Z lamusa Raptusa

Zawsze lubiłem i nadal lubię pogderać na tematy, że się tak wyrażę, delikatnej miary, czyli bon – ton, jakby powiedział ulubiony felietonista mojej młodości śp. Wiech-Wiechecki. O ile sobie dobrze przypominam, to nawet kiedyś dawno, dawno temu, w jednym z moich felietonów na łamach EB odważyłem się zaproponować naszej władzy samorządowej, aby zatrudniła jakiegoś specjalistę od tych rzeczy, gwoli uniknięcia gaf, jakie zdarza się jej, niestety, dość często popełniać. Dlaczego o tym przypominam? Z prostego powodu. Rażą mnie takie gafy, które mają znamię lekceważącego stosunku do osób drugich, a skłoniło mnie coś, co zawsze uderza jak obuchem.

W dniu 14 czerwca br. miała miejsce poważna impreza – wręczenie nagrody im. Andrzeja Drawicza. Impreza sama w sobie wybitna, co nie ulega najmniejszej wątpliwości, zważywszy nie tylko na obecność tam wybitnych osób – panie we wspaniałych kreacjach, mężczyźni we frakach, tudzież, jakby powiedział wspomniany już przeze mnie śp. Wiech, spodniach „odprasowanych na kant” pod wszelkiej maści krawatami, ale i główny temat tego spotkania. 

Pomijam przebieg tej imprezy, kto chciał to widział, ale mnie uderzyła drobna, ale jakże znamienna rzecz. Zapowiedziany występ znakomitych gwiazd. No, myślę sobie jak gwiazdy to gwiazdy. Wszystko było OK., dopóki nie wyszła męska gwiazda. Proszę nie myśleć, że mam jakieś zastrzeżenia do poziomu wykonawstwa, tudzież głębi treści prezentowanej piosenki. Cóż piosenka jak piosenka. Mam natomiast nieodparte przekonanie, że „gwiazdor” dokładnie „olał” publiczność, wychodząc na estradę w nieokreślonym kroju garniturku, co zważywszy na kieszeń współczesnych gwiazd możemy mu darować, ale tego sweterka, zamiast jakiejś koszuli i krawata, nie mogę. W tym momencie straciłem dla tego „gwiazdora” sympatię, bo moim zdaniem prawdziwy gwiazdor powinien wiedzieć, na jaki koncert idzie i kto go będzie podziwiał. Prawdziwy gwiazdor, wie jak wybrać się na koncert muzyki hip-hop, rock owy, albo chemimetalu, a jak na koncert, gdzie obowiązują zupełnie inne kryteria. Czy organizator nie powiedział „gwiazdorowi”, kto na koncercie będzie i że ludziom go oglądającym i słuchającym należy się jakiś szacunek?

No cóż, piszę o tym, bo lekceważący styl bycia, stał się dziś nawet w kulturze czymś obcym. No to, co wymagać od zwykłego śmiertelnika, który nawet nie śmie marzyć o fraku? Przecież takie zjawiska przenoszą się na wszelkie obszary naszego życia, o czym wszyscy dobrze wiemy. Jest takie powiedzenie: Szanuj innych, abyś był szanowany.

Rozumiem, że nasz „gwiazdor” we fraku byłby wygwizdany na koncercie rockowym, ale w sytuacji, gdzie nie tylko poziom artystyczny, ale i ranga imprezy oraz pamięć o wspaniałym Człowieku, jakim był Andrzej Drawicz, wymaga jakiejś estetycznej i godnej wielkiej Kultury postawy, jaka tę imprezę w swej treści reprezentowała. A może ten „gwiazdor” po prostu nie wiedział, kim był Andrzej Drawicz? Jeśli tak, to istnieje coś takiego jak encyklopedia, gdzie pod odpowiednim hasłem można się o nim, co nieco dowiedzieć.

Ktoś powie: Raptus, nie rozdzieraj szat z byle powodu, bo są inne ważniejsze sprawy! Ano, są. Tylko trzeba się zastanowić skąd się bierze nasza ignorancja dla kultury? Z powietrza? A piszę o tym, dlatego, że ktoś, po pierwsze – musi o tym pisać, żeby w naszej mentalności na stałe nie zakodował się „tumiwisizm”, a po drugie, – że przez brak szacunku dla Prezydenta Państwa, Marszałków Sejmu i Senatu, wybranych legalnie posłów do parlamentu RP, dla innych wspaniałych, i obecnych w polskiej Kulturze osób oraz dla mnie, zwykłego telewidza, kultura w tym wydaniu jest nie do przyjęcia. Amen.

Raptus
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka