40 lat minęło…
czyli historia z żaglem w tle
Były
ZUO „Bomet”, był Bronisław Bagiński, byli budowniczowie i pasjonaci.
Pamięć o 3 pierwszych, aby pozostała wieczna, zapaleńcy do dziś
trwają, a nowych wciąż przybywa. Chwała prekursorom wodniactwa w
Barlinku i nestorom sportów wodnych, którzy niemałą już rzeszę
miejscowych i przyjezdnych wyszkolili zgodnie z zasadami sztuki
żeglowania. Tak, tak- sztuki, bo to nie lada umiejętność, a do tego
dostarczająca ogromnej satysfakcji.

Na
przystani Klubu Żeglarskiego TKKF (Towarzystwa Krzewienia Kultury
Fizycznej- to info dla niewtajemniczonych) „Sztorm” w Barlinku
wychowuje się trzecie już pokolenie żeglarzy. Dla jednych to po
prostu sport, hobby, metoda na zabicie nudy, dla innych sposób na
życie, osiąganie satysfakcji, obcowanie z przyrodą, spotkania z
przyjaciółmi. Faktem, którego mam nadzieję nic i nikt nie podważy
jest to, że żagle nas jednoczą. Nawet rywalizacja w regatach nie
powoduje rozłamów w gronie tzw. starych znajomych.
Żeglarstwo to przestrzeganie starych zasad, etykieta żeglarska,
znajomość meteorologii, szkutnictwa, bywa, że w niemałym zakresie.
To również prace konserwacyjne, które nie polegają, jak niektórzy
sądzą, na umyciu jachtu i wymianie olinowania, ale na tzw. brudnej
robocie, choć nie jesteśmy płatnymi mordercami.

W
ogóle nikt z nas nikomu nie płaci. Pracujemy społecznie, dla
własnego dobrze pojętego interesu. Dla dobra sprzętu, przystani i
przyszłych pokoleń (upsss… co za górnolotne hasła) sprzątamy,
szlifujemy, malujemy, wkręcamy, wycinamy, okablowujemy i nie mam już
siły wymieniać co jeszcze robimy. Wypracowujemy sobie wolny dostęp
do wszelkiego sprzętu pływającego i zasłużonego wiosenno- letnio-
jesiennego wypoczynku na wodzie i pomostach przystaniowych.
Przystań wychowała nie tylko żeglarzy szuwarowo- bagiennych, ale
także czeredę wilków morskich.
Historia KŻ „Sztorm” jest wielowątkowa, a podam ją w kilku pigułkach
w następnych nrach „Echa Barlinka”
Z żeglarskim pozdrowieniem
Magda vel Rozkoszna Raksa
|