Lirycznie w „Almie” - koncert Ewy Grzeszczuk
Kiedy na początku lat
dziewięćdziesiątych powróciłam do domu po dłuższym pobycie w
szpitalu, dowiedziałam się, że jestem poszukiwana przez grupę
młodych ludzi, którzy nie są z Barlinka. Przyszli jeszcze w tym
samym dniu z instrumentami i prośbą, abym ich wysłuchała. Zespół
nosił nazwę „W drodze”, a przyjechali z Grudziądza. Koncertowali w
różnych miastach i miejscach, śpiewając piosenki przeważnie z
repertuaru bardzo wtedy popularnego zespołu „Stare Dobre
Małżeństwo”, ale marzył im się własny repertuar. Zwrócili się więc
do mnie z prośbą o teksty, do których mogliby komponować własne
melodie. Mieszkanie nie było dobrym miejscem do zaprezentowania
możliwości zespołu, poszliśmy wiec w plener, do Delty Młynówki.
Długowłosa Joanna ze skrzypcami (wtedy studentka konserwatorium) i
Iwona z fletem (obecnie prowadzi klasę fletu w szkole muzycznej)
usadowiły się na tle wody na pochyłej wierzbie, poniżej na trawie
usiadł Adam z gitarą, a wiotka Ewa – wokalistka zespołu o lirycznym
głosie snuła się wśród nich jak śpiewający anioł. Muzyka niosła się
po wodzie, a ludzie wracający ze spaceru gromadzili się w Delcie.
Było ich coraz więcej. Dołączyła grupa młodzieży wędrującej z
księdzem i zrobił się z tego wielki, długi, niezapomniany koncert.

Dałam
im kilka napisanych odręcznie gotowych tekstów i obiecałam więcej.
Kiedy poznałam ich bliżej, pisałam teksty przeznaczone dla Ewy i
Adama, nie pozbawione zresztą refleksji osobistych (można je znaleźć
w ostatnim rozdziale książki „Nie naprawiajcie zegara”). Zespół
koncertował w różnych miastach, pojawiając się też często na moich
wernisażach i rocznicach. Znajomość przeradzała się w przyjaźń, a
kontakty były coraz częstsze. Wkrótce Wojewódzki Wydział Kultury w
Gorzowie Wlkp. zaproponował zespołowi wydanie kasety (płyt wtedy
nie nagrywano). Mnie zapraszano do Grudziądza, gdzie w największej w
Polsce bursie wspólnie z Ewą prowadziłyśmy warsztaty z młodzieżą.
Młodzi ludzie ze szkół muzycznych komponowali i śpiewali piosenki,
zespół teatralny przygotowywał spektakle, były spotkania itp.
Wszystko kończyło się w Dniu Ziemi wielkim finałem: wystawą,
koncertem, spektaklem i sadzeniem drzewka. To był piękny czas. Ewa
okazała się nie tylko wspaniałą wokalistką i pedagogiem ale też
aktorką, plastyczką i fotografikiem z dorobkiem wielu wystaw,
nagranych kaset, koncertów, udziałóww festiwalach i konkursach
recytatorskich, scenariuszy teatralnych...

Po
latach ludzie z zespołu rozeszli się. Jedni wyjechali, inni założyli
rodzinę, jak to w życiu. Ewa pozostała wierna śpiewaniu. Zmieniała
muzyków, ale koncertuje do dziś i śpiewa teksty, które przystają do
jej osobowości. Pamiętamy jej recitale w czasie Barlineckiego Lata
Teatralnego i benefisów. Śpiewała też przed dziesięcioma laty tutaj
w Almie, w czasie wernisażu, co pamięta pan Marek Piechocki, bo Ewa
zostawia wrażenie na długo.
Koncert w „Almie” zorganizowaliśmy na prośbę fanów Ewy Grzeszczuk i
tych, którym brakuje na co dzień liryki i refleksji. Towarzyszyła
jej Iwona Piotrowiak z fletem poprzecznym. Nie mógł przyjechać
gitarzysta i niestety tę ścieżkę trzeba było zastąpić nagraniem, ale
myślę, że nikomu to nie przeszkadzało, ponieważ Ewa głosem,
interpretacją i osobowością potrafi przykuć uwagę każdego słuchacza,
a koncert przeradza się w spektakl. W tym miejscu kłaniam się panu
Ryszardowi Hyżemu, który wiele czasu, uwagi i zaangażowania
poświęcił przygotowaniu technicznemu tego spektaklu. Zadbał nie
tylko o odpowiednie nagłośnienie ale i profesjonalne oświetlenie
tworzące nastrój. Pani Zofia Sobczak jak zwykle zasponsorowała i
dowiozła piękne bukiety dla wykonawczyń. Dziękujemy.

Z „Almą”
współpracujemy od września ubiegłego roku. W tym czasie
zorganizowaliśmy („Alma” i TMB) w klubie benefis, 4 wernisaże i 3
koncerty. Dzięki życzliwości i perfekcji organizacyjnej gospodarzy
obiektu narodziło się nowe miejsce do kameralnych działań
kulturalnych, gdzie wszyscy czują się dobrze, a przyjeżdżający
artyści są zachwyceni. Tam się nie zdarza żeby cokolwiek „nie
zagrało”. Dziękujemy.
Koncert w „Almie” miał miejsce 18. maja br, a już ludzie pytają o
następny. To jednak zależy od pozyskania sponsorów, bo dobrych chęci
do działania i odpowiednich ludzi nie brakuje.
Romana Kaszczyc
|