Wybory czerwcowe 1989

Rok 2009 będzie niewątpliwie rokiem wielkich rocznic: 70 wybuchu drugiej wojny światowej, 65 powstania warszawskiego, ale także 20 wyborów czerwcowych 1989.  Dzisiaj z uwagi na to, że już niedługo będziemy obchodzić tę ostatnią rocznicę chciałbym przybliżyć państwu tamte czerwcowe dni. Ogromną pomocą okazały się informacje uzyskane od panów Zbigniewa Kosińskiego, Janusza Kowalczyka Tadeusz Bindugi i Hieronima Skolimowskiego. Bez nich niniejszy artykuł nigdy by nie powstał.

Rok 1989 był rokiem przełomowym w historii Polski II połowy XX wieku. W wyniku obrad okrągłego stołu zalegalizowano ponownie NSZZ „Solidarność” oraz uzyskano zgodę na przeprowadzenie tzw. wyborów kontraktowych. Nazwa pochodziła stąd, że z góry ustalono jak będą podzielone miejsca w przyszłym sejmie. Strona tzw. rządowa zapewniła sobie 65% miejsc. Natomiast opozycja solidarnościowa miała otrzymać 35%. Wybory do senatu były w pełni wolne. Obrady okrągłego stołu zakończyły się 6 kwietnia, wybory miały się odbyć już 4 czerwca. Było więc niezwykle mało czasu, aby się do nich przygotować. Dotyczyło to przede wszystkim strony solidarnościowej, która musiała tworzyć cały aparat wyborczy praktycznie od zera.  16 kwietnia do Gorzowa udał się Zbigniew Kosiński na posiedzenie Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”  w Gorzowie Wlkp.  Zobowiązał się tam do zorganizowania następnego dnia tj. 17.04. spotkania z udziałem przedstawicieli K.O. „Solidarność” w Gorzowie Wlkp. W spotkaniu tym wzięli udział ludzie, którzy byli aktywni i pracowali w strukturach podziemnej Solidarności. Odbyło się ono mieszkaniu pana Zbigniewa Kosińskiego. 19 kwietnia Zbigniew Kosinski został powołany na pełnomocnika  Komitetu w Barlinku. Od tego momentu prace Komitetu Filia Barlinek – Pełczyce nabrały tempa. A trudności było bardzo dużo. Po pierwsze w pośpiechu należało powołać członków Komisji Obwodowych oraz mężów zaufania.

Praktyka była dość prosta. Członkowie Komitetu Obywatelskiego starali się mieć przynajmniej wiceprzewodniczącego komisji. Czasu było tak mało, że niektórych członków komisji rejestrowano w porze nocnej. Natomiast zbieranie podpisów pod listami poparcia było już łatwiejsze, ze względu na dużo większy zapas czasu. Wynik był imponujący, gdyż w krótkim czasie udało się zdobyć 900 podpisów. Od początku komitet dokonał podziału zadań. Głównym koordynatorem był pan Kosiński. Pan Skolimowski z racji tego, że posiadał samochód otrzymał zadanie współpracy z terenami wiejskimi. Za sekretariat, sprawy z nim związane odpowiedzialny był Tadeusz Binduga. Natomiast za finanse odpowiadała pani Krystyna Danisz. Pozostali członkowie komitetu także aktywnie działali. Panowie Wiktor Michałowski i Jan Lewandowski odpowiadali za kolportaż, Jan Kowalczyk za kontakty zewnętrzne. Józef Rączewski, Władysław Kurnicki i pan Małodobry przygotowywali kwestie związane z ordynacją i prawem wyborczym. Od początku nawiązano współpracę z większością zakładów pracy w Barlinku. Tutaj aktywnie włączyły się następujące osoby z GS Pan Derenowski, Baroli pani Żurańska, gazowni Paweł Lewczuk, okoliczne PGR reprezentował  natomiast Józef Wawrzyniak z MPG Jan Bobiński, a z PSS Jan Klimaniec. Leśników i pracowników lasów reprezentował Wojciech Chojnacki.

Od początku dużym wsparciem dla komitetu był ksiądz Franciszek Morawski. Udostępnił komitetowi salkę katechetyczną i wspomógł go logistycznie (np. użyczając samochodu). Podobna pomoc oferowana była zresztą przez wszystkie parafie na terenie gminy. Wybory zbliżały się błyskawicznie, a pracy było bardzo dużo. Kandydaci na senatora Stefania Hejmanowska  oraz Stanisław Żytkowski,a także kandydat na posła Włodzimierz Mokry byli dla mieszkańców Barlinka absolutną zagadką. Należało więc przybliżyć ich wyborcom. Najlepszym sposobem były oczywiście spotkania przedwyborcze. I tutaj udało się zorganizować dwudniowy wyjazdowy mityng Włodzimierza Mokrego w dniach 11 i 12.05. Kandydat na posła odwiedził Rychnów, Mostkowo, Osinę, Barlinek, Pełczyce, Będargowo. Były to więc dwa ciężkie dni zarówno dla pana Mokrego jak i dla członków naszego barlineckiego komitetu.

Jeszcze większym sukcesem było zaproszenie do Barlinka Adama Michnika. Ale na spotkanie z kandydatami na senatora Michnik nie mógł przyjechać. Zastąpił go inny redaktor „Gazety Wyborczej” Ernest Skalski. Wszystkie spotkania gromadziły tłumy ludzi, którzy powoli zaczynali zdawać sobie sprawę z faktu, że mają po raz pierwszy od zakończenia wojny wpływ na sytuację w kraju. Kolejnym elementem kampanii wyborczej była akcja plakatowa. I tutaj zdarzały się ciekawe sytuacje. Pan Kowalczyk wspomina, że dzień przed wyborami większość plakatów została zdarta przez milicję. Mimo to już w nocy powiesili je jeszcze raz. Tym razem z pozytywnym skutkiem.

Dużą aktywnością wyróżniał się Janusz Sak. Innym pomysłem było wykonanie przez Lucjana Swata tablicy ogłoszeń, którą umieszczono na rynku. Używano także radiowęzła miejskiego, z którego za pomocą głośników rozmieszczonych na ulicach miasta, także prowadzono kampanię wyborczą. Faktem jest, że ówczesny przewodniczący Rady Gminnej Bronisław Babiński, nie robił żadnych  problemów. Współpraca z nimi układała się bardzo dobrze. Działania Obywatelskiego Komitetu w Barlinku były częścią wielkiego pospolitego ruszenia, które miało wówczas miejsce w całej Polsce. Podobne komitety powstawały wszędzie. Z perspektywy czasu trzeba jednak docenić fakt, że znalazła się grupa ludzi, która nie tylko chciała coś zrobić, to jeszcze zrobiła to sprawnie i skutecznie. Efekt ich starań przerósł nawet ich oczekiwania. Kandydaci Solidarności w rejonie barlineckim odnieśli miażdżące zwycięstwo nad swoimi przeciwnikami. Tyle tytułem wstępu. W następnym numerze rocznicowym postaramy się jeszcze bardziej przybliżyć państwu tamten czas.

                                                 Andrzej Rudnicki 

 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka