|
270 lat Młyna Papierni : Barlinek w fotografii : Bezrobocie w Barlinku : GBS - dobroczyńca roku : Historia - 725 lat Barlinka : Jacek Nowokuński mistrzem Polski : Kazimierz Hoffmann - osobowość roku : Konferencja w Gorzowie : Kryminałki : Kultura : Listy do redakcji : Moja loża : Ogłoszenia Drobne : Piasek na plaży : Płonia - Barlinek, miejsca, ludzie : Proza życia : Rajd na wiosnę : Relacja z sesji Rady Miejskiej : Rozmaitości o mieście : Sport : Sukces kobiet z płonna : Targi pracy : Tydzień nauk : Usc : Wiadomoci ze szkół : Wiadomości wędkarskie : Współpraca na rzecz Gminy : Wyżej niż kondory : Z lamusa RAPTUSA : Barlinek przed 725-ciu laty Geneza, fakty, hipotezy
Kim był Henryk Toyte? Z nazwiskiem tym spotykamy się pierwszy raz w 1278 roku. Nie występuje ono przed tą datą ani tutaj, ani w ogóle poza Barlinkiem. Słychać o nim dopiero podczas lokacji, przy czym jego postać rysuje się w tym dniu dość tajemniczo. Kim więc był Toyte? Poświęćmy mu trochę uwagi. To przecież człowiek, któremu Barlinek zawdzięcza (pośrednio) swoje istnienie. W niektórych, zazwyczaj popularnych, opracowaniach nazywany jest on po prostu: młynarzem. Autorzy tych publikacji przypisali mu ten status poprzez czyste skojarzenie jego osoby z wymienionym w przywileju młynem, nie wnikając głębiej w treść ani w szczeble drabiny społecznej. Młynarze we właściwej dla nich warstwie, owszem, cieszyli się wysoką pozycją - w tym przypadku jednak pozycja ta została mocno przeceniona. Po pierwsze, żadnemu młynarzowi, choćby i najszacowniejszemu, margrabiowie nigdy nie powierzyli by założenia miasta! To nie ten szczebel. Za niski. Po drugie, ciekawość budzi, czy jakikolwiek młynarz dostąpił kiedykolwiek zaszczytu by stanąć twarzą w twarz przed obliczem margrabiów. No, chyba że jako podsądny lub jako strona rozsądzanego przez nich sporu. Tak więc nasz Henryk Toyte młynarzem z pewnością nie był, ale młyn jednak miał(!); ściślej - dzierżawił go od margrabiów. Lecz jako kto? Wyjaśnijmy tę kwestię. Przedtem spójrzmy w akt lokacyjny. Czytając go jeszcze raz uważniej napotykamy niżej na wielomówiące zdanie, którego znaczenie dopiero pod lupą nabiera wyrazistości. Margrabiowie piszą tam, że: „Jedynie z młyna (...) powinien Henryk podatki i czynsze jak poprzednio jako lenno od Nas posiadać”. Powtórzmy dwa ważne w tym zdaniu sformułowania: „jak poprzednio” - czyli miał młyn już dawniej oraz „jako lenno”. Ten ostatni zwrot wyjaśnia resztę, ponieważ lennikiem mógł być tylko przedstawiciel warstwy wyższej. Jasno z tego wynika, że Henryk należał do stanu rycerskiego i jako taki otrzymał tutaj od margrabiów lenno, w skład którego wchodził wymieniony w akcie młyn. Jeśli więc Toyte był człowiekiem margrabiów mógł osiąść w tych stronach po 1260 roku, t j. krótko po nabyciu przez nich okolic Barlinka. Późniejsze, znane już dzieje Toytenów wskazują, że byli oni w Nowej Marchii rodem dosyć znaczącym. Nie tak znacznym wprawdzie, jak z kolei twierdzą inni badacze, którzy w osobie Toytego starają się dostrzec więcej niż należy. Dopatrują się oni mianowicie tożsamości Henryka z jednym z wymienionych w akcie świadków. Chodzi im o nie byle kogo, lecz o tego, który w gronie gwarantów zapisany jest na pierwszym miejscu i występuje jako: „Henryk Nasz Marszałek". Marszałek to postać wielce poważna i wpływowa w margrabiowskim otoczeniu. W barlineckim przywileju lokacyjnym wymieniony jest on tylko z imienia i z tytułu. Trop ten do pewnego momentu jest intrygujący ponieważ obydwaj: Toyte i „Marszałek” są stanu rycerskiego i obydwaj noszą to samo imię (Henryk). Jeden i drugi wymienieni są w tym samym dokumencie. Co więcej, obydwaj uczestniczą w tej samej czynności. Nazwisko jednego jest wyraźnie sprecyzowane (Toyte) - drugiego zastąpione jest tytułem (Marszałka) i można odebrać to tak, jakby to był synonim nazwiska tego pierwszego. Czy jest to więc jedna i ta sama osoba (?), czy też są to dwie różne postacie o wspólnym imieniu? Oto pytanie. Pytanie, na które odpowiedzieć można tylko innym pytaniem: czy ów Henryk „Marszałek” mógł być świadkiem w swojej własnej sprawie? Należy w to wątpić. Sołtys Przy nakreślaniu sylwetki założyciela Barlinka najpierw, drogą eliminacji, obaliliśmy mit o rzekomej młynarskiej proweniencji Toytego, następnie podaliśmy w wątpliwość jego raczej wydumane marszałkostwo. Gdyby nasz Henryk naprawdę pełnił funkcję marszałka, byłoby coś więcej o tym wiadomo. Wiadomo tymczasem, że obok funkcji lokatora (zasadźcy) Henryk Toyte otrzymał od margrabiów dziedziczny urząd sołtysa Nowego Berlina. Urząd ten w sukcesji przejął jego syn Henning, a potem wnukowie Henryka. W tym miejscu należy się wyjaśnienie, że sołtys w średniowieczu był personą niezwykle ważną. Jako zwierzchnik administracji miejskiej łączył w sobie czynności spełniane w miastach przez wójta i burmistrza, a więc funkcje nie tylko urzędnicze, ale także policyjne, sądownicze itp. W uposażeniu otrzymywał zwykle folwark sołtysi oraz udział w dochodach feudała. Gdzie i jaki folwark otrzymał tutaj Toyte, niestety, nic konkretnego nie wiadomo. Warto jednak przez chwilę pójść tym tropem, ponieważ na pewno jakiś folwark od margrabiów dostał. Odnotowany w znacznie późniejszych czasach „folwark miejski” mógł być zatem kontynuacją uposażenie Toytego, które z czasem przeszło w ręce barlineckiego samorządu. Może stało się to w drodze wykupu albo w jeszcze innej formie(?), ale zapewne dopiero po wygaśnięciu rodu - była to przecież własność dziedziczna. Kłopot w tym, że źródła umiejscawiają ten folwark z północno-wschodniej strony miasta - Toytenowie zaś mieli swoje ziemie po przeciwnej jego stronie. Na tropie siedziby Folwark nie musiał współistnieć z siedzibą, ale najczęściej obie te funkcje łączono w jedną. Może więc na swą siedzibę Henryk wykorzystał Żydowską Górę? Stamtąd podległe jego pieczy miasto widoczne było jak na dłoni (góra była kiedyś o 1/3 wyższa), zaś folwark sołtysi mógł leżeć tuż u jej podnóża, a więc w okolicy jednej z dzisiejszych dwóch szkół. Za tą drugą ewentualnością przemawia opis granic nadania, z którego wynika, że góra też najprawdopodobniej do Toytenów należała. Ich włości obejmowały cały ten teren razem z jeziorem i przyległymi doń gruntami aż po dzisiejsze Brunki. Tajemnicza góra, z grubsza biorąc, mieściła się w tych granicach. Poza tym - jak pamiętamy - na owym zagadkowym wzgórzu dopatrywano się przecież hipotetycznego grodziska. Skoro tak, to niewykluczone, że w roku lokacji mogły tam stać jeszcze jakieś pozostałości grodu, które wraz z całym nadaniem przypadły Toytemu. Coś tam musiało dłuższy czas istnieć, ponieważ jeszcze w czasach o wiele późniejszych w tym samym miejscu widnieje wyraźnie zaznaczona przez Meriana „Siedziba Rycerska”. Wtedy, czyli w