Za a nawet przeciw
Idę do rządu albo na
burmistrza
Zanosi
się na to, że dostanę posadę rządową. A mnie wszystko jedno. Jak
każdy obywatel Barlinka mogę być wicepremierem. Nie pogardzę posadą
premiera. Jedyny kłopot w tym, że musiałbym sobie zafundować
kapelusz bardziej twarzowy niż ten kapeć, co go noszę na głowie i na
zdjęciu obok. Trzeba by się rozejrzeć po naszych marketach. Może u
Kaloty pomiędzy beretami by się co znalazło? W ostateczności wyślę
maila do posła Rokity, żeby mi pocztą odwrotną podał adres
kapelusznika w Krakowie. Może odsprzedałby mi swój, a sam kupił
nowy? Może też więcej ma i ten jeden czarny z szerokim rondem
zechciałby mi odsprzedać za darmo? Wizytówkę może by do niego
dołączył? Zrobiłbym kopie, rozesłał rodzinie, a oryginał obnosiłbym
po wszystkich salonach Barlinka, Osiny, Lutówka i dalszych okolic.
Niech by wszyscy widzieli.
Ostatecznie ministrem mogę być. Jak pierwszy lepszy obywatel
Barlinka. Taki nieoficjalnie może nawet chodzić w berecie. Rzecz
zrozumiała, gdyby mi się trafiła posada prezesa kompanii naftowej,
bądź kopalni gazowej, a nawet dyrektora departamentu do spraw
wyposażenia naszych wojsk stabilnych w najnowsze gogle japońskiej
produkcji, to bym się też nie wzbraniał za długo. Gogle to moja
specjalność. I tego kaczora z oskubanymi skrzydłami na promocyjnych
kubkach, które zawieziemy w prezencie do Schneverdingen, a może i do
Brukseli.
W
którą stronę by ucho nastawić, sami chętni do władzy. Tylko radny
Szyld się nie pcha, bo wie, czym to pachnie. Ile malwersacji oddał
do prokuratury. Chyba już z trzynaście. I czym pachnie władza. Ale
ja mogę. Rządzenie to moja specjalność. Nie tylko w rządzie, gdzie
jako tako płacą. A niech by i w Sejmie. W komisji do spraw zbadania
czegokolwiek. A niech by i w magistracie. Żeby nie tłuc się
mercedesami na rządowe zebrania. Albo samolotami na konsultacje do
Australii w sprawie rozwoju hodowli królików. Bądź do Brukseli w
kwestii dopłat do budowy klatek na kanarki o europejskich wymiarach.
Albo długości ogórków.
W
magistracie by mi pasowało. Na burmistrza, a najbardziej na głównego
rachmistrza, bo on pod sobą ma wszystkie pieniądze. Od razu bym coś
wybudował. Nowy cmentarz na Jaromierkach. A niech by tam te
staruszki, co chodzą na stary czasami z kwiatkami, jak im prawnuczki
dadzą w kość i chcą od nich odsapnąć, na piechotę chodziły pięć
kilometrów jakieś cztery lata. Po czym w ramach realizacji
postulatów po strajkach głodowych kazałbym tam dla nich zbudować
tramwaj sprzed samego ratusza. A może nawet spod Opieki Społecznej,
w której na parterze jest kasa do wypłacania zasiłków 47 złotych i
52 grosze na bezrobotną rodzinę miesięcznie. Czasami dodadzą dwa
złote, bo rząd nie może im przysłać więcej, jeśli on całemu Państwu
coś musi dać, a nic nie ma, bo mu wszystko rozkradli.
Jeszcze się zastanawiam. Jeszcze się biję z myślami. Na tablicy w
biurze pracy wisi zapotrzebowanie na rzeźnika – wykrawacza i
rozbieracza. Hm! Matko Boska, a niech mnie Bóg broni. To ja już wolę
do rządu iść. Albo i na burmistrza.
Słomka
|