Aukcja ceramiki w Starej Galerii : Bal Lions Club : Barlinek w fotografii : Biały Kruk w Ossolineum : Ciasno w przedszkolach : Co nowego w Domu Dziecka : Czy będzie samorządowy pat : Etos dziennikarza : Fotoplastikon : Gminna Rada Zdrowia : Historia - Bombowy Sylwester : Kiermasz świąteczny w Muzeum : Kryminałki : Mistrzostwa Polski w warcabach : Nowa apteka : Ogłoszenia drobne : Oświatowe rozterki : Pionierzy Barlinka : Plener Piękno Ukryte - wernisaż : Relacja z sesji Rady Miejskiej : Rozmaitości : Spotkanie emerytowanych nauczycieli : Stowarzyszenie Art-Maxi : Styczniowe imprezy w Barlinku : Wiadomości z USC : Wiadomości ze szkół : Wigilijne wieczory : Wywiad z burmistrzem Barlinka : XXV lat parafii św. Bonifacego : Z lamusa Raptusa : Złote Gęsiarki 2002


Pionierzy Barlinka

 Różne były drogi do Barlinka obojga bohaterów reportażu.

Józef urodził się jeszcze w czasach caratu w małej wiosce w powiecie konińskim. Pochodzi z chłopskiej rodziny Plutów, których rodowód sięga XVII wieku. Posiada oryginalne dokumenty przodków w języku rosyjskim z 1856 i 1909r. -akty nadania ziemi.  W początkach listopada 1939 r. po zatrzymaniu w czasie łapanki, został wywieziony do pracy przymusowej w gospodarstwie rolnym Hansa Bethe w Baumgarten powiat Prenzlau, gdzie przebywał do 1 maja 1945r. gdy miejscowość zajęła Armia Radziecka. Doskonale pamięta ciężką pracę i głód - podbierał wówczas pszenicę. Pomagała mu znajomość języka niemieckiego, którego nauczył się w 7 klasowej szkole i jednym roku gimnazjum.  Dzień wyzwolenia z niemieckiej niewoli pamięta jako jeden z najszczęśliwszych dni w życiu. Niemcy płakali, a robotnicy przymusowi różnych narodowości cieszyli się. Każda z nacji, wykonała swój sztandar i opaski z barwami swojego kraju. Zabito w tym dniu kilka świń i krów, aby móc najeść się do syta. Polski sztandar pan Józef ma do dzisiaj. Zaprzęgiem z dwóch koni, które zabrano Niemcom, wraz z 3 innymi Polakami 8 maja, w nocy przez most pontonowy koło Gryfina, przekroczył Odrę i jechał dalej przez Pyrzyce i Lipiany w kierunku Barlinka. Niestety w Dzikowie 9 maja wieczorem padł ostatni koń i pan Józef pieszo 10 maja rano dotarł do Barlinka. Zgłosił się do magistratu, który mieścił się w budynku na rogu dzisiejszych ulic Lipowej i 1-go Maja. Burmistrzem był wówczas Franciszek Bieda, a zastępcą Zygmunt Bauman, który uczył później w Liceum Kupieckim. Pamięta, że burmistrz namawiał go do pozostania w mieście. Zresztą Fr. Bieda miał zwyczaj stać na skrzyżowaniu (dzisiejsze ze światłami) i namawiać przejeżdżających Polaków, aby zostali w mieście.  Barlinek był ładny, koni do dalszej drogi nie było, więc pan Józef został zameldowany na pobyt stały 13 maja 1945r. i mieszka tu do dzisiaj. Otrzymał skierowanie do zajęcia gospodarstwa, w którym przebywała niemiecka wdowa o nazwisku Wend z dwojgiem dzieci. Jej męża Eryka Wend zastrzelili Rosjanie w końcu stycznia przy zajmowaniu miasta za odmowę wydania koni. Po pół roku wdowa z dziećmi została przesiedlona za Odrę. Początkowo gospodarował na 20 hektarach, lecz później zostawiono mu 10 ha. W początkowym okresie maja 1945r. do miasta przybyła pierwsza grupa około 30 osadników. Spośród nich p. Józef pamięta: Waleriana Rolbieckiego, Teodora Szyszkę, Józefa Woźnego, Franciszka Szymicha, Władysława Grzywacza, Edwarda