Moje listy do…. 

Hej! Jakoś nic ci się nie udało załatwić tam u góry w kwestii wiosny. Pogoda ciągle tak dołująca, że naprawdę można się nabawić depresji.

Przed nami mnóstwo imprez, a za nami Międzynarodowy Dzień Teatru i nasze premiery. Okropnie się bałam, ale wszystko poszło bardzo dobrze. Tłumów nie było jak zwykle, ale nie ma się co dziwić: zwykły amatorski teatr, który pragnie tylko ofiarować swojej publiczności trochę więcej niż kolorową, bezmyślną papkę.  Myślę, że na Dodę, która jak ci już chyba pisałam będzie gwiazdą jubileuszowych Dni Barlinka, przyjdą tłumy, które będą piać z zachwytu i znów sprawdzi się nieszczęsne powiedzenie: „Ludzie jedzcie gówno, bo miliony much nie mogą się mylić”. Parę ważnych osób zrobi sobie z nią zdjęcie, które pewnie zawiśnie na drzewie sław  obok (o zgrozo!) Peszka, Grabowskiego czy Nowickiego.

Jan Nowicki, który ma chyba jakieś intelektualne konszachty z Panem Bogiem napisał w jednym ze swoich felietonów, iż podejrzewa, że Pan Bóg zniecierpliwiony marnotrawstwem talentów, którymi obdarował niektórych ludzi postanowił zesłać na ziemię szansę ludziom bez talentu. Nie przewidział, że dzieci potraktują żart Ojca z ogromną powagą. I tak: „ kurdupel poczuł się zaraz wyższy… Damy,wiedzione silikonowym szaleństwem, zaczęły nadmuchiwać biust.(…) Pozbawieni słuchu(…) w mig zabrali się do gromkiego omijania melodii (…) Grupa młodzieży na złamanie karku zaczęła pokracznie tańczyć, (…) Jęknęły sponiewierane ignorancją struny gitar, (…) żenujące wersety grafomańskich wierszy ktoś nierozważnie porozrzucał pomiędzy strony wydanych książek.(…) Podstawowa zasada głosząca,  że w każdym przejawie naszego życia liczy się tylko to, co wartościowe, ląduje beztrosko w odległym kącie, gdzie po długim leżakowaniu, zalega jak zwietrzałe, wyschnięte łajno.” Tyle Nowicki i nie tylko on. Niestety siła mediów napędzanych gorącym pieniądzem, szkoły, w których nie ma czasu na uczenie „uczenia” korzystania z prawdziwej kultury, domy kultury, które zamiast edukacji artystycznej oferują inwazję tandetnej, masowej rozrywki to wszystko wręcz zmusza do pójścia na łatwiznę i przyjemnego wyłączenia z życia swoich szarych komórek.

Wiesz, co ostatnio wyjątkowo mnie irytuje podczas rozmów z różnymi ludźmi z tak zwanego środowiska? Przodujące „ja”; ja wymyśliłem(łam), ja otworzyłem, ja wybrałem, ja zatwierdziłem itd. Nieważne, że za danym projektem stoi armia ludzi, których zasługi są o niebo większe, nie - liczy się tu i teraz. Zawsze na samej górze, albo na pierwszej linii i armia klakierów gdzieś pomiędzy. Mało tego, to „ja” jest często tak w nich silne, że rezygnują ze wzbogacenia tego projektu, żeby nie uszczknąć sobie trochę  sławy na rzecz kogoś innego. Niestety nie posądzam tych ludzi o to, że mówią tak z powodu obrzydzenia do „tamtych” czasów, kiedy to obowiązujące było „my”.

Wojciech Młynarski, który o ludziach, „co nie odróżniali La Palomy od La Scali” śpiewał: „Nie zawsze twój bas dociera do mas, czasami trzeba piano”, pomylił się sromotnie. Nie przewidział „naszych” czasów i jakiejś nieprawdopodobnej wręcz irracjonalnej potrzeby autopromocji.

Czytasz jeszcze, czy masz już serdecznie dosyć? Kiedyś wysłuchiwałeś tych moich narzekań ze stoickim spokojem, a czasem nawet mi wtórowałeś. Pewnie chciałbyś wreszcie dowiedzieć się czegoś zupełnie innego, bardziej pogodnego…, ale powiem uczciwie, że cisną mi się pod pióro tylko tematy smętne i niewesołe. Nasi znajomi i przyjaciele coraz starsi. Coraz więcej problemów z rodzicami, którzy nie dają sobie rady ze starczą  bezradnością, a dzieci w naszych warunkach nie bardzo wiedzą jak im pomóc.Bo to ani służba zdrowia nie wspiera w tym temacie, ani urzędy „jakieś tam”, ani żadne inne instytucje, które mają nawet piękne hasła, ale jak to w naszych realiach nic z nich nie wynika.

Pewna mocno starsza pani mówiła mi, że często zostawia drzwi otwarte na korytarz, bo gdyby nie daj Bóg zasłabła i znaleziono by ją, jak jej koleżankę, martwą dopiero po kilku dniach… Jeszcze nikt do tej pory nie zainteresował się dlaczego te drzwi są otwarte.

Szefowa pewnej firmy zapewne pod wpływem kolorowych  pism promujących idealną młodość z jawną radością pozbywa się (przepisowo) wszystkich starych bab licząc zapewne, że z młodej kadry i na nią tej młodości trochę spłynie. Wydaje się, że na razie dość mocno się zawodzi.  

Właśnie mówią w TV, że od poniedziałku będzie strajkować poczta. Listy idą miesiącami do adresata, paczki giną gdzieś po drodze a kolejki przy okienkach pocztowych to już przeszły do tradycji kolejek w ogóle.

W Gdańsku zmieniono metropolitę. Gdańsk to święte, namaszczone najnowszą historią miejsce w Polsce. Oczywiście rozpętała się dyskusja poczynając od kogóż by, a jakże od pana Wałęsy, któremu hierarcha wybitnie nie odpowiada. TVN ma żer i pewnie przez kolejne dni będzie spraszał „wszystkich świętych,” aby się na ten temat pokłócili.

I tak to, co najważniejsze w kościele umyka gdzieś rozjeżdżane przez żądnych sensacji dziennikarzy, żądnych, sławy polityków czy nawiedzonych niezdrowo duchownych. Swiat wariuje, a wiosny jak nie było tak nie ma. Na koniec coś miłego. Twoi przyjaciele z chóru ciężko pracują, ponieważ przygotowują ogromny koncert – oratorium i jestem pewna, że będzie to największe wydarzenie kulturalne jubileuszowego roku. Mam nadzieje, że wspomagasz ich kiedy mają jakieś problemy z nagłośnieniem, w końcu Jurek to twój najlepszy przyjaciel. A w ogóle to zrób tam pospolite, artystyczne ruszenie i zaangażuj do pomocy „wszystkich świętych”. To się musi udać. Bardzo mi ciebie brakuje. Coraz bardziej.  Pozdrawiam mimo wszystko wiosennie.

                                                                                  Twoja E.
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka