Polityczny budżet
Dyskusja nad budżetem, to dyskusja nad polityką – stwierdził w
trakcie tak zwanej sesji budżetowej Rady Miejskiej radny Jan Janas.
Od
kilku lat głównym zarzutem opozycji w stosunku do burmistrza
Zygmunta Siarkiewicza jest fakt zaciągnięcia wysokich kredytów na
zupełnie niepotrzebne gminie inwestycje. A teraz te kredyty trzeba
spłacać, nie mogąc zaciągnąć żadnych innych zobowiązań na kolejne
inwestycje.
Burmistrz od samego początku twierdził i twierdzi nadal, że tamte
inwestycje były potrzebne. Przypomnijmy, że chodzi budowę szkoły w
Mostkowie oraz wybudowanie kompleksu sportowego przy szkole na
Górnym Tarasie. I tu właśnie wkraczamy na pole polityki. Każdy z nas
widzi inne potrzeby, każdy rządzący ma tą wyższość nad opozycją, że
to w sumie on decyduje, w jakim kierunku będzie rozwijać się gmina.
Wówczas wybrano taką opcję i prawem opozycji jest krytykowanie
takich a nie innych posunięć władzy. Dobrze by jeszcze było, żeby to
była krytyka konstruktywna.
Obecnie gmina musi spłacać zaciągnięte wówczas kredyty i pożyczki.
Lecz faktem jest także i to, że potrzeby Barlinka tak duże, że gdyby
przeznaczyć na inwestycje i dziesięć kolejnych pełnych budżetów, to
i tak nie zrealizowałoby się wszystkiego, co jest nam potrzebne.
Trzeba
jeszcze podkreślić fakt, iż ponad połowa każdego budżetu jest
przeznaczana na oświatę. Subwencja oświatowa z budżetu państwa nie
jest w stanie pokryć potrzeb szkolnictwa, więc dokłada się do tego z
dochodów własnych. A tymi dochodami są podatki i opłaty lokalne oraz
odpisy podatkowe. Na dwa pierwsze źródła wpływ ma samorząd lokalny i
to on ustala ich wysokość. Dla budżetu miasta najlepsze by było,
gdyby wpływy z tych źródeł były jak najwyższe. Jednak nie są i
trudno sobie na razie wyobrazić, aby były najwyższe. Świadczy
chociażby o tym dyskusja radnych na sesji ustalającej wysokość tych
podatków. Argumenty są jasne: społeczeństwo nasze jest biedne i nie
można jego obarczać jeszcze dodatkowymi wydatkami. Ale dziwnym, bądź
niekonsekwentnym jest to, że ci sami radni, krytykują burmistrza za
to, że dochody gminy są za niskie i nic nie robi w tym kierunku. Dla
wielu obserwatorów jest to zwykły populizm.
W
tegorocznym budżecie ponownie brakuje pieniędzy na inwestycje, a
więc jest to budżet konsumpcyjny i na przetrwanie – oto kolejny
zarzut opozycji. I taka jest prawda. Inwestycji na całym świecie nie
realizuje się z tak zwanej nadwyżki budżetowej, tylko z kredytów. A
tych na razie zaciągnąć nie można. Wspomnianą nadwyżką spłaca się
zaciągnięte kredyty. Więc im większa nadwyżka, tym szybciej spłaci
się bieżące kredyty. Budżet na przetrwanie? No pewnie, że tak, aby
się rozwijać, trzeba najpierw przetrwać – stwierdził radny Stanisław
Drewniak.
Tegoroczny budżet nie odbiega zbytnio od poprzednich. Wynika to z
ciągłości władzy i tradycji gminy. Budżet od wielu już lat tworzy
skarbnik gminy, lecz jest on przedstawiany przez burmistrza.
Dyskutowany jest na komisjach Rady, gdzie można jeszcze wprowadzać
poprawki, oczywiści w ramach przewidywanych przychodów. Jednak
manewru tu za wiele nie ma. Jednak niezbędna gminie jest
racjonalizacja wydatków i tu należy szukać pewnych oszczędności.
Burmistrz twierdzi, że taką racjonalizację realizuje cały czas,
jednak również cały czas czeka na jakieś konkretne propozycje
poparte wyliczeniami, które doprowadziłyby do kolejnych oszczędności
budżetowych. Takich propozycji, realnych propozycji jak podkreśla,
do tej pory nie ma.
Z
dyskusji nad budżetem trzeba by było przytoczyć choćby jeden
fragment. Otóż radny Tadeusz Szyld negatywnie ocenił projekt,
przedkładając wiele argumentów łącznie z mataczeniem i
niezachowaniem wskaźników zadłużenia. Dopatrzył się ponadto, po
dokładnej analizie, że z budżetu w 2003 roku zniknęło 364 tys. zł.
Gdzie to jest? – zapytał. Czyżby na jakichś niezidentyfikowanych
kontach, a może na spłatę długów ukrytych – dociekał.
Skarbnik Józef Gospodarczyk odpowiedział, że wspomniana przez
radnego kwota pozostała na koncie Urzędu Miasta i Gminy.
Krzysztof Kędzior
|