(NIE) Ratujemy kasztanowce
Czyja
to miedza?
Przez
ponad pół roku – od minionej późnej jesieni – nie udało się
posprzątać liści kasztanowców, które stanowią swoistego rodzaju
wystrój na ul. Sportowej. Rozmieszczone symetrycznie w kupkach, leżą
pomiędzy chodnikiem a płotem ogradzającym stadion miejski.
Właścicielem tego terenu jest Gmina Barlinek, która przez ostatnie
kilka lat prowadzi nagłośnioną akcję walki z inwazją szkodnika,
powodującego usychanie kasztanowców.

Liściowe śmieci – oprócz jaskrawego aspektu ochrony środowiska
przyrodniczego – stanowią również obraz utrzymania porządku i
czystości poza centrum naszego miasta. Trzeba jednak przy tym
sprawiedliwie przyznać, że obowiązek ten przy Rynku, na ulicach
Niepodległości i 1-go Maja wykonywany jest przez gminę należycie.
Niemal codziennie można tam spotkać w pomarańczowych koszulkach
drużyny pracowników Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, którzy
usuwają z chodników i przyległych terenów wszelkiego rodzaju
zabrudzenia. Obecnie wymieniany jest nawet trawiasty dywan na
Skwerze Piłsudskiego. Zrozumiałym więc jest, że częstotliwość wizyt
tych brygad w bocznych strefach miasta jest wielokroć mniejsza. Nie
oznacza to wcale, iż musi dochodzić do zjawiska przywołanego na
wstępie.
Ulica
Sportowa to specyficzny trakt w Barlinku. Latem podążają tamtędy
turyści i miejscowi nad jezioro, a w ciągu całego roku spacerowicze
korzystają z dobrodziejstwa relaksu i czerpania w płuca świeżego
powietrza. A tegoroczna aura sprzyjała już licznym przechadzkom
wielkanocnym ( widywano tam nawet burmistrza Siarkiewicza ), jak
również podczas niedawnej majówki. Ta druga okazja przyciągnęła do
Janowa i na plac przed plażą dużą liczbę pieszych, którzy – chcąc
nie chcąc – raczyli się urokiem pozostawionych od jesieni liści.
Zapewne dziwił ich także brak pielęgnowania powszechnej tradycji,
zaniechanie zrobienia wiosennych porządków na terenie gminnym w tak
uczęszczanym miejscu.
Śmieci
pozostawione pod płotem są tylko częścią liści, które opadły w
październiku i listopadzie z okolicznych kasztanowców. Potrudzono
się wówczas o sprzątnięcie ich z jezdni oraz z wyłożonego kostką
chodnika, a o pasku ziemi zapomniano. Tworzy on pewnego rodzaju
neutralną miedzę, oddzielającą ulicę od stadionu. Mogło to wtedy
wprawić sprzątającego w spore zakłopotanie. Bał się zapewne operować
grabiami i łopatą na obcym gruncie, aby nie spowodować miedzowego
konfliktu rodem z kultowej komedii polskiej kinematografii.
Utrzymanie czystości i porządku należy do obowiązkowych zadań
własnych gminy. Dlatego też celowo nie obarczamy nimi w tym
przypadku żadnego podmiotu podrzędnego, a swoje uwagi kierujemy
bezpośrednio do „ratusza”. On jest odpowiedzialny za wykonywanie
tych prac na terenach miejskich, tym bardziej, że od początku lipca
2004 roku przyległy do ul. Sportowej stadion został przekazany w
administrowanie Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej,
wyspecjalizowanej jednostce do tego typu zadań porządkowych.
Sytuacja z pozostawionymi liśćmi ma jednak zdecydowanie większy
wymiar w tematyce akcji prowadzonej przez magistrat, pn. „Ratujmy
barlineckie kasztanowce”. Trwająca od wielu lat inwazja szkodnika
powodującego usychanie kasztanowców, skłoniła Gminę Barlinek do
podjęcia działań, mających na celu ratowanie tych pięknych drzew.
W 2004 roku – dzięki zaangażowaniu wielu osób i ich prywatnych
pieniędzy, szkół oraz wszelakich instytucji – zaszczepione
zostały 444 kasztanowce ( w tym wszystkie przy ul. Sportowej ), a
działania preparatu dały oczekiwany efekt. Nasze drzewa nabrały
ponownie barw pełnej zieleni, w maju pięknie kwitną, a jesienią dają
zdrowe kasztany.
Jednakże dalszym, najważniejszym elementem wspomagającym leczenie
jest wygrabienie i – co bardzo, bardzo ważne – zniszczenie liści
poprzez spalenie. W nich to znajdują się larwy szkodnika – szrotówka
kasztanowcowiaczka. Poczwarki pasożyta zimują wewnątrz opadłych,
suchych liści, a grabienie i palenie ich to najskuteczniejszy ze
sposobów ( również najtańszy ), by ilość tego szkodnika zmniejszyć.
Aby jednak metoda taka była skuteczna, trzeba to po prostu robić
często i systematycznie.
Larwy
szrotówka wylęgają się – w zależności od pogody – w ostatnim
tygodniu kwietnia lub w pierwszym tygodniu maja. Okres ten mamy już
za sobą, co tylko potwierdza, że liściowe kupki na ul. Sportowej
były profesjonalną „porodówką” niezliczonej ilości niebezpiecznego
dla kasztanowców szkodnika. Później rozmnaża się on w zastraszającym
tempie, gdyż w ciągu roku rozwija się od 3 do 4 jego pokoleń.
W
ostatnim okresie czasu barlinecki magistrat raczył mieszkańców
informacjami o niebywałych sukcesach w zwalczaniu drzewnego
pasożyta. Niestety - gminna wizytówka z pozostawionymi śmieciami na
miedzy pod płotem, wyraża całkowicie odmienny pogląd na istniejący
stan rzeczy. Jako najbardziej zaangażowany podmiot w tę kampanię,
wymieniane było za każdym razem Przedsiębiorstwo Gospodarki
Komunalnej. Wymiernym tego efektem jest wiele dyplomów uznania i
gratulacji, które wiszą na ścianach pokojów Urzędu Miejskiego, jak
również w pomieszczeniach PGK-u.
Problemu z liściowymi śmieciami ( a upiększały one spacerowy szlak
jeszcze 20 maja br.) nie możemy tak zostawić. Na tematycznej ulotce
ratowania kasztanowców, wydanej przez „ratusz”, znajdują się
niezbędne, podstawowe wiadomości o sposobach zwalczania szrotówka.
Toteż tą drogą apelujemy do właściciela zanieczyszczonego terenu o
pobranie w spółce gminnej na ul. Szpitalnej specjalnych worków. Po
wypełnieniu ich zeszłorocznym listowiem, należy
pozostawić je – mamy nadzieję – przy jeszcze w miarę zdrowych
kasztanowcach oraz powiadomić o nich w miejscu pobrania. Trzeba się
tylko spieszyć, bo Barlineckie Świętojanki tuż, tuż i piesi ponownie
tłumnie ruszą w tamtym kierunku.
mija
foto.A.Ligenza
| |