KONDYCJA MŁODZIEŻY XXI
WIEKU
Chcemy
zająć się przyszłością naszego narodu czyli młodzieżą tym co ją
trapi, jakie ma problemy i ideały. Na początek cykl jej wypowiedzi
na temat: Dlaczego wyjeżdżamy? Dlaczego zostajemy?
Dlaczego nie?
Czasy socjalizmu już
dawno odeszły, chociaż jego echa ciągle gdzieś do okoła
pobrzmiewają. Żyjemy w specyficznym systemie gospodarczym, który
nazywa się (trafnie) - kapitalizm. Z kapitalizmem ciężko jest
dyskutować, jego uosobienie to coraz większy pan z rękoma
uniesionymi do góry, który z zachłanną miną krzyczy wciąż „Więcej,
więcej!”.
Zasada
wydaje się być prosta jak rachunek ekonomiczny - myślimy skarbonką i
wyjeżdżamy na zachód. Tam, za takie samo zajęcie, lub znacznie mniej
wymagające dostaniemy tyle samo, lub (najczęściej) więcej. Jeszcze
jakby tego było mało będziemy musieli pomnożyć zarobki przez 4, aby
uzyskać orientacyjny wynik dochodów.
Za
trzy miesiące będę zdawać maturę, nigdzie się później nie wybieram i
warto sobie zadać „tytułowe” pytanie - dlaczego nie? Odpowiedź na
pewno nie jest łatwa, bo nawet jeśli tego nie chcę to ciągle widzę
pana, o którym wspomniałem na wstępie. Wszelkie powody biorą się u
mnie z jednej, zasadniczej i charakterystycznej cechy - jestem
idealistą... bardzo niepoprawnym (o ile w kapitalizmie może w ogóle
istnieć „poprawny idealista”) i romantykiem w mniejszym lub większym
stopniu. Jestem daleki od krytykowania np. studentów, którzy za
granicę wyjeżdżają okresowo, aby ze spokojem przebrnąć przez studia
i mieć coś „na starcie”. Nie jestem jednak w stanie zaakceptować
działań ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę na zawsze, porzucając
kraj, wyrzekając się go, często zmieniając obywatelstwo.
Właściwie nie wiem skąd to się wzięło, ale od dawna miałem to
przeświadczenie, że np. warto wyrzucić papierek do kosza, bo
chciałbym aby na moim podwórku, w moim mieście, w moim kraju było
czysto. Jeśli tego nie zrobię, ktoś będzie chodzić po brudnym
chodniku, państwo wyda pieniądze na ludzi, którzy będą musieli po
takich jak ja sprzątać. Oczywiście jest to przejaw odpowiedzialność
w bardzo, na pozór, banalnej czynności, jaką jest wyrzucanie
papierków do kosza. Odpowiedzialność tą czuję jednak w coraz
większym stopniu, dotyczy ona (póki co) stanu, w jakim znajduje się
Polska.
Nie
żyję w Arkadii - wiem o tym. Orzeł kiedyś latał wysoko, dziś wygląda
jak poturbowany nielot. Złamania po zaborach jeszcze się dobrze nie
zrosły a zaczęli go gnębić naziści z zachodu i komuniści ze wschodu.
Nie dość, że trzeba to ptaszysko z potencjałem dobrze wyleczyć to
jeszcze ktoś musi nauczyć go latać na nowo, ale kto to zrobi?! Jak
rodzic niedomaga, to przeważnie może liczyć na swoje dzieci...
tylko, że małe orlątka wyfruwają za granicę, bo tata nie może i nie
dał im „cztery kafle brutto i służbowy samochód na wejściu”.
Jeśli
nie mogą dzieci, to może pomogliby ludzie, którzy leczeniem trudnią
się zawodowo? tutaj też jest niestety średnio. Zarząd lecznicy ma w
swoich szeregach przestępcę, demagoga, populistę, budowlańca w
finansach i „burdel w papierach”. Pomijając kwalifikację wszystkich
„weterynarzy” - wystarczy trochę kapitału, żeby orzełek nie dostał
jakiegoś smaczniejszego obiadu. Więc co mnie trzyma przy tym orle?!
Odpowiadając na to pytanie skorzystam z innej metafory i symboliki.
Jeśli stary, sfatygowany Ikarus się psuje to nie przesiądę się na
nowy Neoplan, tylko spróbuję Ikarusa popchnąć lub naprawić -
chociażby podając młotek, albo dopingując mechaników.
Może
korzyści z pozostania w kraju nie będą tak namacalne jak wyjechanie,
ale mimo wszystko postaram się przedstawić je w materialnym świecie,
z tym że mają one wymiar bardziej społeczny niż ekonomiczny.
Przytoczę pewną wypowiedź, współczesną i bardzo dobitną - „P......
być murzynem tutaj, jak mogę wyjechać za granicę, być tam murzynem i
zarabiać kilka razy więcej”. Nie mamy co się oszukiwać - na
zachodzie jesteśmy tanią siłą roboczą, a stosunek do takiego
ludzkiego kapitału jest różny. Są głosy, że naszych pracowników się
ceni, słyszałem również wypowiedzi, że nami się pomiata.
