Barwy bezrobocia

 

Wiele się pisze na temat bezrobocia w kraju i na świecie i różne bywają rozwiązania tego ważnego problemu. Nie przypuszczałem, że dożyję takich czasów, w których dwudziestoparolatkowie zazdrościć będą mi tej skromnej emerytury, wypracowanej uczciwie w ponad 40 – paroletniej nienagannej pracy w państwowych zakładach pracy (innych w mojej młodości nie było).

Raz w miesiącu, czasem rzadziej, odwiedzają mój dom na zmianę tacy dwudziestolatkowie, prosząc o datki na chleb i mleko dla ich małych dzieci. Czasem rozmawiam z tymi młodymi ludźmi, starając się ich nakłonić do zwierzeń, dlaczego obrali taki sposób zarabiania. Odpowiadają różnie, że nie mogą znaleźć pracy, nawet tej dorywczej, pochodzą z wiosek, z byłych PGR-ów. Myślę, że kłamią. Gdy zaoferowałem pewnego razu - wraz z sąsiadką - jednemu z nich dorywczą pracę odmówił, tłumacząc się, że ma chorą matkę, którą się musi opiekować.
 

Pewnego razu odwiedził mnie „mój” żebrak z plecakiem, prosząc - znanym i wyuczonym tekstem - o datek. Zaproponowałem mu nie pieniądze, lecz coś do jedzenia, makaron, kaszę, chleb. Skrzywił się, że wszyscy proponują mu to samo, a on ma małe dziecko i potrzebuje na mleko.

– Mam i mleko - stwierdziłem zgodnie z prawdą.

- Bebiko pan ma? – on na to.
 

Nie wytrzymałem, wskazałem mu palcem drzwi. Na razie mam z nim spokój, ale przychodzi taka wychudzona kobieta około 40 – tki. Proponuje mi mycie okien. Ponieważ nie jest nachalna, dałem jej raz parę groszy.

Pisaliśmy o bezrobociu w styczniowym numerze EB, że wskaźnik bezrobocia w gminie Barlinek był na koniec miesiąca grudnia 2004 w wys. 15,5%. tj. najniższe w powiecie myśliborskim, stawiając przy tym zarazem znak zapytania i wykrzyknik. I słusznie, bo sprawa nie jest tak jednoznaczna.
 

Polityka naszego państwa w walce z bezrobociem jest fatalna, jak podaje Puls Biznesu. Kiedy w czerwcu 2002 roku rozpoczęła się realizacja programu „PIERWSZA PRACA”, stopa bezrobocia wynosiła 19,4%. W lutym 2005 stopa bezrobocia nie obniżyła się nawet o ułamek procenta, ale na aktywizację bezrobotnych wydatkowano – uwaga – 3,85 miliarda złotych. By dopełnić kielich goryczy, rząd podał propozycję utworzenia w kraju Instytutu Badania Problemu Bezrobocia. Takie pomysły budzą zgrozę w normalnych uczciwych ludziach.
 

„Wolna amerykanka” na rynku pracy i dramaty ludzi szukających jakiegokolwiek zajęcia są w dużej mierze zasługą indolencji i buty naszych Wojewódzkich Urzędów Pracy. Polacy pracujący np. w Niemczech mało, że pracują po 10–12 godzin na dobę, za psie grosze, to nie mają żadnej opieki socjalnej i prawnej naszego państwa. Rodzimi przedsiębiorcy, jeżeli muszą, wolą zatrudniać na czarno nawet cudzoziemców, gdyż koszty utworzenia nowego stanowiska pracy przewyższają ewentualne spodziewane zyski.

Konkurencja na rynku jest duża, wielu Polaków w Niemczech otworzyło samodzielną działalność gospodarczą i zdobywa z sukcesami rynek niemiecki w takich działalnościach, jak rzeźnictwo czy piekarnictwo, gdyż są lepsi. Zbliża się wielkimi krokami lato, a wraz z nim nadzieja dla wielu młodych, zdrowych przedsiębiorczych ludzi zbioru sezonowych owoców w krajach unijnych. Czy postarają się nasi urzędnicy ds. zatrudnienia, by stworzyć tej armii ludzi godne warunki pracy i płacy? Myślę, że tak, bo oni za to biorą wynagrodzenie, a to zobowiązuje, jeśli mają honor. Rodziny tej armii pracowników sezonowych liczą na to. I oby się nie zawiedli.


Tomek
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka