Moje listy do…. 

Wakacje – kiedy dzieci były małe- tak przez nas wyczekiwane.

Można było odpocząć od zeszytów, obowiązkowo czystych ubrań i byle jakich stopni. Teraz ten czas niczym się nie różni od pozostałych pór roku. Tyle tylko, że jest ciepło. Dużo a nawet bardzo dużo czytam. Ostatnio taką niepozorną książeczkę zupełnie nieznanej Sylwii Chutnik

Książeczka o kobietach. To temat atrakcyjny, można nawet powiedzieć, chwytliwy, bo kobiety są ponoć zawsze piękne, są mądre i lubią o sobie opowiadać. Sylwia Chutnik napisała książkę przerażającą. Przerażającą , bo prawdziwą. Jej bohaterki to bazarowe handlarki z marzeniami księżniczek, małe dziewczynki w tragiczny sposób wyrażające swoją niezgodę na otaczającą rzeczywistość, staruszki obarczone wojenną traumą, których jedyną rozrywką są spotkania w przychodni lekarskiej.  Na godną starość trzeba sobie podobno zapracować. Rozmawiałam na ten temat z wieloma starszymi ludźmi. Mówią, że w naszym kraju można sobie zapracować co najwyżej na miejsce na cmentarzu. To żałosne. W Barlinku o każdej porze roku  spotyka się grupki mocno starszych osób, w sportowych strojach z uśmiechem na twarzy oglądających świat. To Niemcy, Szwedzi albo Duńczycy. Nasze babcie jak wyjeżdżają za granicę, to albo w celach jeszcze zarobkowych, albo jako osoby towarzyszące swoim dorosłym dzieciom w rolach opiekunek do ich małych dzieci. W naszych środowiskach tak jak kobieta przypisana jest do garów i dzieci, tak dziadkowie do ciepłych kapci i teraz zamiast do pieca, to do telewizora.

A propos telewizji: oglądałam najnowsze sondaże przez kogoś tam przeprowadzone, z których wynika, że jesteśmy coraz szczęśliwsi, coraz bardziej zadowoleni z otaczającej nas rzeczywistości. I dobrze. Kudy tam do nas zapasionym, sfrustrowanym Amerykanom, rozpaskudzonym przez socjal Szwedom, czy zapatrzonym we własny pępek Francuzom. My to się dopiero rozwijamy w tej demokracji! Sport się rozwija (jak tylko poradzimy sobie z korupcją), telewizja się rozwija (jak się w końcu dogadają), kultura, ta wysoka, też jeszcze dycha, a jakże. Jeszcze tylko zrobimy porządek z oświatą (ze 3 reformy i będzie dobrze), ze służbą zdrowia (żeby nie te stare babki w przychodniach to by wcale kolejek nie było), zamkniemy resztę Domów Dziecka to może rodzice przejrzą na oczy i zajmą się swoimi własnymi dziećmi itd. itd…  Poza tym  jest kryzys i trzeba zaciskać pasa. Nie żądać podwyżek, bo zwolnią, nie narzekać na ceny , bo muszą rosnąć, w ogóle nie narzekać, bo kryzys i już. Tylko tych co kierują i zarządzają należy odpowiednio wynagradzać, dawać premie i nagrody, bo jak się wkurzą i zrezygnują z posad to będzie dla kraju katastrofa.

A tak w ogóle to jest fajnie. Łazimy z Szymonem po Barlinku o różnych porach dnia i ja po raz kolejny ulegam małym zachwyceniom. Nie ma co, przyszło mi żyć w wyjątkowo pięknym miejscu na ziemi. Kiedyś myślałam, że razem będziemy odkrywać na nowo miejsca naszych młodzieńczych zauroczeń. Los chciał inaczej. Szymon jest wdzięcznym słuchaczem i obserwatorem, ale również niepoprawnym gadułą. Na chwile milczącego zachwytu, które tak lubię nie ma co przy nim liczyć. Zauważam coraz więcej babć i dziadków z wózkami i małymi dziećmi. Często są to moi znajomi, którzy tak jak i ja trochę „wyrośli” i znów zajmują się dziećmi. To lubię w małych miastach, ten rodzaj przyjaznej, ale nie narzucającej familiarności. I zastanawiam się czy spokojna starość z wnukami, telewizją i książką nie wystarczy? Czy warto się szarpać i walczyć o coś więcej? Warto.

To mój ostatni list do ciebie. Pisałam przez 2 lata. Nie odpisałeś ani razu.

Nie będę już pisać, ale będę myśleć. Zawsze.

                                                              Twoja E.
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka