W wirtualnym świecie samotności
Tytuł przewrotny w dobie komputeryzacji
życia, ale... Każdy z nas chce zapewnić swojemu synowi – córce
szczęśliwe dzieciństwo. Z czasem okazuje się jednak, że zabiegani
pomiędzy pracą a „fuchą” gubimy cenne minuty, na które czeka nasze
dziecko. Rekompensatą mają być często słodycze, zabawki i inne
rozmaite nagrody. Błyskawiczny rozwój techniki sprawił, że wygodnym
rozwiązaniem obok telewizji stał się komputer.
Być może w założeniach miał służyć do nauki, pracy, zabaw
edukacyjnych... Stopniowo jednak stał się automatem do gier, a nasze
dziecko jego niewolnikiem. Czyż dodatkowy czas na komputerze nie
jest najlepszą nagrodą, a zakaz grania w sieci – najdotkliwszą karą?
Czy tak musi być? Dla współczesnego, młodego człowieka nowoczesność
mierzona jest zegarem procesora, rozmiarem pamięci RAM czy
prędkością internetu. Na czasie jest posiadanie przenośnych
odtwarzaczy MP3, pamięci masowych, telefonów komórkowych z możliwie
największą ilością opcji. A wszystko to za... naszym cichym
przyzwoleniem. Być może czujemy się winni, być może zmęczeni i
dlatego tak łatwo ulegamy naszym pociechom.
Zaspokajanie tych materialnych potrzeb jest łatwiejsze i być może ma
uspokoić sumienie, być lekiem na całe zło? Ale zło czai się właśnie
w wirtualnej rzeczywistości, która wychyla się z każdego
internetowego portalu i oferuje atrakcje z pogranicza baśni. W sieci
wszystko jest możliwe...Od prozaicznych zakupów po randki. Tak więc
internet oferuje nową odmianę życia, praktycznie bez dotychczasowych
nakazów, zakazów, życia pozornie zwolnionego z odpowiedzialności.
A co z potrzebami emocjonalnymi dzieci,
ciepłem rodzinnym, tradycjami? Czy to wszystko nie jest już ważne,
warte uwagi i naszego zachodu? Komputerowe wychowanie zbiera na
całym świecie żniwo – agresję posuniętą do czynów przestępczych
nawet wobec najbliższych /pisze o tym szeroko w ostatnim czasie
prasa, informuje internet!/.
Czy nasze dzieci są więc już stracone
dla pokolenia, dla rodziny, pozbawione uczuć, a jedyne zadowolenie
czerpią z elektronicznych gadżetów? Czy już zawsze „człowiek
człowiekowi wilkiem...” jak pisał Edward Stachura? Na to pytanie
musicie sobie Państwo odpowiedzieć, niestety, sami. Ja zacznę od
„inwentaryzacji” własnego czasu wolnego.
masz
|