BYLISMY, WIDZIELISMY,
PRZEŻYLISMY
Wszystko zaczęło się podczas jednego z meczy pierwszoligowych, który
wspólnie oglądaliśmy w pewnym pubie. Wtedy to właśnie w TV leciała
zapowiedz meczu Polska-Austria dn., 3.09.2005 w Chorzowie.
Zażartowaliśmy sobie, że fajnie byłoby tam się znaleźć. Za jakieś
dwa dni zadzwonił kolega, że jest możliwość zorganizowania biletów
na owe spotkanie. Nie zastanawiałem się długo, wykonałem kilka
telefonów i znalazła się chętna ósemka na wyjazd.

O godz. 630 rano spotkaliśmy się wszyscy
w wyznaczonym miejscu w Barlinku, wystroiliśmy w nasze barwy
narodowe samochód i wyruszyliśmy. Podróż była druga, ale w żadnym
wypadku mecząca. Było wesoło, każdy mijający nas pojazd trąbił, a
ludzie z niego machali nam i klaskami oraz obstawiali wynik. Podczas
jednego z odpoczynków, który trafił się nam akurat w Zabrzu
postanowiliśmy zwiedzić stadion Górnika. Nie udałoby nam się to,
gdyby nie przemiły pan z ochrony, któremu serdecznie dziękujemy.
Ale, że czas nas gonił, rozpaliliśmy grila, zjedliśmy obiadek,
ogarnęliśmy się troszkę i dalej w trasę. Po przyjeździe na miejsce
znaleźliśmy szybko miejsce parkingowe dość blisko stadionu no i w
drogę.
Po przybyciu na stadion przemili panowie
z ochrony sprawdzili nam bileciki, zrobili nam rewizję osobistą no i
niemożliwe stało się faktem „jesteśmy tu naprawdę” krzyknął jeden z
nas, a reszta tylko przytakiwała. Doszliśmy do swojego sektora,
usiedliśmy na miejscach i nagle spiker mówi, że na murawę na
rozgrzewkę wchodzi nasza reprezentacja. Wrzawa na stadionie
niesamowita, wszyscy wstali i skandowali: POLSKA, POLSKA.
Reprezentanci także nie pozostawali nam dłużni: machali, klaskali,
uśmiechali się.
Około godz. 20.30 przeżyliśmy największy
szok. Tego jak 45 tysięcy ludzi wymalowanych i ubranych na
biało-czerwono z szalikami tych samych barw w rękach śpiewa hymn
Polski nie da się opisać. Nie było wokół nas człowieka, któremu
łezka nie zakręciła się w oku. Naprawdę uwierzcie nam - MASAKRA.
Przez ok. 90 minut atmosfera na
stadionie była niesamowita. Dzieci, kobiety, dorośli wszyscy
dopingowali nasz zespół ile sił w gardłach. Mało tego, że
obejrzeliśmy ten mecz na własne oczy to jeszcze widzieliśmy całą
drużynę naszych siatkarek z trenerem Niemczykiem na czele, które
także rozgrzewały nasz zespół do walki.
Ostatni gwizdek sędziego i wrzawa na
stadionie niemożliwa. Polska reprezentacja pokonuje Austrię 3:2 i
jest o krok od awansu do mistrzostw świata, które odbędą się w
Niemczech. Wracając do domu strasznie zmęczeni zamiast odpoczywać,
każdy z nas opowiadał swoje przeżycia. I tak niewiadomo kiedy
zleciała nam cala podróż powrotna. Po przyjeździe do Barlinka na
rynku czekał na nas Pan Ligenza, żeby zrobić nam kilka pamiątkowych
zdjęć. Pośród ludzi przebywających w tym czasie w centrum miasta
słychać było „o chłopaki z meczu wrócili”. Inni znowu szeptali „a to
co?” Pojechaliśmy później na stadion naszej miejskiej Pogoni
podopingować naszych juniorków, jeszcze kilka fotek i zaczęliśmy
rozchodzić się po domach, aby wypocząć.
Ten wyjazd zorganizowaliśmy sobie sami
na własną rękę, ale mamy nadzieję, że jeśli nasza reprezentacja
dostanie się do wymarzonych finałów znajdzie się ktoś, kto „położy
rękę na wszystkim” i zachęci nie tylko naszą zgraną paczkę, ale i
innych kibiców z naszego miasta. Przecież mistrzostwa odbędą się u
naszych sąsiadów „zza Miedzy”, czyli całkiem niedaleko.
Pozdrawiamy wszystkich, którzy trzymają
kciuki za reprezentację Polski oraz calą redakcję Echa Barlinka.
P.S. Zapomniałbym, serdeczne
podziękowania dla naszego kierowcy, za to, że wytrzymał to wszystko
i przywiózł nas całych i zdrowych :)
GRUBY
|