Moje listy do….
Lato
się skończyło, a jesień, nasza ulubiona pora roku póki co przywitała
nas deszczem i zimnem. BLT się udało. Były świetne spektakle,
znakomity zespół muzyczny grający muzykę klezmerską (jak zapewne
pamiętasz przez 15 lat marzyłam, żeby taki zespół zaprosić) i fajni
ludzie między innymi z Łodzi i Szczecina. Szkoda, że nie było czasu
aby się trochę bardziej zaprzyjaźnić. Pod względem organizacyjnym
wszystko zagrało: żadnych „obsuw” ani „dziur.” Szkoda tylko i
przykro… ty dobrze wiesz dlaczego. Gwiazda czyli Wojciech Pszoniak
okazał się bardzo sympatycznym, kontaktowym człowiekiem, a spektakl
„Belfer” w jego wykonaniu znakomity. W czasie spektaklu padają ze
sceny kwestie o nagłej i dramatycznej reakcji zdesperowanego belfra,
który strzela do dzieciaków z karabinu zabijając na miejscu kilkoro
uczniów. Oklaski w tym miejscu wydały mi się czymś przerażającym.
Wierzę w to, że to nie nauczyciele klaskali. Ostatnio w mediach
pojawia się dużo różnego rodzaju informacji na temat młodzieży. I są
to informacje bardzo niepokojące. Narastająca agresja, wandalizm,
kradzieże, narkotyki to bilanse przeprowadzanych ankiet. Nowe na
naszym rynku zjawiska to cyberprzemoc, z którą ofiary takiej agresji
w sieci zupełnie sobie nie radzą i eurosieroctwo – bilans
zagranicznych wojaży za chlebem naszych rodaków. Niewykluczone, że
to właśnie z tej ostatniej grupy wywodzą się najczęściej agresorzy i
ofiary agresji. Nauczyciele się bronią, ale najczęściej są bezradni,
albo wolą nie widzieć problemu. Podobnie zresztą jak rodzice.
Dawniej patologia to była bieda, alkohol, ulica. A dzisiaj?
Nie
mnie stawiać diagnozy, ale pracuję z młodzieżą blisko 30 lat i swoje
zdanie mam. Wymagają, a jakże pewnej dyscypliny, ale przede
wszystkim rozmowy i partnerskiego traktowania. Nikt nie rodzi się
przestępcą, ale pewne uwarunkowania społeczne i rodzinne, a to
kwestia dorosłych, mogą do tego doprowadzić. W którymś momencie
naszej historii zachłysnęliśmy się wolnością, zachodem, dobrobytem.
W kąt poszły tradycje, patriotyzm i zwykłe ludzkie uczucia. Teraz
przemy do przodu jak czołgi: więcej kasy, więcej urody, więcej
seksu, więcej i więcej:
„Europa bekająca z przejedzenia, która przejęła od Ameryki wszystko
co jest tam niesympatyczne – a jednocześnie zapomniała o tym, co
było jej własnym sensem: o dialektycznych dysputach, o wykwincie
ducha i smaku.” Sandor Marai a dzieciaki patrzą i się uczą.
Pamiętasz, przez lata wybieraliśmy się do Ustrzyk, gdzie
mieszkaliście „przez chwilę” po przesiedleniu. Grażyna nas
zapraszała, a my nigdy nie mieliśmy czasu, aby się tam wybrać. Teraz
jadę, ale sama bez ciebie.
Będziemy grać naszego „Arlekina” na ustrzyckim rynku. Cieszę się, bo
będzie tam również Jan Peszek, a warsztaty poprowadzi sam Leszek
Mądzik. Acha, byłam w Szczecinie w teatrze KANA na prezentacji I
części międzynarodowego projektu „Łasztownia 2008. Cztery obrazy w
przestrzeni”. Oswajanie przestrzeni dawnej, zrujnowanej rzeźni
miejskiej to nie pierwsza taka realizacja KANY. Noc, widzowie w
specjalnych kombinezonach i wędrówka do czterech pomieszczeń ze
specjalnymi, artystycznymi instalacjami. Ostatnia sala to była woda
„ciurkajaca” z dachu i przepuszczone przez nią obrazy z projektorów
tworzące na przeciwległej ścianie nieregularne ruchome i czerwone
strumienie. Jednostajna muzyka i szum wody to wraz z plastyką
przestrzeni zmuszało do kontemplacji, a w połączeniu z poprzednimi
obrazami: sala srebrna, sala balowa z zastygłymi postaciami przy
stolikach i na parkiecie (rewelacyjna) i sala przypominająca
amerykański cmentarz z twarzami starych ludzi na monitorach
umieszczonych w podłodze – to wszystko zmuszało do zastanowienia się
nad znaczeniem „czasu” w życiu naszym i otaczającej nas przestrzeni.
Szkoda, że nie mogliśmy oglądać tego razem. Pewnie moje rozumienie
upływającego czasu byłoby zupełnie inne.
Twoja E.
|