Moja loża
Kochamy Amerykę – twierdzi nasz reportażysta i felietonista X-Men
(ludzie dopytują się natrętnie, kto to taki, a ja i tak nie
powiem!!!). A tu Chińczycy stroją się w nowe piórka, mając za nic
przepowiednie o zalewie żółtej masy. Kochamy silnych, zdrowych,
pięknych i bogatych. Taka to nasza natura, zboczona chyba. Ale do
tych pozostałych, czyli brzydkich, słabych, chorych i biednych to
potrafimy się mizdrzyć, głaszcząc ich po główkach, robiąc smutne
miny, obcierając sztuczne łzy z twarzy zbezczeszczonej liftingiem.
Taką
dwulicowość wyczuć można na odległość, bo cuchnie jak zaraza. Fałsz
to fałsz, obłuda będzie obłudą, a drwina drwiną pozostanie. Bo o co
tu chodzi? W sumie o niewiele, bo tylko o władzę. A może aż.
Takie
parcie na władzę powtarza się periodycznie, niczym bóle porodowe u
bardzo rzadko spotykanej choroby kobiecej, jaką jest ciąża. Tylko w
tym wypadku jest to okres czterech lat. Władza jest władzą - kreuje,
wymyśla, aranżuje, czerpie profity, zbiera kasę, lubi być popularna,
skłóca, dzieli i rządzi. A władzą nikt nie lubi się dzielić. Bo dwie
orkiestry grać tu nie będą. Albo dwa chóry. Bo JA tu jestem zarząd,
bo JA to rządzę.
Demokracja to strasznie paskudna forma rządzenia, ale jeszcze nikt
lepszej nie wymyślił. Lecz jeżeli ośrodek władzy, demokratycznie
wybrany, popełnia błędy, bywa, że łamie prawo nic sobie z tego nie
robiąc, to taką władzę trzeba zutylizować. Jak mówi mój znajomy:
Odrobaczyć i uśpić. I niekoniecznie mam tutaj na myśli najwyższe
władze w mieście.
Jak
można na przykład odbierać ludziom konstytucyjne prawo zrzeszania
się, twierdząc, że zarząd ustalił wstrzymanie przyjmowania nowych
członków do stowarzyszenia. Po pierwsze i ostatnie – niczego takiego
żaden zarząd nie może tego ustalić. A o co chodzi? Bo zbliża się
walne zebranie, gdzie będą wybierane będą nowe władze, a tacy nowi
członkowie, nie mając ponoć najmniejszego pojęcia o jedynej słusznej
linii aktualnego zarządu, będą śmieli decydować o przyszłości
stowarzyszenia.
Niech
się więc zarząd TMB pozbiera w całości i przedyskutuje o swojej
przyszłości i przyszłości całego stowarzyszenia, bez politykierstwa.
Bo pachnie tu skandalem. Także prawnym.
Jest
dobrze, ale nie beznadziejnie.
Krzysztof Kędzior
|