25-lecie Parafii : Barlinek - miasto wspomnień : Barlinek w fotografii : Dzień w kłopocie : Festiwal Drogą Andrzeja : Kryminałki : Kultura : Kurort sie odradza : Listy : Miejsca i ludzie - Kino Stolica : Moja loża : Ogłoszenia drobne : Pomnik-kotwica : Proza życia : Przewodniczący RM zostaje : Rewolaryzacja staromiejskiego Rynku : Rozmaitości z miasta : Rynek do zabudowy - domy czy drzewa : Sport : Spotkanie z Courrieres : Turniej kobiet w Moczkowie : Usc : Wiadomości wędkarskie : Wywiad z Królową Puszczy Barlineckiej : XI Lato Teatralne : Z lamusa raptusa : Zgrzyta we wsplnocie : Złoty Medal dla Szaraka :


Festiwal gwiazd  Drogą Andrzeja

Andrzej Ligocki był skromną osobą, pracującą w wielu organizacjach charytatywnych głownie na rzecz dzieci z rodzin patologicznych, pomagał bezinteresownie wielu uczniom udzielając bezpłatnych korepetycji, był bardzo lubianym nauczycielem, który kontakty z uczniami opierał na przyjacielskim partnerstwie. Po śmierci utworzono - nadawane corocznie - STYPENDIUM im. Andrzeja Ligockiego dla najlepszych i utalentowanych uczniów.

Był wielkim miłośnikiem bluesa i jazzu, kochał muzykę wykonywaną przez tradycyjne big bandy jazzowe. Sam grał amatorsko na trąbce i harmonijce ustnej. Od pierwszych dni utworzenia jazzowego klubu Maxi-Music w Barlinku Andrzej był jego stałym gościem. Był niemal na wszystkich koncertach i sam brał udział w koncertach dżemowych. Był jednym z pomysłodawców utworzenia organizacji, która zbierała by fundusze i organizowała otwarte koncerty bluesowo-jazzowe, na które będą mogli przyjść wszyscy nie kupując biletów.

Przy klubie utworzono Barlineckie Stowarzyszenie Twórców Kultury, którego działacze postanowili zrealizować przesłanie Andrzeja i zorganizowali już po jego tragicznej śmierci Mały Festiwal Bluesowo-Jazzowy i nazwali go „Drogą Andrzeja". Festiwal ma konwencję otwartą realizuje, marzenia Andrzeja „by każdy mógł uczestniczyć w koncertach na żywo i miał szansę posłuchać dobrej muzyki”. Kluczem do wyboru zespołów i ich repertuaru jest wymóg gry na dwóch ulubionych instrumentach Andrzeja - trąbce i harmonijce ustnej. Fundusze na Festiwal są organizowane od sponsorów i składek od przyjaciół Andrzeja. Konwencja Festiwalu to maraton koncertowy trwający od wieczora do rana kończący się wspólnym graniem z zaproszonymi muzykami z Barlinka. Na koncercie jest rozdawana bezpłatnie ulubiona herbata Andrzeja - czyli mocna parzona po turecku liściasta w pokalu od piwa z dużą łyżką, tak jak przyrządzał Andrzej.

W ubiegłym roku festiwal wywołał duże zainteresowanie, a widzowie wyrazili opinię – że była to najlepsza impreza muzyczna jaka odbyła się w naszym mieście ostatnimi czasy. Wykonawcy z ubiegłego roku to: Skandal (Zielona Góra - Poznań), Good Morning Blues (Zielona Góra), Total (Barlinek). Impreza zakończyła się o godzinie 6.00 nad ranem .

II Mały Festiwal „Drogą Andrzeja” odbył się 19 lipca 2003 jak zwykle w klubie muzycznym Maxi-Music w Panoramie. Tym razem Jarek Mielcarek – szef Maxi-Music, do udziału zaprosił dwa big-bandy: Mandragora Jazz z Zielonej Góry i Tom Jazz Band ze Szczecina, Gorzowa i Zielonej Góry, oraz duet gwiazd pierwszej wielkości: Bartek Łęczycki z Lublina – obecnie chyba najlepszy harmonijkarz ustny w Polsce i Roman Puchowski z Tczewa śpiewający i grający na gitarze bluesa.

