Z lamusa Raptusa
W natłoku informacji głównie o charakterze sensacyjno-patologicznym,
człowiek staje się kłębkiem nerwów, granatem w stanie na krótko
przed wybuchem. Ile można znieść dzienników radiowych, telewizyjnych
i informacji prasowych rozpoczynających się od: prokurator w
takim to a takim mieście, komisja taka to a taka... itd.
itd.? Dlatego odbiło mi i postanowiłem poszukać tematu równie
sensacyjnego jak na dzisiejsze czasy, co potencjalnie przeciwnego
tendencjom kryminologicznym.
Ktoś pomyśli, żem Don Kichot. Otóż
nie. Ale to przez tę wiosnę, którą mimo pluchy za oknami, marcowej
pogody i krążących wokół wirusów, czuję ją w swoich starych
kościach. Również dlatego, że od czasu do czasu trzeba te stare
kości nieco przewietrzyć, więc chodzę tu i tam, przyglądam się
światu i nagle odkryłem coś zupełnie zwyczajnego, do czego
przyzwyczajamy się jak do oddychania.
Przystań Klubu Żeglarskiego „Sztorm”.
Obiekt, jak obiekt. Dzisiaj szary, opuszczony, a jednak
uporządkowany, schludny, zadbany. Jakby przeciwieństwo naszego stanu
społecznego i gospodarczego. Ktoś powie: No to co? Przecież tak ma
wyglądać przystań żeglarska. To prawda, ale nie w materialnym sensie
tego faktu chcę wykazać symbolizm zgodności myśli i celów. Moje
spostrzeżenia, to sprawy, wobec których świetnie utrzymane trawniki,
pomosty, zawsze równo zacumowane łajby i krzątająca się tu zarówno
nasza śliczna młodzież obojga płci, jak i ich mamusie, tatusiowie, a
nawet dziadkowie, są pochodną troskliwie pielęgnowanych przez
dziesiątki lat zasad we wzajemnych stosunkach i odpowiedzialności za
sprawy bliskie ich sercu. Właśnie w tym tkwi to, co chcę
przeciwstawić panującej obecnie frustracji.
Tę przystań zaczęli budować
dziadkowie obecnie tu gospodarującego pokolenia. Ludzie, którzy tak
naprawdę nie wiedzieli do końca jak wielką tworzą rzecz. Bez
przymusu poświęcali każdą wolną chwilę, aby stworzyć coś, co wyda
tak piękne owoce. Wielu z nich, jak np. Śp. Edek Zieliński, Wojtek
Sobański, Boguś Kuklinowski, Antek Kaszczyc, Andrzej Gajewski,
Florek Nowak, ale i wielu żyjących jeszcze twórców tego dzieła,
których celowo tu nie wymieniam, patrzą dzisiaj na swoje dzieło i
chyba są bardzo dumni, bo to oni stworzyli podwaliny żeglarskiej
tradycji, gdzie oprócz widocznych materialnych efektów tkwią tu
wartości nie wymierne, ale jakże bogate w swej treści.
Jeśli dziś piszę o tym obiekcie, to
nie po to, aby chwalić autentyczne społeczne czyny, o których
dzisiaj mówi się z takim przekąsem, lecz aby pokazać tę
najistotniejszą wartość zasianą w sercach młodych ludzi przechodzącą
z pokolenia na pokolenie - potrzebę wspólnego działania dla dobra
naszego społeczeństwa, naszej młodzieży. Że zanim zasiądą za sterami
swoich żaglówek, z cierpliwością i zaparciem, własnym rękami czynią
je bezpiecznymi, jakże cudownie ukazując jedną z najpiękniejszych
wartości - odpowiedzialność. I że bez względu na wiek,
doświadczenia, poglądy, nie dzieląc się na my, wy, oni, można
budować rzeczy wspaniałe, potrzebne im samym i całemu społeczeństwu,
bo na tym polega umiłowanie swojego miasta.
Patrząc dzisiaj na pustą jeszcze
przystań, już widzę krzątających się tu młodych ludzi, mających czas
na pracę i przyjemności. Nie podzieleni na tych starszych, co po
każdym dobrze spełnionym obowiązku wypiją piwo w sąsiednim ogródku i
tych młodych, co na tarasie zaparzą sobie herbatę lub kawę, albo
wypiją np. Coca Colę
Czyli, że można robić coś
pożytecznego nie oglądając się na profity? Można coś kochać, nie
oczekując na wzajemność? Można dawać, ciesząc się z samego dawania?
Można.
Raptus
|