Pawlikowskiego, Edwarda Wojdata. Nieco później, w sierpniu przybyli do Barlinka: brat p. Józefa - Jan Pluciński oraz Władysław Dudka, Henryk Maciejewski, Leon Rewers i inni. Pan Józef potwierdza wiele ciekawostek z tamtych lat, między innymi relację Niemca o nazwisku Wolff, który opowiadał okoliczności zniszczenia miasta przez Rosjan. W rynku zostali oni ostrzelani przez młodzież z Hitler-jungen. Zginął wówczas rosyjski oficer, Rosjanie wycofali się na wzgórze w kierunku Lipian i stamtąd ostrzelali centrum miasta, niszcząc istniejące tam budynki, które później zostały rozebrane. Podaje, że po wojnie w Barlinku i okolicach działało aż 6 młynów. Ciekawym epizodem tamtych lat był fakt, że założyciel PPR w mieście Józef Majewski był gestapowcem. Został rozpoznany w czasie meczu piłkarskiego przez zawodników, lub kibiców ze Strzelec Krajeńskich. Także pierwszy starosta myśliborski, mówiący świetnie po polsku okazał się gestapowcem. Ciekawy jest też epizod związany z Fabryką Pługów (późniejsze ZUO „BOMET”. Dyrektorem wówczas był inż. Kuźma z Poznania, brakarzem Polak o nazwisku Koschke, a mistrzem kowalskim Lemke. Gdy wyprodukowane na eksport do Czech 300 szt. pługów rozleciało się w eksploatacji, całą trójkę oskarżono o sabotaż i urządzono im pokazowy sąd wojskowy - otrzymali 12,7 i 5 lat więzienia. Wyszli szybciej, gdy okazało się, że projekt pługów, który otrzymali z Warszawy zawierał błędy. Pan Józef od początku pobytu w Barlinku udzielał się społecznie. W marcu 1947r. wraz z Teodorem Szyszką, Walerianem Rolbieckim, Franciszkiem Szymichem, Edwardem Pawlikowskim i Janem Kaczmarkiem założyli Gminną Spółdzielnię, a następnie współuczestniczyli w utworzeniu Banku Ludowego oraz PSS-u. Pan Józef pokazuje legitymację członkowską nr 161 z 18.02.1947r. Wraz z Marianem Zajączkowskim i Władysławem Dudką był inicjatorem doprowadzenia wody i gazu dla ul. Gorzowskiej. Był też radnym Rady Miejskiej przez 12 lat. Posiada szereg odznaczeń. m.in. Medal Rodła, Krzyż Kawalerski i z 1985r. odznakę Zasłużony dla Barlinka. Nieco inna była droga żony Stefanii. Pochodzi również z konińskiego. Jako 16 letnia dziewczyna, wywieziona została na roboty przymusowe do majątku rolnego Paula Schrődera w Moczkowie (dawna szkoła), gdzie przebywa do 30 stycznia (dzień zajęcia Barlinka przez Rosjan). Właściciel miał największą w okolicach krochmalnię. Pamięta, że pracował tam również Jan Frąckowiak. Po wyzwoleniu wróciła na krótko w strony rodzinne, ale 28.06.1945r. przyjechała do Chrapowa. gdzie osiedlił się jej ojciec. Józef i Stefania Plucińscy zawarli związek małżeński w 1956r. i od tej pory p. Stefania mieszka w Barlinku. choć wojnę spędziła w Moczkowie. Państwo Plucińscy doczekali się pięciorga dzieci, 10 wnuków i pięciorga prawnuków - czekają teraz na praprawnuki. Gospodarstwo rolne przejęła najmłodsza córka Maria, która z mężem Piotrem Rosenkiewiczem ma dwóch synów i mieszka w domu rodziców. Nieco starsza córka Ania z mężem Jarosławem Woźniakiem pracuje w firmie Barlinek S.A. Pan Józef dysponujący świetną pamięcią pokazał własnoręcznie napisaną historię swojej rodziny.

Stanisław Opatowicz

P.S

Liczę na pomoc żyjących pierwszych osadników ziemi barlineckiej w kontynuowaniu tego cyklu. Pamięć ludzka jest często zawodna, to już 58 lat. Proszę o ewentualne uzupełnienia.