I tym razem, ci co przyszli na ten koncert, przeżyli prawdziwą, wielogodzinną ucztę muzyczną. Mandragora to prawdziwie profesjonalny jazz-band, z bardzo czysto brzmiącą sekcją dętą, z wirtuozerią zaprezentował wiele standardów jazzowych, m.in. Milesa Davisa czy Herbi Hanckocka. Tom Jazz Band, składający się z bardzo młodych muzyków z kolei porwał barlinecką (i nie tylko) publiczność swoją żywiołowością i twardą, jazz-rockową stylistyką potraktowania muzycznych tematów.

Natomiast Bartek Łęczycki z Romanem Puchowskim to prawdziwa maestria bluesa z delty Missisipi. Wszystkich zaszokował Bartek, młody, o kruchej posturze człowiek, który wyszedł na scenę, niczym terrorysta, z pasem załadowanym dziesięcioma... harmonijkami. Lecz, gdy zaczęli swój koncert, to nikt już nie miał wątpliwości, że w Barlinku oto dzieje się cud. Trudno wyrazić słowami, to co można było usłyszeć tej nocy (koncert skończył się o 5 rano) ze sceny klubu Maxi-Music.

Kocert prowadził Artur Klimaszewski, scenografię wykonali Andrzej Golec i Łukasz Sawicki. Takie wydarzenie nie mogłoby się odbyć, gdyby nie sponsorzy: UMiG w Barlinku, Pyrmo_Chemia Leszek Hyży, Bank GBS, PIH Hydronex z Jędrzejowa, PPH Bimex oraz oczywiście Klub Muzyczny Maxi-Music. Na koncercie była także obecna, a jakże, mama Andrzeja, która otrzymała od Jarka Mielcarka bukiet kwiatów.

Refleksja: „Zwyczajny człowiek", ilu takich „Andrzejów" żyje obok nas? Czy trzeba tragedii, by zauważyć i docenić nieprzeciętność i wielkość „Zwyczajnych ludzi", z którymi spotykamy się co dzień?

 

 Wspomnienie o Andrzeju

Andrzej Ligocki, 32 -letni nauczyciel z Barlinka, zginął podczas podejścia na alpejski szczyt. Urodził się w Barlinku  02 sierpnia 1969 roku . W 1995 roku ukończył na Uniwersytecie Szczecińskim studia o kierunku historia.

Na włosko-szwajcarski szczyt Matterhom wchodziła 5-osobowa grupa z Barlinka l Gorzowa. Wybrali wejście od strony włoskiej, tak zwaną Lwią Granią. Pogoda była niestabilna, kilka dni czekali, zanim mogli dotrzeć do schroniska na wysokość 3.835 m. W cztery osoby atakowali szczyt. Pogoda i widoczność były dobre, wiał silny wiatr. Andrzej Ligocki szedł w pierwszej parze, druga dwójka była o pół godziny drogi z tyłu. Na wysokości około 4.300 m, już w kopule szczytowej, łatwiejszy odcinek drogi pokonywali bez asekuracji. Andrzej poślizgnął się na skalnym podłożu, pokrytym warstwą zmrożonego śniegu. Spadł na skalną półkę, a potem stoczył się po pochyłym zboczu i po około 200 m zniknął partnerowi z OCZU.

Przez telefon komórkowy zostały natychmiast zawiadomione służby ratownicze, grupa przerwała wspinaczkę. Wyleciał helikopter, alpinisty jednak nie odnaleziono. Tragedia wydarzyła się w czwartek 12 lipca 2001 roku. Akcję poszukiwawczą przerywały kolejne załamania pogody.

Andrzej Ligocki uczył historii i geografii w barlineckiej szkole podstawowej i gimnazjum, był znanym w mieście organizatorem koncertów i .młodzieżowych spotkań, żeglarzem. Od lat uprawiał turystykę górską, od dwóch lat wspinał się. Zdobył Elbrus i dwa 4-tysięczniki Kaukazu. Wejście na Matterhorn było jego marzeniem - w 2000 roku próbował pokonać górę od szwajcarskiej strony, nie udało się.

Matterhom, ze szczytem ma wys. 4.478m, uważany bywa za najpiękniejszy szczyt w Alpach, a nawet na świecie. Ma też – niechlubną - sławę góry zbierającego najwięcej ofiar. Po raz pierwszy został zdobyty w 1865 r., najłatwiejszą, północno~wschodnią granią przez wyprawę E.Wbympera, podczas której w czasie zejścia zginęli czterej z siedmiu zdobywców. Przejście sławnej północnej ściany Matterhom pokonanej w 1931 r. przez braci F. i A. Schmidów uchodzi za nobilitację wśród alpinistów.