Prawda
na pewno leży po środku, żeby trochę lepiej ją poznać zobaczmy jak
to podejście wygląda w Polsce, jak my patrzymy na ludzi ze wschodu,
którzy pracują u nas. Przeważnie jest to spojrzenie z góry, czasami
karcące, czasami z wyrazem litości, czasami neutralne ale
perspektywa jest bardzo często ta sama - my, tutejsi, jesteśmy
wyżej. Różnice między stosunkiem Polaków do taniej siły roboczej i
stosunkiem np. Brytyjczyków do Polaków jako taniej siły roboczej
zapewne są, ale przypadki, w których musimy „spoglądać w górę” za
granicą nie są i nie będą jeszcze przez pewien czas odosobnione. A
tutaj na miejscu? Tanią siłą roboczą nie jesteśmy. Nawet jeśli
zarabiamy mniej niż byśmy chcieli to mamy obok siebie miliony ludzi
w takiej samej sytuacji. Oni patrzą nam w oczy z tej samej
perspektywy, z tą samą bezradną złością, wrośnięci w polską kulturę
i obyczajowość tak samo jak my, czasami chorobliwie zazdroszcząc,
czasami klepiąc po plecach, żeby łatwiej było znosić kalectwo władzy
do której coraz bardziej się przyzwyczajamy - my Polacy, my
Barlinianie.
Nikt
nam szklanych domów nie obiecał, nie grozi nam więc rozczarowanie
jak u Cezarego Baryki. Nie duśmy tylko potencjału ludzkiego w kraju.
Ja osobiście swojego potencjału (mniejszego lub większego) nie chcę
wykorzystywać za granicą, nawet jeśliby miało mi to przynieść
większe korzyści niż tutaj na miejscu. Orzeł może kiedyś znowu
poleci.
Paweł Walczak lat 19
Patrioci
„Przychodzi baba do lekarza a
lekarz w Irlandii” Jak widać jest już tragicznie, bo nawet
przeciętny zjadacz chleba zauważa, że jest nas coraz mniej.
A dlaczego? Bo nie ma pracy, bo nie ma na chleb, a naszą przyszłość
widzimy w czarnych barwach. Z najnowszych statystyk wynika, że ok. 1
mln. młodych ludzi wyjechało za granice za chlebem. Wyjechali i
nawet nie myślą żeby wrócić do tego przeklętego kraju. Pewna młoda
kobieta tak powiedziała o pracy za granicą: „Pracuje w Anglii za
najniższą średnią krajową. Oczywiście nie jest łatwo ale po paru
miesiącach stać mnie na opłatę mieszkania, wyżywienie, wypad na
dyskotekę, kupno mp3 i laptopa.”
Przeciętny polak w tym wieku zarabiający w „drzewnych” 800zł
miesięcznie może tylko o tym pomarzyć. Nawet kiedy brakuje mu na
Leszka czy Żywca – musi pożyczać od matki. Tej kobiecie się udało,
ale ilu jest takich którzy błąkają się po ulicy czy śpią na ławce w
parku lub na dworcu? Ilu? – nikt nie wie. Jak już wspomniałem jest
brak pracy w naszej ojczyźnie. Tracimy my bo uciekają od nas
lekarze, pielęgniarki, murarze, tynkarze, hydraulicy, a zostają
moherowe berety, albo obszczymurki którzy nie mają nawet
najmniejszej ochoty do pracy bo po co jak matka wyżywi albo opiekę
da, i zostają ci którzy nie mają sił albo są za starzy.
Przedsiębiorcy w obawie o swoich pracowników (oczywiście tylko
niektórzy i mądrzy) podnieśli im pensje nawet o kilkaset złotych.
Chociaż jeden plus. \
A z
drugiej strony medalu emigracja sprawiła, że już w tej chwili są
obawy kto będzie pracował na emerytów. Sami nie wyjadą – nie mają
sił. Premier Przenajświętszej Rzeczpospolitej Polskiej, Jarosław
Kaczyński chwalił się przed paroma miesiącami, że w ojczyźnie
bezrobocie spadło. Tak naprawdę to nie spadło bezrobocie tylko
spadła liczba osób zarejestrowanych w PUP-ie i na kuroniówce o
liczbę osób, które znajdują się już w Anglii, Niemczech, Irlandii…
Premier nawołuje młodych żeby wrócili. A po co?! Pomyśl chłopie
coście ty i twoi urzędnicy dobrego zrobili w tej sprawie. Zamiast 20
mln. złotych przeznaczyć na walkę z bezrobociem, szkolenia i kursy
dla młodych, to wolałeś je dać na budowę Bazyliki Bożej Opatrzności.
Niech pieniądze na jej budowę dają wierni a nie podatnicy wśród
których są Jechowi, Buddyści itp. Kolejnym który nawołuje do powrotu
do kraju jest minister Giertych. Według niego ważną role odgrywa tu
patriotyzm. Dla niego może to być ważne jeśli zarabia tyle że
starcza mu na utrzymanie domu, rodziny i Radia Maryja i zostaje. A
młodzi żyjący tu ledwie wiążą koniec z końcem a nieraz ssają z
rodziców. Jakby mieli kasę w Polsce, Państwo zapewniło byt, jak np.
w Ameryce, to wiadomo że kochało by się swoją Ojczyznę. Bo ona nam
coś daje, widać tego efekty.
Emigracja młodych to również utrata więzi z rodziną, przyjaciółmi,
kumplami, z dziadkami których dni są policzone. Ludziom tym brakuje
tam tego. Brakuje rodziców dziadków, cioci Józi i pozostają tylko
smutne wspomnienia. A brakuje bo nasi rządzący z SLD i PiS-u nie
zrobili i nadal nie robią nic aby temu zapobiec. Sam mam dylemat czy
wyjechać czy nie. Barierą jest oczywiście język. Szkoda mi zostawić
tu rodziców i rodzinę, a z drugiej strony bić ich ciągle po
kieszeni, jak się nie znajdzie pracy to też nie za dobrze.Jak widać
emigracja ma swoje dobre i złe strony. Tracimy my – Polacy, a
zyskują np. Niemcy którzy mówią poco nam sprzątać jak przyjedzie
głupi Polak i posprząta. A my możemy sobie zadać tylko jedno pytanie
– co z tą Polską?
Gall Anonim
|