Szklarska Poręba
Jak
wiadomo spotkania pozaszkolne zbliżają ludzi. Kadra nauczycielska
Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr. 1 w Barlinku im.kpt.hm.
Andrzeja Romockiego „Morro” wie o tym doskonale, dlatego postanowiła
zorganizować dla uczniów tej szkoły wycieczkę w góry - okolice
Szklarskiej Poręby. Dnia 11. października wszyscy punktualnie o
23.30 wyruszyliśmy wynajętym wcześniej autobusem na wielką, 5-dniową
wyprawę. Świeże powietrze, piękne widoki, doborowe towarzystwo - to
wszystko sprzyjało świetnej zabawie i doskonałemu wypoczynkowi od
ciężkiej i mozolnej pracy, jaką jest nauka w szkole.
Podróż
była długa, jednakże przyjemna. Pensjonat, w którym nocowaliśmy,
znajdował się w malowniczej okolicy, zaledwie kilka kilometrów od
Szklarskiej Poręby. Po rozpakowaniu swoich toreb i bagaży mieliśmy
kilkadziesiąt minut, aby przyjrzeć się dokładnie otaczającym nas
widokom. Później bezlitośnie zostaliśmy zmuszeni maszerować na górę
Szrenicę.
Początkowy entuzjazm dość szybko zamienił się w przerażenie (w zyciu
nie widziałyśmy takiej stromej góry). Kobiety miały lżej ponieważ w
naszej grupie byli sami dżentelmeni. Jednak dzięki poczuciu humoru
naszej kadry udało się przetrwać. Mimo, że nie wszyscy dotarli na
sam szczyt, wrażenia (z perspektywy czasu:) ) były bardzo
pozytywne. Gdyby nie gęsta mgła to pewne jesteśmy, że przed nami
rozpościerałby się piękny, zapierający dech w piersiach widok. Ku
zadowoleniu wszystkich sklepowiczów, następnie mieliśmy czas wolny w
samej Szklarskiej Porębie... nie musimy jednak wspominać, że
większość nie miała poprostu siły, aby pójść dalej niż do autobusu.
Gdy
udało się nam wrócić do pensjonatu, czekała na nas kolacja. Szczerze
mówiąc pierwszy raz w życiu na wycieczce jedzenie było prawie jak
domowe i bardzo smaczne. Wieczorem rozmowy w pokojach i na
korytarzu nie miały końca i nawet jeśli ktokolwiek miał zamiar usnąć
to na pewno mu się to nie udało. Na szczęście wyrozumiałość
nauczycieli zdawała się być niewyczerpanym pokładem. Dzień drugi był
również bardzo obfity we wrażenia. Pod maskę autobusu wkradł się
kotek i wszyscy z wielkim zaangażowaniem chcieliśmy go wydostać,
opóźniło to nasz wyjazd ale nikt nie miał pretensji;) Kto myślał, że
nauczyciele nie znają słowa „litość” był w dużym błędzie. Prof.
Rudnicki współczuł nam bardzo (wszyscy mieli straszne zakwasy po
dniu poprzednim) i wybrał łagodniejszą trasę, co zostało przyjęte z
wielką radością. Dopiero wtedy mieliśmy dobra okazje, żeby
podziwiać górskie widoki. Widzieliśmy zamek Bolczów, który zbudowany
został w oparciu o naturalne ukształtowanie skał. Dzięki temu duże
fragmenty murów stanowią skały, które nie oparły się zniszczeniu.
Dostęp od strony głównej bramy utrudniać miała sucha fosa.
Przedostajemy się na zamek po drewnianym mostku, ale nie musimy
forsować bramy ponieważ jej nie ma. Ruiny zamku to same mury i nic
co było zbudowane w zamku z drewna nie zachowało się do dzisiejszych
czasów. Przekraczamy barbakan i już wiemy, że warto było wspinać się
pod górę. To co pozostało po Zamku Bolczów stanowi dziś ciekawy
labirynt pośród skał i murów. Przejściem pod basztą bramową
dostajemy się na dolny dziedziniec. Od razu zauważamy po prawej
stronie duże formacje skalne, które znajdowały się na terenie zamku.
Jedna ze skał bardzo przypomina ludzką postać, inne natomiast mają
bardzo regularne kształty i doskonale spełniają rolę zamkowych
murów. Przejściem w murze dostajemy się na dziedziniec gospodarczy.
Od razu dostrzegamy kamienne pozostałości po cysternie na wodę, oraz
rosnące na dziedzińcu, sporych rozmiarów drzewo. Wszystko wokół
pasuje do siebie niczym magiczna układanka i aż szkoda, że to
miejsce nie tętni życiem.
Nie
musimy wspominać, że druga noc również nie była przespana i mecząca
zarówno dla uczniów jak i profesorów;)
Dnia
trzeciego naszym głównym celem było zwiedzanie Jeleniej Góry. Kto
nie był w samym centrum może tylko żałować. Znajduje się tam
wspaniały wybrukowany rynek na którym panuje niepowtarzalna
atmosfera.
Następnego dnia rano wszyscy musieli być spakowani i gotowi do
wyjazdu... ale to jeszcze nie koniec, bo w planach mieliśmy podróż
do pięknego miasta jakim jest Wrocław. Te kilka godzin spędziliśmy
na chodzeniu po księgarniach
i
kupowaniu pamiątek. Każdy był bardzo zmęczony i niewyspany, wiec
droga powrotna przebiegała bardzo spokojnie i ani się
spostrzegliśmy, a byliśmy z powrotem w Barlinku... Dla nas ta
wycieczka była wielkim przeżyciem. Zawarłyśmy nowe znajomości,
zdobyłyśmy nowe doświadczenia i przede wszystkim bardzo
wypoczęłyśmy psychicznie od tej szarej i nudnej rzeczywistości.
Tylko kota żal...
Zuzanna Krukowska &
Izabela Blezień
|