Swoją przyszłość wiążę z Barlinkiem

Pogoniści - Jarosław Świderski

Paweł Barabasz: Rok 2004 był dla Ciebie z pewnością ważny z kilku powodów, ślub, nowa praca… Jak ocenisz ostatnie dwanaście miesięcy?

Jarosław Świderski - Rok ubiegły był dla mnie bardzo udany ze względu na ukończenie studiów i podjęcie pracy w szkole. Dostałem również możliwość pracy z grupą juniorów młodszych w naszym klubie. Najważniejszym wydarzeniem był jednak dla mnie ślub. Jestem bardzo szczęśliwy, że nie musiałem wyjeżdżać z Barlinka. Było dla mnie ważne znalezienie tu pracy i możliwość dalszej gry w klubie.

Grasz w piłkę od najmłodszych lat, jaka w tym zasługa Twojego ojca - Ryszarda, byłego zawodnika i trenera Pogoni?

- Nie wiem. Powiem szczerze, że więcej zawdzięczam sobie, tata chciał żebym grał i przy okazji meczów mnie mobilizował. Zapisałem się do klubu jednak sam w wieku 10 lat, a namówił mnie do tego kolega Tomek Ruminkiewicz. Wówczas trenerem był Adam Łechtański. Tata mnie wspierał, pomagał, udzielał rad, jak grać i jak poruszać się po boisku, był moim pierwszym trenerem.

Jesteś wychowankiem Pogoni, grasz już w Barlinku kilka lat, czy myślałeś kiedyś o grze w innym zespole?

- Chciałem grać minimum w trzeciej lidze, udało mi się to przez jeden rok, gdy występowałem w Błękitnych Stargard Szczeciński, spadliśmy jednak do czwartej ligi i plany się zmieniły. Chcę grać na wyższym poziomie, to jest oczywiste, jednak na siłę klubu nie szukam. Moim marzeniem jest, aby trzecia liga była u nas, w Barlinku.

Właśnie, drugie miejsce w tabeli po rundzie jesiennej, jednak do prowadzącego zespołu strata bardzo duża. O co będziecie grać wiosną?

- O pierwsze miejsce, zawsze gramy o najwyższe cele. Chcielibyśmy awansować do trzeciej ligi. Nie mamy postawionych konkretnych celów, mamy grać najlepiej. Zawodnicy z Polic odskoczyli na dużą ilość punktów i będzie bardzo ciężko ich dogonić, trzeba byłoby sprowadzić nowych zawodników. Uważam, że o minimum drugie miejsce będziemy walczyć. Zależy nam również by w tabeli końcowej wyprzedzić zespół Osadnika Myślibórz.

Z którymi zawodnikami gra się Tobie najlepiej, z kim utrzymujesz najlepszy kontakt poza boiskiem?

- Poza boiskiem najlepszy kontakt utrzymuję z Michałem Diakowem, Pawłem Suwińskim i Maćkiem Kawalcem. Są to moi koledzy ze studiów, znamy się ze sobą najdłużej. Zawsze dobrze grało mi się z Pawłem Suwińskim, grając w środku pomocy bardzo dobrze współpracuję z Krzyśkiem Milewiczem. Dobrze gra się również z Przemkiem Kochanem, gdy dogra mu się piłkę do nogi to można mieć pewność, że jej nie straci.

Grasz również w szczecińskim zespole ligi halowej - Paradise. Jak tam trafiłeś?

- Poprzez mojego brata, który podjął pracę w Paradise Szczecin, którego szefem i głównym sponsorem jest kolega Roman Kochaniewicz. On mnie sprowadził na halę, najpierw graliśmy w trzeciej lidze halowej, później drugiej, teraz udało nam się awansować do pierwszej ligi, na razie gramy jednak ze zmiennym szczęściem. Ściągnął mnie tam mój brat, ja z kolei Pawła Suwińskiego, Michała Diakowa, Maćka Kawalca, czasami grywa również z nami Paweł Magryta i Radek Grabias. Staram się wprowadzać zawodników z Barlinka. Jest tam kilku dobrych zawodników ze Szczecina. Obecnie występujemy również w halowym turnieju tutaj w Barlinku.

Jak oceniasz swoją pracę trenerską? Jest ona dla Ciebie nowym doświadczeniem.

- Tak. Mam mieszane uczucia, choć dobrze mi się pracuje z młodzieżą. Jeszcze za mało zawodników przychodzi na treningi. To pierwszy sezon, w którym wszyscy grają razem, rok i dwa lata temu chłopcy występowali w różnych rocznikach od 85 do 88. Drużyna jest najmłodszą w lidze. Jest ciężko, narazie zdobyliśmy siedem punktów. Doszło jednak do zespołu dwóch chłopaków z Mostkowa Bartek Owczarek i Kamil Szydłowski. Mam nadzieje, że coś z tego wyjdzie, na pewno jeszcze powalczymy.

