje zwrotne i ustalono linię startu oraz mety. Trasa regat nie była zbyt trudna. Niektórzy z pływających stwierdzili wręcz, że nie można się było na niej wykazać umiejętnościami, gdyż nie wymagała halsowania. Różniły się między sobą trasy wyścigu kabinówek i mieczówek. Kabinówki płynęły aż do pierwszej wyspy okrążając ją i wracając na linię startu będącą już wtedy finiszem.
Widowisko zaczęło się około 1100. Wiało jeszcze
słabo i wszyscy mieli problemy ze startem. Jedna z łódek, wcale nie najszybsza,
lecz raczej z tych grzejących końce wszelkich zawodów nagle dostała tzw.
osobisty wiatr, co pozwoliło jej na tak duże oddalenie się od reszty stawki, że
nie było szans, aby ją dogonić. Rozdmuchiwało się coraz bardziej, więc szanse
wszystkich wyrównywały się z biegu na bieg. Zaznaczyć muszę, że impreza odbywała
się systemem wyścigów przesiadanych. Każdy płynął na każdej uczestniczącej w
zawodach żaglówce. Początkowo były to 3 jachty kabinowe - oddzielna klasa; 6
omeg, 2 cirrusy i 470- tka - wśród mieczówek. W drugim wyścigu zdarzył się
jednak nieprzyjemny incydent, który napędził strachu płynącym na cirrusie. W
jednej chwili maszt jachtu złożył się jak zapałka, po tym jak wystrzelił wraz z
piętą z miejsca mocowania. Kilka centymetrów dalej i mogłoby się to tragicznie
skończyć dla Renaty - trapezowej cirrusa. Opatrzność czuwała i nikomu, na
szczęście, nic się nie stało. W związku z awarią łodzi, należało ją wymienić,
aby każda załoga miała, na czym płynąć. Została zastąpiona latającym holendrem i
zabawę kontynuowano. Do obiadu, tj. do około godziny 1400, rozegrano pięć biegów. W tzw. międzyczasie za burtę „Doris” wypadł nasz milusiński Szymon. Sternik błyskawicznie wyłowił go z wody i kontynuowali bieg. Tym manewrem naraził się na utyskiwanie rywali, którym wszedł w kurs przy podejściu do człowieka za burtą. Szymon z pewnością zapamięta, że przy balastowaniu należy wpiąć się w pasy, aby nie pozbawić się cielesnego kontaktu z jachtem. Po południu ścigano się w pozostałych czterech biegach. Kabinówki skończyły już przed obiadem - były tylko 3. Ktoś niewtajemniczony mógłby rzec, że tu nastąpił koniec, bo przecież 9 załóg, 9 łódek, 9 wyścigów - wszystko gra! Nie. Sędzia zarządził powtórkę dwóch pierwszych wyścigów w niedzielę 25 sierpnia, ze względu na to, że brał w nich jeszcze udział feralny cirrus i załogi, które na nim płynęły nie miały szans takich, jak pozostałe korzystające już z latającego holendra. Sobotni dzień minął przy dźwiękach szant, przepysznej grochówce (dziękujemy naszym stałym dostawczyniom tego specjału, paniom z kuchni Domu Dziecka) oraz kiełbasie i kaszance z rusztu, pieczołowicie obracanych nad ogniem przez p. Leszka, a przede wszystkim świetnej, pełnej emocji zabawie. Niedzielne, powtórkowe biegi miały dopełnić coroczny przystaniowy obrządek. Sędzia wydłużył nieco trasę ze względu na nieznaczną zmianę kierunku wiatru i mieczówki znów powiały żaglami na wodzie. Emocje sięgały zenitu. Sytuacja każdej załogi mogła zmienić się diametralnie. W rezultacie wszystkich wyścigów kolejność załóg na podium była następująca: KLASA JACHTÓW KABINOWYCH I miejsce - Ilona Śliwa Jan Śliwa Sebastian Sandman - sternik II miejsce - Dorota Bartosiewicz Martyna Bartosiewicz, Bartłomiej Ptaszek Mirosław Bartosiewicz - sternik III miejsce - Anna Bartosiewicz Marek Bartosiewicz Cezary Bartosiewicz - sternik Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa. Gratulacje!
KLASA JACHTÓW MIECZOWYCH I miejsce - Renata Kędzior Krzysztof Kędzior Radosław Kędzior - sternik II miejsce - Kamila Skowron Agnieszka Skowron Stanisław Skowron - sternik III miejsce - Agata Gwit Leszek Gwit Tomasz Gwit - sternik Gratulacje! Pozostałe załogi wiedzą, w jakiej kolejności wystąpiły po odbiór dyplomów, bo wszyscy uczestnicy wodnych harców otrzymali „kwity” z następującą treścią: DYPLOM SZUWAROWO-BAGIENNY dla Rodziny.......................za zajęcie ...... w Regatach Rodzinnych zakończenia wakacji 2002 Barlinek 24-25 sierpnia 2002 r. Zabawa przednia, atmosfera radosna i tylko naśladować naszą brać żeglarską w tym, że ma inicjatywę i potrafi sobie zapewnić przyjemne spędzenie czasu oraz propagować jedność pokoleniową udowadniając, że w „kupie siła” z przeproszeniem. Magda |