|
10 LAT WSPÓŁPRACY ZE SCHNEVERDINGEN : 600 LAT EKSJO : BARLINEK W FOTOGRAFII : DEBATA W TMB :DNI BARLINKA : DZIECI WOJNY : KONSERWATORSKIE TMB : KRYMINAŁKI : KULTURA : LIST OTWARTY : MOJA LOŻA : NIEWIDOMI : NIEZWYKŁY ŚLUB : OGŁOSZENIA DROBNE : OHP : POMNIK : PROZA ŻYCIA : ROZMAITOŚCI : ROZMOWY O BARLINKU : SPORT : SZLAK DĘBÓW : USC : W ZAPOMNIANE MIEJSCA : WIADOMOŚCI WĘDKARSKIE : WIADOMOŚCI ZE SZKÓŁ : Z LAMUSA RAPTUSA : Z PAMIĘTNIKA KANDYDATKI : Z lamusa raptusa Mamy więc za sobą gorące dni 7-8 czerwca 2003, które przejdą do historii naszego Narodu. Jest to już zbyt odległy czas, aby zastanawiać się nad końcowym wynikiem referendum. Sprawa jest jasna. Mnie ciekawi jedynie jedna strona tego wydarzenia: skąd u nas tylu sceptyków?. Pytanie wydaje się czysto retoryczne, a jednak warto się nad nim zastanowić. Chodzi mi nie o tych, którzy głosowali przeciw wejściu w struktury UE. Ci przynajmniej wyrazili jakieś zdanie i należy ich decyzję uszanować. Nie chodzi mi o tych, co do urn nie chodzą z zasady. Niech sobie siedzą w swoim ciepełku. Dla nich los Lechitów znaczy tyle samo co los plemienia Zulu Gula. Ale chodzi o tych, którzy nie zdecydowali się na głosowanie mimo wcześniejszych deklaracji, że pójdą Chodzi mi także o tych, co podobno nie mieli 100% zdania na zadany temat, lub tłumaczą się brakiem wyczerpującej informacji. A informacja była i ten, kto chciał coś o UE wiedzieć mógł znaleźć wystarczające jej ilości. Jest dla mnie niepojęte, aby w tak epokowo ważnych sprawach ktoś wolał asekurancko pozostać w domu, mimo wszelkich udogodnień stworzonych przez organizatorów referendum. Postawmy w tym miejscu duży znak zapytania i miejsce na zastanowienie się...(?!) Nie byłbym sobą, gdybym przeszedł bezszmerowo do porządku dziennego nad politykami, co to połamali sobie szable i lance na tej anty unijnej wojence. Ileż się natrudzili! Właściwie w imię czego? Oto jest pytanie, bo nie pro publico bono. Więc dlaczego? Moje doświadczenie mówi mi, że: 1) Brak im po prostu wyobraźni. 2) Są to kompleksy niespełnionych ambicji. 3) Zostali samotni i zagubieni w labiryncie polityki. Przeciętnie inteligentny człowiek musi sobie zdawać sprawę, że świat nie stoi w miejscu, a Polska to tylko jeden z wielu set krajów tego świata. Nikt nie będzie się oglądał na nas, czy to lub tamto nam się podoba. Każde z państw będzie się starało wybrać dla siebie najkorzystniejsze warunki. Jaki mielibyśmy wpływ na podejmowane także w naszych sprawach decyzji, jeśli by nas wśród decydentów brakowało? Żadnego, bo z głupcami nikt nie prowadzi jałowych dyskusji, a dzisiejsi nasi partnerzy za parę lat, gdyby przyszło nam się starać o wejście do UE, pokazaliby nam gest Kozakiewicza w obawie przed konkurencją. Przecież mamy już teraz namiastkę lojalności w pewnej figurze geometrycznej, gdy chodzi o Irak. No więc, co z tymi sceptykami? Ano jest teraz niepewność, czy społeczeństwo, które im zaufało w ostatnich wyborach, znajdzie jakieś uzasadnienie aby na nich ponownie zagłosować? I będzie miało rację, bo kto wybiera swoich reprezentantów spośród ludzi nie posiadających “politycznego prawa jazdy”? A poza tym jak mogą poruszać się w obszarach, które są im obce i przeciwko którym głosowali? Myślę, że to referendum nauczyło nas trochę i zwrócimy większą uwagę na to, komu powierzyć nasze zaufanie. Od sołtysa do parlamentarzysty. To, że ci ludzie zagubili się gdzieś na ścieżkach polityki utwierdza mnie w przekonaniu, że zjawisko lekceważenia takich autorytetów jak Papież, jak Episkopat, na których autorytet tak lubią się przecież powoływać, wreszcie jak Trybunał Konstytucyjny, jest dowodem urażonych ambicji Eurosceptyków zapamiętałych w swej osamotnionej negacji wszystkiego, co podważa ich poglądy na zasadzie: z...j się, a nie daj się. Z poważaniem. Raptus
|