DROGA DO TEATRU

 

Przedstawiam dziś naszym Czytelnikom postać jakże znanej mieszkanki Barlinka, która zasłynęła z pasji do książek i sceny.
To ELA CHUDZIK.

 

U. Czy dzieciństwo było tym okresem, kiedy nastąpiła u Ciebie fascynacja książką ( literaturą – poezją)?

E. Dokładnie tak, była to moja mama, która czytała bardzo dużo i posyłała mnie do biblioteki najpierw po książki dla niej; później chodziłam po książki i dla siebie. Właściwie książki były moją edukacją i to one sprawiły, że zaczęłam się interesować bardzo wieloma sprawami. One pobudziły moją wyobraźnię i chciałam wiedzieć coraz więcej; początkowo z różnych dziedzin. Poezją zaczęłam interesować się troszkę później; najpierw sama pisałam wiersze.

 


 

U. Czy był ktoś taki, kto ukierunkował Twoje zainteresowanie sceną?

E. To ewidentny przypadek, bo nigdy nie myślałam o scenie (teatrze). I przyszedł taki moment, że z tych licznych wiadomości coś chciałam przetworzyć, coś wykreować. Co to mogłoby być... taka byłam zakompleksiała. Roma Kaszczyc i Krystyna Szafrańska namówiły mnie, żebym wzięła udział w teatrze poezji. I tak to się zaczęła ta moja sceniczna przygoda w 1981r. Obok zainteresowań, bardzo ważna była dla mnie praca zawodowa. Przez 24 lata byłam sekretarką człowieka, który był jednym z ważnych ludzi w moim życiu. Był to Dyrektor ZUO p. Bronisław Bagiński, u którego przeszłam doskonałą szkołę życia.
 

U. Czym były Twoje pierwsze scenariusze i do czego były pisane?

E. Moje pierwsze scenariusze były dość kiepskie. Nie miałam przecież żadnego przygotowania, w tej materii. Kierowałam się tylko swoją intuicją i jakąś wrażliwością. Ponieważ było to coś nowego w Barlinku, ludzie podchodzili do nas (teatru „Wiatrak”) ze wzruszeniem i atencją. Zawsze po spektaklach były kwiaty, podziękowania i rozmowy do późnej nocy. Uczyłam się więc, obserwowałam. Wszystko, co robiłam, musiało być po coś i dla kogoś. Muszę przyznać, że każdą krytykę bardzo przeżywałam i wiele razy chciałam wszystko kończyć.
 

 

U. Dlaczego sama nie jesteś aktorką, tylko prowadzącą zespół „Wiatrak”?

E. Jestem na tyle krytyczna wobec siebie... poza tym wśród moich wychowanków są doskonali aktorzy. Pozostanę więc przy reżyserii i realizacjach.
 

U. W jaki sposób pokonałaś swoją nieśmiałość?

E. Z tą nieśmiałością  było tak, że jak zaczęłam prowadzić „Wiatrak” bez przerwy zaczęły zdarzać się sytuacje, w których musiałam występować publicznie. Nie ukrywam, że początki były bardzo ciężkie, okupione często sensacjami zdrowotnymi i innymi. Z czasem wszystko stało się oczywiste i naturalne. Dzisiaj na scenę wchodzę spokojna i opanowana. Poza tym, gdy sama przygotowuję coś, to w każdej sytuacji potrafię sobie poradzić. Moim credo teatralnym są słowa Magdaleny Abakanowicz, które brzmią:” Reguły są wrogiem wyobraźni”.
 

U. Czym są dzisiaj dla Ciebie dowody uznania, nagrody i to wszystko, co wiąże się z sukcesami Twojej pracy teatralnej z „ Wiatrakiem”?

E. W tej chwili nie przywiązuję do nich takiej wagi, jak na początku. Moja największa satysfakcja to, że udało mi się w moim Wiatrakowie zgromadzić tak liczną grupę młodzieży i dorosłych i zarazić ich jakimś specjalnym rodzajem wrażliwości. Mimo tylu lat pracy i dowodów uznania, ciągle mam wrażenie, że na to nie zasługuję, że mi się udało...Po każdym udanym spektaklu, po pierwszych emocjach, zaczynam analizować wszystko...Wkrótce całą radość diabli biorą. Nie potrafię się cieszyć tak do końca – to zabiera mi trochę może i sporo radości i pogody życia. I tak już jest, i pewnie będzie...
 

U. Na koniec naszej rozmowy z całego serca życzę ELI CHUDZIK i Jej „WIATRAKOWI”, by udało im się pojechać na festiwal teatralny do Edynburga, bo zasługują na to niekwestionowanie.

                                                                                                         Urszula Berlińska
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka