Byłam w Barze
Zawsze interesował mnie fenomen reality show. Niekoniecznie dobrze kojarzyłam
takie programy. Wiedziałam, że jedynym sposobem, aby wyrobić sobie zdanie na ten
temat jest uczestnictwo. Zdawałam sobie sprawę, że nie jest to takie proste, że
droga jest bardzo długa, trudna i niekoniecznie musi się skończyć sukcesem.
Jednak w myśl tego, o czym pisałam w swoich artykułach, że jeżeli czegoś bardzo
pragniemy oraz, że to, co jest niezwykłe, znajduje się na „drodze zwykłych
ludzi” wiedziałam, że wszystko jest możliwe. Zdaję sobie sprawę z krytyki
niektórych ludzi, ale oni tego nie mogą zrozumieć, bo tam nie byli. Taką osobą
jest np. Kuba Wojewódzki. I choć uwielbiam jego to on najbardziej naśmiewa się z
tych programów. Ale być może jest to jedyna szansa na to, żeby zwykli ludzie,
choć przez chwilę zaistnieli „na szklanym ekranie”. Jest to banalne, ale myślę,
że jest to szansa na cokolwiek dla osób z takich miasteczek jak Barlinek. Bo
przecież wszystko zależy od nas. W jaki sposób wykorzystamy to, co daje nam
życie. Dlatego trudno oceniać coś, czego się nie zna. Sama wiem, że się myliłam,
ponieważ tą przygodę zaliczam do jednych z najlepszych w moim życiu i nie
wstydzę się do tego przyznać.
A
wszystko zaczęło się od sms-a. Następnie od napisania listu, zdjęć oraz
godzinnej rozmowy przez telefon. Jeden, drugi, a później trzeci czterodniowy
casting w Kudowie Zdrój. Niesamowite emocje. Z grupy ok. dwudziestu tysięcy osób
wybrano grupę trzydziesto osobową, która była na obozie w górach. Już tam
wiedziałam, że temu wszystkiemu towarzyszy świetny klimat. I nie chodzi o
rozrywkę, ale o niesamowitą grę psychologiczną, która pochłania każdego
uczestnika. Interesująca grupa osób. Wykształceni, niebanalni ludzie, którzy
posiadają swoje pasję. To dla nich żyją. To z nich czerpią radość życia. To one
wypełniają ich wnętrze. Przekonałam się, że konkurencja jest ogromna. Ale wierzę
w siebie i dlatego wiedziałam, że będzie dobrze. Niesamowity profesjonalizm
nagrań. Magia telewizji. Poczuliśmy to od pierwszych chwil, nawet tych we
Wrocławiu. Poznałam tam ekipę nagraniową. Bardzo dużo wspaniałych ludzi, którzy
sprawili, że pobyt tam już był świetnym wydarzeniem. Niestety moje sprawy
osobiste spowodowały, że nie mogłam wejść do programu od samego początku.
Wiedziałam jednak, że to nie koniec. Nadeszła chwila, na którą okazało się,
bardzo czekałam i to jest właśnie fenomen tego programu, że kiedy zaczniesz tą
zabawę to ona bardzo wciąga i już nie chcesz się wycofać.
Jednym z najpiękniejszych dni,
jakie wspominam to realizacja krótkich filmów na Zamku w Książu gdzie
spędziłyśmy z Joasia oraz Beatą kilkanaście godzin. Zamek był tego dnia nasz.
Joanna grała na fortepianie („Dla Elizy”), w kominku rozpalony był ogień, a
wszystkie komnaty były wypełnione naszym radosnym śmiechem. Ten niesamowity,
domowy klimat sprawił, że poczułyśmy się szczęśliwe, bezpieczne i bardzo ważne.
Wtedy stwierdziłam, że dla takich chwil warto żyć. I dla takich chwil warto było
znaleźć się w programie. Oczywiście okazało się, że takich wydarzeń później było
bardzo dużo. I choć mój pobyt był dość krótki to miałam wrażenie, że jestem tam
długo. Intensywne życie, niesamowite sytuacje, spotkania z bardzo ciekawymi
osobami oraz atmosfera w domku gdzie wszyscy uczestnicy stanowią jedna rodzinę.
Choć z punktu telewidza wygląda to różnie to w rzeczywistości tak jest. Po
trzech dniach zapominasz o tym, co jest na zewnątrz. Środowisko tak pochłania,
że nic więcej się nie liczy. Chcesz być jak najdłużej. Każdy dzień to kolejny
dzień wielkiej przygody. Każda chwila zaskakuje czymś nowym. Przekonałam się, że
Barowicze są bardzo dobrze odbierani, że jest ogromna, choć chwilowa
popularność, duże wyrazy sympatii. To bardzo utwierdza i cieszy. Wszyscy wiedzą,
że są akceptowani. Tam to jest bardzo ważne. Wiem, że każdy chce być dobrze
odebrany. Kiedy przyjechałam do Barlinka wszystkie miłe wrażenia szybko minęły.
Właściwie nie spotkałam się tutaj z wyrazami sympatii, a wręcz odwrotnie. Nie
wiem czy to jest mentalność małych środowisk, czy fakt braku akceptacji.
Dlatego, żeby podtrzymać tą chwilkę w każdy wolny czas uciekam do Wrocławia
gdzie ludzie są życzliwi i sympatycznie nastawieni do mojej osoby. To tam czuję
się dużo lepiej. Mam wrażenie, że tam mam więcej przyjaciół i znajomych.
Znalazłam się w grupie siedemnastu osób i to się liczy. Cieszę się, że program
przekonał mnie, że rzeczywistość jest z tej samej przędzy co marzenia...
Eliza Chojnacka
|