Zawsze możemy tu wrócić...

 

Większość z nas na samą myśl o wyjściu na scenę zazwyczaj czuje skrępowanie. Jeżeli dochodzi do tego ogrom wpatrzonej w nas publiczności, wówczas emocje biorą górę i takiego typu wystąpienie kończy się totalną klapą.
 

 

Takich wpadek z pewnością nie miała dwójka weteranów z Formacji Słońce – Słoneczna Gromada: Kasia Mieczkowska (86’) i Kamil Fabich (85’), którzy jako jedyni z grupy „dziabongów” jaką utworzyli naście lat temu, wytrwali do dzisiaj. Na co dzień na barlineckich deskach czują się jak przysłowiowa „ryba w wodzie”, a taniec sprawia im obecnie największą satysfakcję w życiu. To właśnie jemu w ostatnich latach bezgranicznie się oddali, ciesząc tym samym oczy nie jednej widowni.
 

W czerwcu podczas koncertu podsumowującego kolejny rok działalności grupy, z szeregów zespołu wystąpić musieli Kasia, Kamil oraz Dominika Majewska (z którą niestety nie udało nam się porozmawiać), po to by w najbliższym czasie móc wyjechać do innych miast i chłonąć studencką wiedzę.
 

Na łamach naszego czasopisma przedstawiamy państwu rozmowę, przeprowadzoną z Kasią i Kamilem, odnośnie ich planów na przyszłość i wspomnień związanych z zespołem Słoneczna Gromada.

 

M.P. – Jak zaczęła się wasza przygoda z tańcem? Ile wówczas mieliście lat?

Kasia – Od najmłodszych lat zawsze wyobrażałam sobie, że będę tańczyć. Jednak decyzję ostateczną podjęli rodzice, gdy stwierdzili, że ich ośmiolatkę za bardzo rozpiera energia. Wtedy postanowili zapisać mnie do zespołu. Wcześniej w Słonecznej Gromadzie przez rok tańczyła moja siostra.

Kamil – Ja trzynaście lat temu, kiedy chodziłem do pierwszej klasy podstawówki, podczas Dni Barlinka wraz z moją kuzynką i koleżanką z klasy wygłupialiśmy się na rynku. Nasze „tańce” zauważyła pani Kasia Czerwińska, która zaproponowała mi wówczas udział w jej zajęciach.


M.P. – A od kiedy w takim razie tańczycie razem w parze?

Kasia – Od dwóch lat. Zaczęło się od Międzynarodowego Festiwalu Tańca w Mikołajkach, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce. Wówczas po raz pierwszy spotkaliśmy się z możliwością zatańczenia w duecie, z własną choreografią oraz z własnoręcznie zaprojektowanymi strojami. Od tamtej pory tańczyliśmy już jako para.

M.P. – Każdemu w życiu zdarzają się potknięcia bądź śmieszne sytuacje. Co wam, jako parze utknęło w pamięci najbardziej?

Kamil – Ja pamiętam jedną sytuację, kiedy mieliśmy tańczyć „Afro” i nie zdążyliśmy się wszyscy przebrać. Wówczas zamiast dziesięciu osób na scenę weszły tylko dwie. Było bardzo mało czasu na przebranie się i na scenę wybiegłem tylko ja z koleżanką. Tańczyliśmy sami do momentu, kiedy doszli do nas pozostali. Dobrze, że chociaż mieliśmy maski na twarzach... (śmiech).
 

M.P. – A czy zdarzały się wam chwile zwątpienia?

Kasia – Owszem były takie momenty, kiedy brakowało już sił. Przeważnie w okresie wyjazdów, które ciągnęły się nawet po kilka tygodni. Mój największy kryzys był wówczas gdy musiałam pogodzić treningi, tańce, lekcje i dodatkowe zajęcia pozalekcyjne. W pewnym momencie, po kilku miesiącach chciałam to wszystko rzucić, bo nie miałam w ogóle dla siebie czasu. Nie było mnie po 12 godzin dziennie w domu, więc powiedziałam dość i poprosiłam tatę by mnie wypisał z zespołu, bo samej było mi wstyd. Tata się oczywiście nie zgodził i tak dotrwałam do obecnego roku.

Kamil – Ja zapamiętam do końca życia próbę generalną przed koncertem galowym w Kielcach. Wszystko dopięte było na „ostatni guzik”, a mi nagle coś odbiło i nie zatańczyłem tak jak powinienem. Mało tego nie wykonałem żadnego skoku oraz nie założyłem maski, ani kapelusza, a przypomnę, że była to próba generalna! Dostałem wówczas małe zrypki od pani Kasi, po których powiedziałem sobie, że już nigdy więcej nie wyjdę na scenę. Na szczęście na drugi dzień ta myśl się zmieniła i wygraliśmy w tedy w Kielcach „Złotą Jodłę”.
 

M.P. – W tym roku pożegnaliście się już z Formacją Słońce – Słoneczna Gromada. Czy to oznacza, że już nigdy nie zatańczycie w zespole?

Kasia – Chcielibyśmy, lecz wydaje mi się, że będzie to fizyczną niemożliwością, abyśmy przyjeżdżali ze szkoły np. na tydzień przed koncertem i byli do niego przygotowani. Nad choreografią pracuje się cały rok. Na dzień dzisiejszy jest ustalone, że będziemy jeździć na obozy treningowe, aby ćwiczyć razem z zespołem. Jednak wydaje mi się, że będziemy tam bardziej w charakterze instruktorów.


M.P. – Za miesiąc kończą się wakacje i co dalej...

Kamil – Planuję studiować w Szczecinie i w związku z tym załatwiłem sobie miejsce w zespole „Studio Tańca PAA” w Szczecinie. Znam ten zespół ze wspólnych wyjazdów na zawody i chciałbym rozpocząć z nimi współpracę.

Kasia – Ja dostałam się na Akademię Pedagogiczną w Warszawie. W tym mieście chciałabym chodzić na castingi do teatru „Roma”, w którym nasz zaprzyjaźniony choreograf wygrał przetarg na zrobienie musicalu.


M.P. – A co po studiach? Czy wiążecie swoją przyszłość z tańcem?

Kamil – Sami nie wiemy do końca co się z nami stanie po tych kilku latach, ale wiemy na pewno, że zawsze możemy tu wrócić i będziemy miło przyjęci przez panią Kasię Czerwińską. Zespół Słonecznej Gromady jest i był zawsze dla nas jak drugi dom, ale chcielibyśmy założyć własny zespół, taki który nie byłby konkurencją dla pani Kasi, lecz stanowiłby dla niej pomoc w szkoleniu. Dobrze byłoby stworzyć zespół w jednym lub w dwóch z sąsiednich miast, tak jak to robią inne zespoły w Polsce. Wówczas na zawody wybierani byliby najlepsi zawodnicy z poszczególnych miast i tworzyliby grupę nie do pokonania! Oczywiście dzisiaj są to tylko plany.

Kasia – Tak szczerze mówiąc chcielibyśmy jeszcze sami trochę potańczyć. Uważam, że chyba jeszcze nie jesteśmy do końca gotowi na samodzielne prowadzenie zajęć, no i za bardzo brakowałoby nam tańca.

M.P. W takim razie życzę wam powodzenia w szkole oraz dalszych sukcesów tanecznych.

Kasia i Kamil – Dziękujemy i pozdrawiamy wszystkich czytelników Echa Barlinka.

 

  Rozmawiała

Magdalena Przyborowska

 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka