Z lamusa Raptusa

Wartość intelektualną człowieka ocenia się nie tylko na podstawie posiadanej wiedzy, ale także poprzez zrównoważoną, mądrą umiejętność formułowania swoich poglądów, bezkonfliktowe kontaktowanie się z otoczeniem oraz uszanowanie poglądów innego człowieka, co łączy się z tzw. konstruktywnym myśleniem, a ono wciąż - podobno - ma kolosalną przyszłość. Niestety, ten „towar” jest na razie jeszcze reglamentowany.

Dzisiaj nie ma już pojęcia argumentu lub kontrargumentu, propozycji lub kontrpropozycji. Dzisiaj, kto się z tobą nie zgadza, jest przeciwnikiem politycznym, a więc wrogiem, a wroga należy niszczyć. Sposób na zniszczenie go jest obojętny, byle skuteczny. Najlepiej wyeliminować z gry na zawsze.

To przykre, ale gdy patrzymy na polemiki naszych polityków wszelkiego szczebla, widać wyraźnie, że nikt nie próbuje w sposób przekonujący przedstawić swój punkt widzenia, udowodnić jego wartość, ale za wszelką cenę, w formie nad wyraz chamskiej, zohydzić poglądy swojego adwersarza. Merytoryka nie odgrywa tu żadnej roli, bo też w wielu przypadkach jest ona karykaturalna.

Ile to było krzyku, gdy „wchodziliśmy” do UE: a że tracimy suwerenność, a że te dotacje dla rolników to zwykły pic itd. itd. Dziś okazuje się, że właśnie rolnicy zyskują wyraźnie i bezsprzecznie, a nasi polityczni malkontenci nadal hałasują jakby nigdy nic. Wcale ich nie wzrusza, że jak na dłoni widać ich kłamstwa, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. To ja pytam, czy w ogóle mogę wierzyć w to co oni głoszą?

Mnóstwo takich przykładów można przytaczać patrząc na członków naszego parlamentu, ale nie brakuje ich również na dołach władzy, gdzie na każdym kroku spotykamy się z walką różnych tzw. opcji o własną wizję spraw dotyczących funkcjonowania np. województwa, powiatu, gminy, a nie potrzeb społeczeństwa.

Wielu z naszych przedstawicieli zasiadających w tych strukturach zapomniało, jaka jest ich rola i obowiązki wobec środowiska, w imieniu którego mają podejmować decyzje. Jest źle, że o tym zapominają, ale jest jeszcze gorzej, jeśli tego nie rozumieją. Wiem, że nie wszystkich można i trzeba stawiać we wspólnym szeregu, gdyż wśród nich nie brakuje ludzi mądrych, umiejących patrzeć perspektywicznie, ale nie sposób nie wyrażać obaw, co do podejmowanych decyzji, przyglądając się scenom, chociażby z sesji Rady Miejskiej, przesyconych dewiacjami noszącymi wręcz paranoiczny charakter.

Jeszcze bardziej przykre jest, gdy ludzie, którzy powinni być strażnikami prawa, próbują swoje wydumane wizje wprowadzać w czyn, nie zdając sobie sprawy z braku ich realności. No to, kto ostatecznie powinien wiedzieć, co jest możliwe, a co nie, jeśli nie radni? Czasy budowania zamków na lodzie, czyli mierzenie sił na zamiary, dawno minęły.

W świetle tego co tutaj wyraziłem, mam obiekcję, czy przykład państw unijnych, jak np. partnerskie miasta - Courrieres, Eksjö czy Schneverdingen, gdzie także działają różne opcje polityczne, a mimo to, w sprawach dotyczących ich środowiskowych celów, umieją korzystać z możliwości wzbogacania swojego potencjału ekonomicznego i intelektualnego, będzie praktyczną wskazówką i szansą dla Barlinka, dla naszego kraju?

Jak na razie, to na scenie Parlamentu UE, w sprawach dotyczących spraw własnych, wyróżniamy się rejtanowskimi gestami. Obyśmy przez swoją krótkowzroczność nie znaleźli się wśród europejskich pucybutów.

To tak z grubsza, acz nie encyklopedycznie.

Raptus
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka