Barlinek w fotografii : Baśniowe spotkanie w TMB : Bezdomny z wyboru : Co w Domu Dziecka : Co z BOMETEM : Czasy i obyczaje : Fotoplastikon : Gmina w statystyce : Konferencja nauczycieli : Konkurs Barlinek ma 725 lat : Listy do redakcji : Miejskie gody : Miejskie rozmaitości : Nowe władze Pogoni : Noworoczne TMB : Obelisk pionierom Barlinka : Ogłoszenia drobne : Orkiestra zagrała : Picasso - nieśmiertelna potęga sztuki : Poznajemy parki krajobrazowe : Program Mistrzostw Polski w Warcabach : Proza życia : Relacja z sesji Rady Miejskiej : Rola i etos radnego : Sport : Szkolne koło TMB : Trudny budżet gminy : Usc : W trosce o umiejętności uczniów : Wiadomości wędkarskie : Wiadomości ze szkół : Wspomnienie Edwarda Kowalka : Z lamusa Raptusa:


Z lamusa Raptusa

Styczeń śmignął nam jak z bicza strzelił. Styczeń zawsze był miesiącem refleksji, podsumowań, snucia planów. Styczeń to jakby echo tego co przeszło, a równocześnie niby czarodziejskie źródełko, w którym próbujemy odczytać to co nas czeka. A działo się ostatno, oj działo! Od góry do dołu. Od parlamentu przez rząd i województwa, do gmin, miast i siół.

Z jednej strony czkawka wyborów samorządowych, a co za tym idzie wielkie zmiany. Szczególnie kadrowe. Nowe afery wstrząsające posadami państwowości, zanim jeszcze zdążyliśmy nieco ochłonąć z obrzęku serc rozpartych dumą z podpisania umów kopenhaskich, już jest „Rywingatte”. No, można by długo wymieniać, nawet z teatru blższego nam uczuciowo, ale po co? Wszyscy wiedzą. Tyle, że mnie czegoś w tym wszystkim brakuje.

Ciągle słyszę - opcja taka, opcja taka... Co to znaczy? To, że wybieraliśmy swoich przedstawicieli do wszelkiego rodzaju władz z różnych partii i komitetów wyborczych, to wcale nie po to, żeby oni tam reprezentowali własne opcje, ale nas. Jeśli już chcecie to jakoś dzielić, podzielmy na np. mniejszościości, ale nie opcje. Mnie jako wyborcę nie obchodzi interes opcji, lecz nasz, społeczny.

Były programy wyborcze obiecujące różne zmiany i co? Jak na razie widzę walkę polityczną i chęć czynienia sobie na złość, wyszukiwaniu byle jakiego pretekstu żeby dokopać przeciwnikowi politycznemu, pluskanie się w brudach, które sami sobie fundujemy. Gdzie są te programy i jak je myślimy realizować?

Ostrzegałem w swoich felietonach o groźbie utytłania się w niewiedzy prawnej, o braku zainteresowania możliwościami, a eksponowaniem dobrych chęci. Nikt tego jakoś nie brał do siebie, a to przecież nie ja, ale nasi przedstawiciele w różnych władzach mają kształtować przyszłość naszego miasta, gminy, powiatu itd. Jak na razie widzę tylko walkę o pojedyńcze głosy w tych ciałach - od samorządów gminnych do parlamentu, kalkulowanie, liczenie ołówkiem i długopisem,  kalkulatorem i na karteczkach, na zeszytach i wykresach jakie nam fundują środki masowego przekazu. Nie widać tylko zza tego wszystkiego zwykłego człowieka, który jest traktowany niby przysłowiowy murzyn - zrobił swoje, to i może sobie odejść.

Jeśli ktoś jest „chory” politycznie to jego sprawa. Chciałbym tylko, aby ta epidemia ambicji przekładała się na czyny dla dobra społecznego, a nie na diety, obiecanki załatwienia jakichś działek, promowanie dla własnych korzyści swoich znajomków. I jeszcze coś. Najwyższy czas zapoznać się z obowiązujacym prawem, przepisami określającymi kompetencje każdego z nas - tych na świeczniku i tych na dole, którzy myślą, że samorząd może wszystko. A to nieprawda, bo samorząd może tylko to, do czego upoważnia go ustawa.

Zdegustowany.

Raptus