XVII wieku Rycerska Siedziba należała już oczywiście do możnych von Tobelów, ale przedtem...? Czy przedtem góra świeciła gołym wierzchołkiem? Nikt nie wykorzystał jej niezaprzeczalnych walorów obronnych? Dziwne. Trudno pogodzić się z tą myślą, jako że takie miejsca nie lubią z reguły pustostanu. Ponadto intrygujące określenie: „Siedziba Rycerska” mogło odnosić się nie tylko do von Tobelów, ale też do ich poprzedników. Kto wie, może owa „Siedziba Rycerska” to odwieczna nazwa własna góry; nazwa, która od dawien dawna przylgnęła do niej, tak jak inne stare miano przylgnęło np. do Góry Wisielców (przy ul. Sportowej), gdzie okazało się, że istotnie było tam ongiś miejsce straceń. Toytenowie też byli przecież rycerzami(!), a poza tym prastare nazwy własne zwykle o czymś mówią i skrywają niejedną tajemnicę. Czyżby więc przypisywana przed wiekami pagórowi nazwa miała jakiś związek z domniemywaną siedzibą Toytego i z hipotetycznym grodziskiem słowiańskim? Czy stanowiła logiczną ciągłość funkcji tego miejsca? Wiele wskazuje na to, że tak, ale... brak na to dowodów. Na wszystkie te pytania odpowiedzieć mogą już tylko archeolodzy. Zanim jakąkolwiek odpowiedź uzyskamy (i kiedykolwiek) trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedno. To mianowicie, że rycerski ród Toytenów dysponujący sporym obszarem przylegającej do miasta ziemi musiał gdzieś mieć swoją siedzibę. Założyciel Henryk mógł oczywiście zastrzec sobie prawo i zająć jedną z parcel wewnątrz murów, ale mając po sąsiedzku do dyspozycji atrakcyjniejszą lokalizację trudno wprost uwierzyć, by zechciał żyć w miejskiej ciasnocie i w tłumie niższych mu stanem mieszczan. Nie zdobyliśmy, co prawda pewności, gdzie zasadźca rezydował: w obrąbie murów, czy też poza nimi. Mamy jednak śmiałość stwierdzić, że był on pierwszym formalnym zwierzchnikiem miasta. Umownie przyjąć można, że Henryk Toyte otwiera nieznany nam poczet burmistrzów Barlinka, chociaż sam burmistrzem nie był. Był czymś więcej niż burmistrzem: był sołtysem! Brzmi to dziś paradoksalnie, lecz jak już o tym wspominaliśmy, kompetencje sołtysa były wówczas znacznie wyższe od burmistrzowskich. Skąd pochodził? Wiemy już, że Henryk Toyte osiedlił się w pra-Barlinku jeszcze przed datą lokacji. Jako człowiek margrabiów przybył tutaj zapewne razem z nimi, czyli krótko po 1260 roku. Nie mamy jednak pewności skąd przybył. Większość z badaczy, jeśli nie wszyscy, skłania się ku tezie, że Toyte pochodził z Berlina n.Sprewą. Przypuszcza się także (np. Berghaus), że z miasta nad Sprewą pochodzili również pierwsi niemieccy koloniści i że założyciel Barlinka miał ich stamtąd sprowadzić. Jeśli tak, to najwidoczniej coś go wiązało z tamtym Berlinem. Dzisiejsza stolica Niemiec powstała na pocz. XIII w. z połączenia dwóch wcześniejszych słowiańskich osad - Kolna (Köln) i Berlina. Po scaleniu i nadaniu jej praw miejskich przyjęła drugą z tych nazw, która - jak twierdzi znany onomasta Kazimierz Rymut - jest pochodzenia słowiańskiego. Tak powstał Berlin, pisany wówczas raczej jako Berlyn. Ową pierwotną pisownię wydobywamy z zapomnienia nie bez powodu. Etymologia i ewolucja nazwy Otóż pierwsza znana nazwa Barlinka zawiera w sobie także słowo Berlyn. Tutaj jednak wyraz ten poprzedzono przymiotnikiem: „Nowy”, jakby dla odróżnienia albo przeciwstawienia go tamtemu, starszemu nieco Berlynowi/Berlinowi. Chodziło zapewne o niepowielanie takich samych nazw a zarazem o podkreślenie ich wzajemnego wzglądem siebie związku. Akcentując ten związek, zakładanemu tutaj miastu nadano imię „Nowy Berlin” dla kontrastu z Berlinem już istniejącym, a w domyśle: „starym”. W łacińskim oryginale przywileju brzmi ono dosłownie: „nova Berlyn” („...civitatem nostram novam Berlyn...”). Nad Sprewą leżał więc Berlin „stary”, a nad Płonią: „nowy”. Tym prostym zabiegiem załatwiono dwie sprawy niejako od ręki: nie przecięto pępowiny łączącej obydwa miasta oraz uniknięto nieporozumień i pomyłek, jakie dwie jednakowo brzmiące nazwy mogły by nastręczyć. Stawiając kropkę nad „i” powinniśmy dodać, iż w grę może wchodzić też adaptacja rodzimej, przedlokacyjnej nazwy miejscowej. Językoznawcy dopatrują się, że u jej podstaw może leżeć słowiański rdzeń „bŕl”, znany z takich wyrazów jak serbsko-chorwackie „bŕlja” - płytka bagnista woda, bajoro. Coś pokrewnego pobrzmiewa oraz ma swe uzasadnienie także i tutaj. Z grubsza wiadomo, że w okresie lokacji kotlina barlinecka obfitowała w bagniste rozlewiska, cieki wodne i bajora. Dowodem na to choćby nieistniejące już Żabie Bagno („Paddenpfuhl” - obecnie rejon ul. Żabiej), a także podmokłe obrzeża jeziora i Młynówki. Jeśli więc przypuszczenia onomastów są trafne, to pierwotna, przedlokacyjna nazwa Barlinka mogła nawiązywać do jego niegdysiejszych cech topograficznych. Może zatem istotnie był to wtedy Berlyn i tak zapisano go w akcie, dodając doń tylko przymiotnik „nowy”(?). A może Bralin(?) - jak zauważa S.Rospond w swoich dociekaniach dotyczących pochodzenia nazw. Każde z tych przypuszczeń jest do przyjęcia, zważywszy zwłaszcza, że obydwa Berliny u swego zarania sytuowały się w podobnych warunkach terenowych i w pokrewnej strefie językowej. W następnych stuleciach pierwotna nazwa ulegała niewielkim przekształceniom, ale za każdym razem zachowywała swój główny człon: Berlin, W 1349 roku jest to np. „Noue Berlin", a w 1363r. już Nygen Berlin. Później, kiedy Berlin n.Sprewą zaczął robić karierę i rosnąć w potęgę, a. nowomarchijski Nowy Berlin zatrzymał się w swym rozwoju na poziomie małego miasteczka, nazwa tego drugiego zaczęła ulegać stopniowemu zdrabnianiu. Pierwsze zdrobnienie pojawiło się na przełomie XV/XVI wieku (Berlinicken, 1499 r.). W 1512 r. czytamy ją jeszcze jako Newen Berlinichen (Nowy Berlinek), ale w 1571 r. występuje z powrotem w swej drobniejszej postaci - Berlinicken (Berlinek). W następnych wiekach, kiedy różnica w wielkości i znaczeniu obu bliźniaczych miast mocno wzrosła, kontrast ten zaowocował kolejnymi zmianami; najpierw na Klein Berlinken (1608 r.), a następnie na Klein Berlin (Mały Berlin). Tym ostatnim mianem opatrzył swój sztych Mateusz Merian ok. 1617 roku. W XIX w. używano wyłącznie zdrobniałej, ale jakby z lekka pieszczotliwej formy: Berlinchen. W tej postaci nazwa ta przetrwała aż do 1945 roku. Bezpośrednio po II wojnie światowej obowiązywała jej spolszczona wersja: Berlinek. Kilka lat później (w 1947r.) prawdopodobnie z powodów politycznych, poprawiono ją na Barlinek. Wprowadzona odgórnie wersja przyjmowała się jednak z trudem, o czym świadczy fakt, że jeszcze do początków lat 1960-tych na co dzień i w prywatnych kontaktach posługiwano się nazwą powojenną. Pamiątki po Toytenach Prześledziliśmy przed chwilą przemiany nazwy, jakie dokonały się w ciągu 725 lat istnienia miasta. W przedstawionym, chociaż tylko zgrubnym zarysie łatwo spostrzec, że po pierwszym jej znaczeniu nie zostało nic, a jedynie w brzmieniu słowa dźwięczy jeszcze nikły ślad nazwy pierwotnej. Tak nikły, jak nikłe są tutaj materialne pamiątki wcale niewstydliwej przeszłości. Na pociechę pozostała wprawdzie świadomość; świadomość miejsca oraz tego, że kiedyś współistniały dwa miasta o nazwie Berlin. Z owych dwu na mapie zaznaczył się jeden - drugi pożeglował na peryferie wielkiej historii, ale zachował pierwiastek wspólnej niegdyś nazwy. Powojenny Barlinek na krótko zapomniał też o swym założycielu - rycerzu Henryku. Nic dziwnego. W tym czasie miasto oderwało się od swych historycznych korzeni i zawisło w pustce dziejowej. Przyznać jednak trzeba, że do tamtej pory pamiątki po Toytenach dość długo przetrwały w mieście i okolicy. Co to za pamiątki? Zapoznajmy się z nimi. Na zachód od miasta, tam gdzie teraz rozciągają się uprawne pola, do połowy .XIX w. szumiała prastara dąbrowa. Przez kilkaset lat nazywano ją Lasem Toytego i pod takim mianem przeszła do historii jako tytularna własność rycerza, nadana mu jeszcze przez margrabiów. I mimo że na przełomie XIV/XV w. ród Toytenów wygasł, a las przeszedł na własność skarbu państwa - nazwy nikt nie śmiał zmienić. Dopiero około 1846 r., kiedy dąbrowę przejął magistrat Barlinka, najpierw zapadła decyzja o parcelacji Lasu, a następnie o jego karczunku. Wyprzedaż i likwidacja Lasu miały związek z nałożoną na miasto kontrybucją. Wtedy to pod uderzeniami toporów zachwiały się wpierw wiekowe drzewa a wraz z nimi padła prastara nazwa. Na karczowisku powstała później wieś Brunki. Najdłużej, bo od zarania aż do II wojny światowej pamiątkową nazwę zachowywało nieduże jezioro leżące w widłach dróg do Rychnowa i Dzikowa. Ono również wchodziło w skład margrabiowskiego nadania i z tej racji przez ponad 600 lat znane było pod nazwą: Jezioro Toytego (Toyten See). Obecnie jest to jezioro Dzikowskie. W 1928 roku Barlinek nadzwyczaj uroczyście obchodził swoje 650-lecie. W tym samym czasie budowano miedzy innymi Szpital Miejski, a na północ od placu budowy „na prywatnych gruntach” wytyczono nową ulicę. Owej nowej ulicy nadano imię rycerza Henryka Toyte. W skróconej formie „Toyte Strasse” nazwa ta przetrwała zaledwie kilkanaście lat, tj. do połowy 1945 roku, kiedy przemianowano ją na ul. Sienkiewicza. Była to już ostatnia pamiątka po rycerzu Henryku - założycielu Barlinka. Potem na kilka dziesięcioleci jego nazwisko uleciało w krainę niepamięci, jednak miasto które założył trwa.
--------------------
Tym wspomnieniem kończymy nasze jubileuszowe rozważania na temat początków Organizmu, w którym żyjemy i którego każdy z nas jest cząstką składową. Uwagę skupiliśmy na jego embrionalnej fazie, dotykając zaledwie podstawowych zagadnień związanych z lokacją Barlinka i okolicznościami, jakie jej towarzyszyły lub miały na nią wpływ. Niezwykle bogate, a nierzadko burzliwe dzieje miasta urodzonego pod znakiem Wodnika skłaniają niekiedy do zadumy. I... do zastanowienia się. Do zastanowienia nad tym, co przeminęło, a co mimo to wciąż współistnieje i rzutuje nie tyle na kształt, ile na ponadmaterialną i ponadczasową wartość miejsca; na coś nieuchwytnego, co czasami nazywamy Duszą. Kazimierz Hoffmann
Ryc. Fragment sztychu Meriana z uwidocznioną Siedzibą Rycerską (der Rittersitz) |