Były trener Pogoni Zenon Burzawa w jednym z wywiadów dla naszej gazety powiedział, że jesteś zawodnikiem, na którego mógł liczyć zawsze, Roman Kochaniewicz (jeden z założycieli klubu Paradise) przedstawia Ciebie jako rozgrywającego – ducha drużyny. Czy jako kapitan jesteś w stanie poprowadzić Pogoń do trzeciej ligi?

- Bardzo bym chciał, ale nie zależy to wyłącznie ode mnie. Pomogę drużynie tyle ile będę w stanie. Staram się przychodzić na każdy trening i pomagam chłopakom, jeżeli są takie zalecenia od trenera. Uważam, że moim zadaniem jest połączyć drużynę z trenerem oraz zarządem. Jeżeli zarząd ma jakieś problemy albo drużyna staram się w jakiś sposób pomóc. Na boisku z kolei występuje jedenastu zawodników i wszyscy mają grać na równym jak najwyższym poziomie. U nas nie ma gwiazd, nie ma słabszych, mocniejszych, na tej zasadzie gramy. Ja mam mobilizować drużynę do lepszej walki. Jako kapitan mogę na boisku współpracować z sędzią. Takie są moje zadania.

Jesteś wśród nominowanych na najpopularniejszego sportowca Barlinka 2004 roku. Jak oceniasz swoje szanse?

- Niedawno dowiedziałem się o tej nominacji. Nie wiem, zobaczymy jak będą głosować czytelnicy Echa Barlinka i pozostali mieszkańcy miasta. Nie oceniam swoich szans, o wynikach przekonamy się po ich ogłoszeniu.

Praca w szkole, klubie, gra w Pogoni, lidze halowej. Co na to żona Magda?

- … (śmiech) Dogadujemy się. Musimy dużo rozmawiać ze sobą na ten temat. Są to dopiero początki naszego małżeństwa. Magda wspiera mnie w trudnych momentach. Mam dziennie dwa treningi, do tego dochodzi praca w szkole. Mamy między sobą pewne układy. Narazie jesteśmy oboje bardzo zadowoleni.

Zawodnik, trener, nauczyciel, mąż. W jakiej roli Jarosław Świderski czuje się najlepiej?

- Zdecydowanie mąż i zawodnik. Praca w szkole to dla mnie dopiero początek, dużo jeszcze muszę się uczyć. Narazie jestem zadowolony głównie jako mąż, żona również nie narzeka.

W rozmowie ze swoimi uczniami zdradziłeś, że lubisz oprócz piłki także muzykę, kino, tatr?

Jest coś jeszcze? A czego nie lubisz robić?

- W czasie wolnym staram się pomóc rodzicom w pracy. Jeżeli mam wolne, gdy w okresie świąt jest większy ruch w sklepach, staram się wtedy im pomagać. Lubimy z żoną wyjeżdżać do Szczecina, do kina, teatru. Czego nie lubię, nie wiem, nie przychodzi mi nic takiego obecnie do głowy.

Dla zodiakalnych byków rok 2005 upłynie pod znakiem pracy i wielkich inwestycji. Czy masz już jakieś plany na nowy rok?

- Naszym głównym planem z żoną jest znalezienie mieszkania - kawalerki, narazie mieszkamy u Magdy siostry. Obecnie jestem stażystą w szkole i w przyszłym roku chciałbym podpisać już umowę na stałe. Chciałbym się związać z Barlinkiem jeszcze bardziej, tutaj grać i prowadzić dalej zespół juniorów. To moje główne plany.

Jakich życzeń noworocznych oczekujesz najbardziej?

- Awansu Pogoni do trzeciej ligi. Chciałbym w przyszłości mieć dziecko, planujemy to z Magdą. Dużo szczęścia oraz zdrowia dla siebie i całej rodziny.

Rozmawiał Paweł Barabasz

Rozmowa została przeprowadzona w ostatni dzień 2004 roku

Jarosław Świderski – lat 25, żona – Magdalena. Absolwent Instytutu Kultury Fizycznej w Szczecinie. Nauczyciel w Szkole Podstawowej nr 4 w Barlinku. Trener juniorów młodszych i kapitan IV-ligowej Pogoni Barlinek. Nominowany w Plebiscycie na Najpopularniejszego Sportowca Barlinka 2004 roku.
 

Copyright (c) 2004 Echo Barlinka