Historyjki z naszego podwórka
Ściany mają uszy
Jakieś dwadzieścia lat temu do bliźniaka sprowadzili się Barcichowa
z Barcichem i z dziećmi. Wspólne wejście, wygódka, wieszaki na
szmaty i kącik na wiadro. Z nimi stara Barcicha. Panie, odpuść jej,
bo smaży się w piekle. Od której się zaczęły niesnaski. W dzień
spała, po nocach się tłukła. Kukułom nerwy wysiadły. Tak wybuchła
wojna. Ciągnie się przez trzy pokolenia z krótkimi przerwami od
tego, jak parę dni po przyprowadzce Barcicha zaczęła pranie o
północy i kończyła nad ranem. Pralka Frania dudniła trzy
noce. Mało tego. Kto otruł kota Kukułom? Kto im trzy psy załatwił?
Zdechłą kurę wrzucił latem przez okno do gościnnego pokoju? Kto
wyszedł na strych, dziurę w suficie zrobił i wpuszczał przez nią
gazy trujące do mieszkania Kukułów? Adela Kukuła poszła ze skargą do
naczelnika. Przystojny był, pod wąsem.
Wezwał Barcichę, postraszył kolegium. Na jakiś czas skończyła prać
po nocach, bo i wyprała, co miała. Ale po korytarzu tłukła butami i
wiadrem. Twarde buty miała i specjalnie tłukła. Nosiła wiadro do kur
i przynosiła z powrotem. Łup! Łup! Jak nie tłukła, to podsłuchiwała
pod oknami, co mówią Kukuły. A Kukuły nie ułomki, żeby nie wiedzieć,
kto ich podsłuchuje. Tłukła, aż się dotłukła. Podsłuchiwała, aż ją
podsłuchali. Kukułowa podała babkę Barcichę na kolegium do
Myśliborza. Gdyby wiedziała, co robi, nigdzie by ze skargą nie
poszła. Wszyscy wiedzieli, że Barcicha handluje nocami czystą z
czerwoną nalepką. Kolegium nie uwierzyło w wódkę, bo Barcicha
płakała i na koniec zemdlała.
Wydawało się, że wszystko ucichnie, jak Barcicha zmarła. Kukuły nie
poszli na pogrzeb. Wszystko zaczęło się od początku. Popuść
człowieku wrogowi. Rozbestwi się, żaden sąd nie pomoże, tym bardziej
naczelnik. Barcichowie wyszkolili się w podsłuchiwaniu Kukułów.
Kukuły poduczyli się w cierpliwych odwetach. Barcichowie mi mówią o
przestępstwach Kukułów. Można by z tego ułożyć kilka stron Kodeksu
karnego. Gdy następnego dnia rozmawiam z Kukułami, to oni twierdzą,
że to Barcichy są bandyty, Kukuły zaś cierpią. Najstarsza w rodzinie
Kukułowa ma na ten temat swoje zdanie: w Barcichach diabeł siedzi.
To samo dziadek Kukuła.
Chłopaki Kukułów wyjechali do Niemiec i żaden się już do niczego nie
wtrąca. Córka w Anglii się uczy języka. Kukułowa mówi, że teraz we
dwoje nie mają sił, żeby nocami uszy przytykać do ściany i
słuchać, co mówią Barcichy. Niech mówią, co im się podoba.
-
Tak? – mówi mi następnego dnia Barcichowa w swojej części domu.
Obydwoje z Barcichem wyglądają przez okno. Podwóreczko ciasne, ale
własne. Po tamtej stronie podwórko Kukułów. - Patrz pan, trzy psy im
zdechły ze starości. Co myśmy z nimi miały - skarży się Barcichowa.
Wyły po nocach. Barcich próbuje zademonstrować, jak wyły. Barcichowa
go szturcha, żeby nie wył głośno. Kukuły podsłuchują, znów pójdą na
skargę, że to my szczekamy.
Koniec końcem jednego razu Kukuła wybrał się ze skargą do samego
burmistrza. Ale burmistrza nie było. Od psów też nikogo nie było.
Machnął ręką i uradzili z Kukułową, że będą nocami pchać kulki z
waty do uszu, żeby mniej słyszeć i więcej spać może. I to wtedy tak
jakoś przypadkiem zdechł trzeci pies Kukułów.
-
Kto by go tam otruł. Przestał szczekać i zdechł - mówi Barcichowa po
cichu. Zdechłe psy nie szczekają.
-
Ze starości? – pyta Kukułowa i puka się w czoło. Ze starości, jak on
miał pięć lat? Przy budzie był i kur pilnował. Trzeba mieć psa przy
kurach i przy komórce, jak ma się złodziei za ścianą. Na co
Barcichowie opisują mi psa Kukułów. Wyliniały, stary, wył po nocach
i zdechł ze starości. Odpowiadam, że Kukuły twierdzą, że miał pięć
lat i został otruty. Otruty? – odpowiada Barcichowa pytaniem na
pytanie. Jak mógł być otruty, jeśli oni nawet trutki na myszy nie
mają. I pyta, czy ja może z policji. Nie z policji, tylko z gazety,
powtarzam. Ooo! To dobrze! Niech pan Kukułów opisze w szczegółach.
Nocami siedzą z uszami przy ścianie. Ściany uszy mają. I tak było
zawsze. Ażeby im spuchły. Przez strych nam gazy do sypialni
wpuszczają. A wie pan, jak oni rząd szkalują? Odpowiadam, że każdy
może mówić, co mu się podoba. Pytam, skąd wiedzą, jak Kukuły
szkalują rząd. A oni, że cała ulica wie i jak nie cały, to pół
Barlinka przynajmniej, jak Kukuły się wyrażają o rządzie.
-
Paaanie - mówi Kukułowa - Barcichowa bez przerwy trzyma ucho przy
ścianie. A my, gdzie tam. Nawet by człowiekowi do głowy nie
przyszło. I pyta, czy wiem, jakie kalumnie opowiada Barcichowa na
temat burmistrza. Że ja bym nie uwierzył, jak by mi powtórzyła.
Kryminał za samo gadanie. Po półtorej godzinie mniej więcej to samo
innymi słowami Barcichowa mówi o sąsiadach Kukułach. Też wie, o czym
rozmawiają po nocach i że wpuszczają jej gazy trujące przez strych
do gościnnego pokoju.
(Wszystkie imiona i nazwiska zostały
zmienione)
Tadek
Wielgi
|