Z lamusa Raptusa
Niedawno miałem
okazję spotkać się ze starymi znajomymi i jak zwykle posłuchać
gorącej dyskusji na aktualne tematy. Ich przekrój był dosyć
rozrzucony, ale to normalna rzecz jak na dzisiejsze dysputy.
Byłem zauroczony ich (starych
znajomych) dogłębnie „przemyślaną” wiedzą polityczną i doszedłem do
wniosku, że warto, a nawet powinienem się tym problemem zająć,
zwłaszcza, że w ostatnich czasach, nie wiedzieć skąd i dlaczego,
przybierają tego rodzaje „intelektualne” dyskusje niepokojącą formę.
A rozmowa miała mniej więcej taki przebieg:
- (...) Gadacie trzy po trzy. Tak
Bush jak i Kerry, to ta sama sitwa, tylko się inaczej nazywają.
Jeden i drugi obiecuje obniżenie podatków, a jak dojdą do władzy, to
zrobią identycznie to samo, czyli wielkie g... Podatki były są i
będą, bo trzeba ładować w wojnę w Iraku, w różne tam wojenki w
Afryce, Żydów wspomóc w Izraelu...
- Ty się przestań chwalić znajomością
geografii. - Przerywa mu
siwowłosy dyskutant - Po co sięgać tak daleko? Wystarczy
popatrzeć na własne podwórko. Mało to wydajemy naszych podatków na
kształcenie różnych Azjatów, Czeczenów, Arabów, Afrykanów i innej
hołoty?... A może jeszcze Cyganów? Stawiamy tym kupczykom i nierobom
Żydom pomniki w Polsce za nasze podatki, a twój bezrobotny zięć musi
jeździć na saksy .
- I z tej rozpaczy tak chleje,
- wtrąca trzeci dyskutant
- że go ostatnio na skwerku znaleźli w drobiazgi zaprutego...
- G... cię to obchodzi.
- odparowuje ten pierwszy - Nie za
twoje. A w telewizji sam widziałem jak jakiś murzyn uczy nas jak się
gospodarować. Niech skubaniec pojedzie do tej swojej Zambii, czy
innej Angoli i niech zobaczy jak jest u niego w domu. Zapomniał,
asfalt jeden, jak chodził s...ć do buszu?...
Próbując rozmowie nadać jakiś sens
zapytałem, czy panowie wiedzą za czyje podatki pracują na czarno w
Niemczech ich wnukowie i synowie i czy nie czują się tam białymi
„asfaltami”, gdy wyciągają ręce po połowę stawki jaką za taką samą
pracę obywatel niemiecki dostaje 100 procent więcej? Na to oni
oświadczyli zgodnie, że Niemcy nas w 1939 roku napadli, 6 milionów
wymordowali, to niech siedzą cicho i spłacają dług, i że po to
weszliśmy do Europy, żeby tę niesprawiedliwość wyrównać. Mój
argument o lichwiarskich stawkach wyraźnie pominięto, uważając
prawdopodobnie, że to i tak więcej niżby za tę samą pracę zarobili w
Polsce. O godności, też nie wspomniano. Nie daję za wygraną.
Panowie, - mówię - przecież nie jesteśmy pępkiem Europy, „gramy” w
jednej orkiestrze, a co do Żydów, to ja ich pamiętam i oprócz
bankierów znałem żydów ciężko pracujących np. przy maszynie do
szycia, aby utrzymać gromadę swoich obdartych dzieci, obrzępanych
Icków ostrzących noże i nożyczki na podręcznych ostrzarkach za
drobniutkie grosze, które im z obrzydzeniem niektórzy łaskawie
wrzucali do pudełek, wstydząc się dotknąć ręki pejsatego Żyda.
Widziałem Cyganów nie tylko wędrujących po Polsce w taborach,
wróżących z kart, ale nigdy żłopiących wódę, albo piwsko, natomiast
pracujących ciężko przy cynowaniu np. kotłów...
Na to jeden z moich rozmówców
powiada, że jeśli tak dobrze znam Żydów, to czy przypadkiem nie
słyszałem takiego hasła: „Wasze ulice, nasze kamienice...”?
W tym miejscu jeden z nich dowcipnie
zapytał czy on, lub jego tata, byli przed wojną właścicielami
jakiejś kamienicy, albo może nawet całej ulicy? Co ten skwitował
krótko: kretyn!
Wykorzystując krótką przerwę w tej
radosnej dyskusji pytam, czy przypadkiem nie wiedzą ile z tych 6
milionów wymordowanych Polaków byli Żydami i Cyganami? Czy wiedzą
ilu Żydów, razem z katolikami i innej wiary Polakami, leży w
mogiłach na Monte Cassino? Pytam, czy jeden z drugim utożsamia się z
polityką holokaustu i że przypomina mi to wypowiedzi pewnego naszego
znanego i popularnego polityka, i tu wymieniłem jego nazwisko.
Słysząc to, mój rozmówca wsiadł na mnie jak ujeżdżacz byków z
pretensjami, do kogo ja go przyrównuję, do jakiegoś Frankensteina?
Trafność określenia zgodności
pomiędzy wymienionym nazwiskiem, a urodą jego właściciela zaskoczyła
mnie do tego stopnia, że machnąłem ręką i dusząc się ze śmiechu
odszedłem, pozostawiając moich rozmówców rozdyskutowanych i
wymachujących rękami, prawdopodobnie na poparcie swoich argumentów.
Ale tak naprawdę, to tu nie ma nic do śmiechu.
Raptus
|